28.02.2015

Rozdział 25 [ Za późno, Stiles ]

Rozdział przeznaczony dla osób doroślejszych, którym nie przeszkadzają drastyczne sceny. Wiecie, o co mi chodzi. 

     Stiles posłał mężczyźnie lekki uśmiech, przygryzając wargę. Z jego ust wydobywały się krótkie, urywane oddechy dostosowane do tempa, w jakim Marshall wsuwał w niego członka. Położył dłoń na jego policzku, delikatnie muskając ustami jego wargi. Wszystko wyglądało perfekcyjnie, promienie słoneczne oświetlały sypialnię, w której na początku ich znajomości spędził z nim jedną z pierwszych nocy.
     Marco odwzajemnił pieszczoty jego ust, jednak dużo intensywniej, niemal nachalnie. Chłopak ignorując ostrzejszy ruch, ułożył dłonie na jego plecach, muskając skórę opuszkami palców. Odchylił głowę do tyłu, pozwalając mu podczas kolejnych, nieznacznie szybszych ruchów, drażnić ustami skórę jego szyi.
     Lekko mrużąc oczy, rozejrzał się po pomieszczeniu, które samo w sobie uświadamiało mu, że jest sypialnią w domu Marshalla. Po prostu to wiedział. Skierował wzrok na ciemne oczy kochanka, jednak tym razem jego wzrok wydał mu się co najmniej dziwny, jakby przygaszony. Przez jego ciało przeszedł dreszcz, gdy mężczyzna zaczął wykonywać mocniejsze ruchy biodrami. Przyjrzał mu się zdekoncentrowany.
     – Wszystko w porządku? – Wyszeptał zaniepokojony, gdy ten zaczął składać pełne pożądania pocałunki, kolejno na jego szczęce i obojczykach. Następnie wsunął dłoń w jego włosy, drugą rękę układając pod ciałem nastolatka, dzięki czemu zamknął go w szczelnym uścisku, nie przerywając żadnej z poprzednich czynności. Oparł się na nim częścią ciężaru, przez co chłopak naprawdę poczuł się przygwożdżony do powierzchni łóżka, równie zdany na jego łaskę.
     – Jak najbardziej, męska dziwko. Zdążyłeś już sprawdzić mojego męża w łóżku?
     Wystraszony, usłyszanym głosem kogoś trzeciego, odwrócił głowę w tym kierunku. Obok łóżka stała kobieta, której proste blond włosy opadały na ramiona, a błękitne oczy rzucały pełne pogardy spojrzenie. Trzymała ręce splecione na wysokości klatki piersiowej, zwężając usta w prostą linię.
     Chłopak wypuścił z płuc powietrze, które najwyraźniej wstrzymał, zauważając ją. Zmarszczył brwi, starając się nie reagować na nieprzerwane ruchy mężczyzny. Zawstydzony, jak i oniemiały zaistniałą sytuacją, rozchylił lekko usta, czując, jak pieką go policzki, sugerując, że pewnie jest teraz całkiem czerwony.
     – Chyba powinieneś przestać. – Powiedział cicho, gdy mężczyzna bez jakiejkolwiek reakcji na pojawienie się kobiety, zwyczajnie oddawał się przyjemności.
     – Oh, ależ nie przeszkadzaj sobie. – Z wymuszonym, pełnym kpiny uśmiechem, przyłożyła na moment rozłożoną dłoń do klatki piersiowej. – Uczucia innych cię nie interesują, prawda? Ważne, że ty masz z tego przyjemność. Cóż, najwyraźniej nie jesteś dziwką, bo zdawało mi się, że takie osoby mają choć trochę uczuć. Hm, może kurwą?
     – J-ja... – Wyjąkał, powstrzymując łzy, które nabierały intensywności z każdym kolejnym zdaniem kobiety.
     – Dobry jest? – Spytała złośliwie. Jej twarz przybrała zmartwiony wyraz. – Przepraszam, nie liczę się z twoimi uczuciami. Może ty lubisz rżnąć się z żonatymi facetami? Poważny związek nie jest niczym ważnym. Może to jego wina? Ty mu nie wskoczyłeś do łóżka, prawda? Pewnie teraz sobie myślisz czego ja się czepiam, przecież to tylko seks.
     Z jego ust wydarł się głośny jęk, gdy mężczyzna wsunął w niego gwałtownie członka, nie przerywając nowo ustalonego tempa.
     – Marco, przestań. – Nalegał nastolatek, zaciskając zęby i ze strachem utrzymując kontakt wzrokowy z blondynką. Nie potrafił odwrócić wzroku.
     – Teraz ma przestać? Bo co, bo tu jestem? – Prychnęła, kręcąc głową i ruszyła flegmatycznym krokiem. – Zobaczyłam was i nagle tego żałujesz? Jak mu obciągałeś, nie specjalnie cię to obchodziło. Jak pozwalałeś mu dotykać się w naszym ogrodzie, też cię to nie obchodziło. Jak pozwalałeś, żeby pieprzył cię na naszym łóżku, znów cię to nie obchodziło. Dlaczego więc teraz, co? – Przyłożyła palec do ust, na znak, że ma milczeć. – Litości, nie mów mi, że masz teraz wyrzuty sumienia. Nie musisz mnie przepraszać, i tak już za późno. Pomyśl, gdybym tutaj nie weszła, wciąż jęczałbyś z przyjemności, gdy ten zabawia się twoim kosztem.
     Po ostatnich słowach kobiety, Marco zaczął poruszać biodrami coraz to szybciej i brutalniej. Każde kolejne pchnięcie zadawało chłopakowi ból, który próbował odreagować, wbijając paznokcie w skórę jego pleców. Rozchylił usta, próbując się poruszyć, jednak stalowy uścisk nie pozwalał mu na jakikolwiek, nawet najmniejszy ruch.
     – Przyjemnie, co? Taki seks pewnie nie równa się z żadnym, nie? Nie myśl o tym, że tu jestem, skup się na tym, jak jego penis zadaje ci przyjemność. Jesteś gówniarzem, któremu spodobał się starszy facet. – Usiadła na krześle, przodem do oparcia, wciąż obserwując sytuację, w której znalazł się chłopak. Przechyliła łagodnie głowę, przymrużając powieki. – Nauczycielom też pozwalasz się pierdolić? Co za różnica, osiem, czy tam piętnaście lat. Nie wiem, może jakiś twój wujek też ci się podoba, nie kręcą cię takie rzeczy? – W międzyczasie nastolatek zacisnął powieki i usta, próbując ignorować zarówno jej słowa, jak i bolesne ruchy Marshalla. –  Lubisz dominację, co? Zaraz sprawdzimy jak bardzo. – Jej twarz przybrała ponury wyraz. – Zdajesz sobie sprawę, jak ja cierpię? Nie jesteś jego miłością, tylko obiektem seksualnym. Co ci to dało, że parę razy cię przeleciał? Tylko niszczysz związek. Niszczysz małżeństwo, Stiles.
      – Nie, Jess, przepraszam. – Pokręcił szybko głową. – Ja nie... – Głos mu się załamał. Upokorzony zaistniałą sytuacją, ścisnął usta w cienką linię, a po jego policzkach spłynęło kilka łez.
     – Nie przepraszaj mnie. – Odparła stanowczo. Pomieszczenie od jej pojawienia się stopniowo ciemniało tak jak jej oczy. – Co mi da te puste słowo, co? Łączącego mnie i jego uczucia nie naprawi. Zaufania nie przywróci. Więzi nie odtworzy.  – Z każdym kolejnym zdaniem wychodzącym z jej ust, Marco zadawał mu teraz już potworny ból, wsuwając się w niego. – Za to chcę widzieć, jak cierpisz. Traktuje cię z miłością, uczuciem... A gdyby tego zabrakło? No dalej, miej z tego przyjemność, przecież to nadal seks. Nie rozumiem, jest jakaś różnica między seksem, a z uczuciami?
     Krzyknął, wbijając paznokcie w skórę mężczyzny, gdy ten poruszył biodrami mocniej niż poprzednio. Chłopak obejmował go rękami, a po jego policzkach spływały łzy. Dusząc się łzami, łapał krótkie i szybkie oddechy. Skierował wzrok na kochanka i zamarł, wpatrując się w jego oczy, całkowicie pozbawione uczuć. Obdarzał go pustym, lodowatym spojrzeniem. To nie był ten sam mężczyzna, nie mógł nim być, bo ten go przerażał.
     – Spójrz, jaki jest kochany, gdy tak na ciebie patrzy. Ja czuję codziennie ten pusty, pozbawiony uczuć wzrok. – Zacisnęła palce na oparciu, przechylając głowę. – Między wami też w końcu wygaśnie. Za późno, Stiles. – Syknęła przez zęby.
     Nastolatek zadrżał pod wpływem zadawanego mu bólu. Przygryzł wargę do krwi, gdy ten wsunął w niego członka i przez kilka potwornie długich sekund, które dla niego trwały jak minuty, zamiast się wysunąć, próbował mocniej w niego wejść. Słone łzy zmieszały się z cieknącą po jego podbródku krwią, spływając po szyi. Gwałtownie kontynuował pchnięcia, zaciskając dłoń na jego szyi, a drugą przytrzymując, co odebrało chłopaki na moment dech.
     – Przestań! – Wrzasnął przez łzy. Spojrzał ponownie na jego oczy, czego po chwili pożałował. Przez jego twarz nie przemawiała żadna oznaka zmęczenia, jedynie żelazne spojrzenie i zmarszczone brwi sugerowały, że ma jakieś emocje. Jednak nie te, których błagalnie oczekiwał chłopak. Przerażony ścisnął powieki. – To boli, przestań! – Nastolatek zaczął uderzać dłońmi o jego klatkę piersiową, ale ten chwycił jego nadgarstki, wbijając paznokcie w jego skórę i przeniósł dłonie nad głowę chłopaka. Wciąż je ściskając, nie przerywał stosunku. – Zostaw mnie! – Szarpnął rękami, próbując się wydostać za wszelką cenę.
     – Zaa póóźno, Stiiiles. – Blondynka mruknęła, przeciągając litery przesłodzonym głosem.
     – Proszę, każ mu przestać. Proszę. – Wyjąkał, odchylając głowę do tyłu i wbijając paznokcie do wnętrza swoich dłoni. Czuł, jak z każdą kolejną chwilą opada z sił.
     – Nie mogę mu kazać przestać. Przecież połączyło was pożądanie i seks, to nie to samo? – Spytała, udając dezorientację.
     – Nie, to nie to samo! – Krzyknął przeraźliwie, równocześnie czując, jak po jego udach spływa ciecz. Skoro mężczyzna nie doszedł, musiało to oznaczać jedynie krew. – Przestań... – Wypowiedział przeciągle, przez łzy.
     – Teraz na przestać?! Przecież to wciąż seks! Kochasz go, spróbuj mu wybaczyć! Przecież jak skończy się tobą zabawiać, ja też będę musiała mu wybaczyć, to co mi zrobił! – Powiedziała głośno, mrożącym krew w żyłach głosem.
      Chłopak zignorował błaganie blondynki. Dobrze wiedział, że ona mu nie pomoże.
      – M–marco, b–błagam, przestań. Proszę. – Szepnął, wciąż czując nieprzerwany pulsujący ból, gdy ten próbował pieprzyć go mocniej, co chłopakowi wydawało się w zasadzie nie możliwe. – Przepraszam, słyszysz?!
     – Za późno, Stiles!
     Przerażony i całkowicie obolały otworzyło czy, widząc jedynie rozmazany obraz sufitu pomieszczenia.
     – Proszę, niech on przestanie... – Wyszeptał błagalnie, czując, że brakuje mu niewiele, aby stracił przytomność. W zasadzie nie wiedział, jakim cudem jeszcze nie omdlał. – Przepraszam... – Powiedział z rezygnacją, wpatrując się w sufit i starając się nie myśleć o bólu, który zadawał mu mężczyzna, wchodząc w niego i ściskając jego nadgarstki, nie myśląc również o tym, jak kobieta czerpie przyjemność z jego cierpienia. Zrozumiał, że i tak nie ma szans.
      – Za późno, Stiles, za późno. – Odparła dziwnie zdeformowanym głosem. Był pewny, że już na zawsze zapamięta ten dźwięk.
      – Przestań... – Wymamrotał słabym głosem, przymrużając oczy. Mówił to po cześć do mężczyzny, który jakby w ogóle nie przejmował się jego stanem, a z drugiej strony do kobiety, która powtarzając te same słowa, sprawiła, że huczały mu one w głowie.
     – Za późno, Stiles!


     Otworzył gwałtownie oczy, łapiąc głęboki wdech. Drżąc, usiadł na łóżku, przyciągając kolana do klatki piersiowej. Zaczął niekontrolowanie łkać, obejmując kolana. Wyobrażenie bólu sprawiło, że naprawdę wszytko go bolało.
     –  Przepraszam, przepraszam, przepraszam –  Szeptał gorączkowo, zaciskając oczy i wsuwając obie dłonie do włosów.
     Łapiąc ciężkie, urywane oddechy zacisnął dłonie w piąstki, następnie ciągnąc fragment włosów, zadając sobie ból, aby tylko nie myśleć o śnie.
     Po chwili otworzyło oczy, z których wciąż ulatywały słone łzy. Ze strachem rozejrzał się po pomieszczeniu. Wysunął rękę, chwytając telefon, ale jego dłoń zadrżała do tego stopnia, że upuścił go z cichym uderzeniem na podłogę. Przestraszony z całej siły przycisnął dłonie do skroni.
     –  To tylko sen. Tylko sen. –  Powtarzał, jednak słowa ani trochę go nie uspokoiły.
     Spróbował jeszcze raz sięgnąć po telefon, ale w jego głowie pojawiła się myśl, że nie ma do kogo zadzwonić. Poza tym nie może do nikogo zadzwonić. Nikt nie mógł o tym wiedzieć, a Darcy nie chciał angażować w swoje problemy, ma własne życie.
     Ostrożnie przysunął się do krawędzi łóżka, spuszczając nogi na podłogę. Zamiast wstać, zszedł na dywan i na czworakach podpełzł do biurka. Sięgnął dłonią pod blat, zrzucając na podłogę plik kartek. Odskoczył przestraszony dźwiękiem. Umieścił w drżącej dłoni marker, który znajdował się na kartkach, tak więc również upadł.
     Odsunął się na moment, rozglądając po pokoju. Panowała całkowita ciemność z powodu zasuniętych rolet, zarówno w oknach, jak i wejściu prowadzącym na balkon. Zawiesił wzrok na rozsuwanych drzwiach, w ciszy zastanawiając się nad czymś. Pokręcił szybko głową, obejmując ramiona rękoma.
     – Ona ma rację... –  Odparł niemal nie słyszalnie. –  Co ja zrobiłem... –  Pokręcił flegmatycznie głową, na powrót pogrążając się w płaczu. –  Coś ty zrobił... – Rzucił sam do siebie, skupiając swoją uwagę na białej, niezapisanej powierzchni rozsypanych papierów. Przycisnął marker do kartki. Przygryzając wargę, zaczął bazgrać coś gorączkowo, początkowo wyglądało jak esy-floresy, ale z czasem, z każdą kolejną zapisaną powierzchnią, zaczęło przypominać to litery.
      Po kilku minutach pisania oparł się plecami o szafkę mebli. Po jego policzkach nieprzerwanie spływały łzy. Obrócił głowę, patrząc w kierunku, gdzie prawdopodobnie leżał teraz telefon, jednak nie dostrzegał go przez panujący mrok. Miał skrytą nadzieję, że nie skasował tego numeru, który na chwilę obecną był mu potrzebny, i to bardzo.
      – Jak mogłem ci to zrobić... –  Zamknął oczy, ale natychmiast je otworzył, ponieważ w jego wizji pojawiło się chłodne spojrzenie mężczyzny. Przez jego ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. –  Przepraszam, Jess, przepraszam. Masz rację, za późno.
      Nastolatek owinął kolana ramionami, przechylając głowę. Z cichym łkaniem wpatrywał się w przestrzeń. Wokół niego leżały rozsypane papiery, każdy z nich zapisany był tymi samymi słowami: „za późno” i „przepraszam”.


     – Słuchaj, wracasz na ring, nie obchodzi mnie to. Nic mnie nie obchodzi. Nie jesteś dzieckiem, a ja nie będę krok w krok ściemniał mediom. –  Rzucił chłodno, opierając się o biurko.
     – Kurwa, zaczynam mieć tego dość. –  Marco przekręcił oczami, poruszając się na fotelu, aby usiąść w wygodniejszej pozycji. –  Słuchaj, zrobiłem sobie kilka tygodni odpoczynku, to tak źle?
     – Gdyby to była inna praca, to już byłbyś wylany! Nie znasz pewnego przysłowia? Trening czyni mistrza, Marshall! –  Menadżer pokręcił zirytowany głową, splatając dłonie na wysokości klatki piersiowej. – Jesteś te kilka tygodni w plecy. Człowieku, mi bardziej zależy na twojej karierze niż tobie!
     – Jesteś moim kumplem, dobrze wiesz, dlaczego nie jest mi to tak potrzebne.
     – Kasa to nie wszystko, chcę, żebyś coś osiągnął. Na razie tylko robisz głupoty, jedna za drugą, jedna za drugą. – Wycedził z irytacją. – Masz dwadzieścia pięć lat, nie dziewiętnastkę, gdy przez tydzień nie wiedziałeś w ogóle gdzie jesteś, jeżdżąc od imprezy do imprezy.
     – Jeździłeś wtedy ze mną. – Zauważył mężczyzna.
     – Tak i nie żałuję, ale teraz trzeba trochę mniej zluzować. Rok później wjebałeś kolesiowi i jakimś dziwnym trafem wciągnąłeś nas w walki w jakiś melinach.
     – Znów będziesz mi przypominał, że dzięki tobie jestem w branży?
     – Tak, będę ci to wypominał, bo jeszcze przypał i masz przesrane. Człowieku, byłeś karany. – Mruknął, stukając wskazującym palcem o czoło. – Idąc tym trafem, a pamiętasz, kogo spotkałeś w jednym z miast, między walkami?
     – O nie, nie. – Marco pokręcił głową, podpierając się łokciami na kolanach. – Z mojej kariery przechodzisz na tematy związku?
     – Tak, a dalej przejdę na temat: koleś, zaraz będziesz stary. Jesteśmy obydwoje młodzi, ale ty wiesz, jak ci to szybko zleci? Decyduj się, bo w drodze, którą na razie wybrałeś, powinieneś pomyśleć nad sam wiesz czym.
     – Cholera, jakbym słyszał swoją matkę. Nie po to się wyprowadziłem do innego stanu, żebyś teraz ty mi mówił o rodzinie.
     – Jeb się. Bez obrazy, ale ona jest nienormalna. Na twoim weselu chciała mnie swatać z jakąś kuzynką siostry Jess. To jakaś swatka, czy co? – Wzdrygnął się na myśl o dziewczynie, którą wybrała dla niego. Odszedł od biurka, rzucając w kolegę terminarzem. – Masz tutaj plan, zmniejszyłem ci ilość zajęć, bo wiem, że masz inne sprawy. – Spojrzał na niego znacząco. – W które nie chcę się mieszać. Olej mi choć jedną walkę! – Zagroził mu palcem, chwytając za klamkę gabinetu. – Co ci szkodzi, to nie żadne mistrzostwa. Zwykłe nisko ligowe sprzeczki, bo ktoś musi wrócić do formy.


══◊══

+ Jak widać trochę się skomplikowało. Co myślicie o obecnej sytuacji psychicznej Stilesa?
+ Do następnego! ♥
+ Będę musiała pomyśleć nad kolejną ankietą. W tej wzięło udział aż 58 osób!! Jak widać każdy (oprócz Jill, w sumie była tylko na chwilę i też jej nie lubię) bohater ma swojego fana! :D

23.02.2015

Rozdział 24 [ Twitterowy Książę ]

     Dziewczyna spojrzała ponuro na kolorowe menu kawiarni. Nie miała na nic ochoty, ale z nudów kolejny raz przeglądała kartę, której niektóre kombinacje możliwych napoi nawet ją zadziwiały. Położyła łokieć na stole, podpierając policzek na otwartej dłoni. Bezmyślnie przerzuciła kolejną stronę. Siedziała już tutaj z dobre pół godziny, a osoby, z którą się umówiła, jak nie było, tak nie ma.
     Wyjęła z kieszeni smartphone, upewniając się, że przyszła na dobrą godzinę. W razie czego zajrzała ponownie do galerii telefonu, przeglądając screeny ich rozmowy odnoszącej się do spotkania. Zaczęły ją dręczyć domysły. W końcu nie była pewna, z kim się umówiła, rozmówca nie chciał wyjawić jej nic na temat swoich danych osobowych.
     Tak, to zdecydowanie nierozsądne. 
     Uśmiechnęła się pod nosem, zauważając, że zachowuje się jak jej przyjaciel, a raczej jej były przyjaciel. Jej były przyjaciel, który teraz robi rzeczy głupsze od tych, przed którymi ją zawsze ostrzegał. Czuła się niezręcznie, gdy nie było go przy niej. Już dobrych parę razy chciała do niego zadzwonić i o wszystkim opowiedzieć, ale wtedy przypominała sobie, że on nie chce jej znać. Nie widziała go od dwóch dni. Dzień po kłótni nie była w stanie pójść do szkoły, a dzisiaj chłopak nie pojawił się na żadnej lekcji, co gdzieś w głębi ją zmartwiło. Przypuszczała, że spędza czas z nim, ale mimo wszystko nastolatek opuszczał zajęcia, co kiepsko wpływało na jego oceny, a nauczyciele powoli zaczęli podejrzanie patrzeć na jego nieusprawiedliwione nieobecności. Miała dość ukrywania go pod różnymi wymówkami, o których on sam nie miał nawet pojęcia. Kiedyś całymi dniami chociażby SMS-owali, a teraz nic. Odrzuciła od siebie ponure myśli, chcąc skupić się na swoich sprawach. Przecież nie była jego niańką...
     A jeżeli jej Twitter'owa znajomość była tylko okrutnym żartem? Co, jeżeli umówiła się z jakimś pedofilem lub kimś gorszym?
     W obawie rozejrzała się po kawiarni, aby mieć pewność, że w razie czego są tutaj ludzie, którzy zadzwonią po pomoc. W kącie dwie kobiety rozmawiały z ożywieniem, popijając shake'i, przy oknie siedział wczytany w gazetę mężczyzna, a na jego stoliku stały już trzy opróżnione kubki po kawie. Przez myśl przeszło jej, czy taka ilość jest dobra dla zdrowia i to o tej godzinie.
     Dzwonek wiszący na drzwiach, informujący o tym, że ktoś wszedł do środka, wyrwał ją z zamyśleń o bezpiecznej ilości wypitej kawy. Wróciła jednak do rozmyślań o tajemniczym gościu. A jeżeli się z nim nie dogada? Przygryzła wargę, coraz bardziej się stresując. Może ją wystawił?
     Przez moment miała wrażenie, jakby akcja jej serca zatrzymała się, gdy ktoś odsunął krzesło obok niej. Z nadzieją spojrzała na przybysza, jednak po chwili znów westchnęła zażenowana. Nie dość, że ktoś ją wystawił, to jeszcze teraz towarzystwa postanowił dotrzymać jej Felix. Nie, żeby narzekała, ale akurat dzisiaj nie miała humoru do zachwycania się jego obecnością. Obiegła go wzrokiem, gdy zajmował miejsce obok. Musiała przyznać, że mimo wszystko był przystojny. W sumie każdy dupek był „ciachem”, dokładnie jak on, jeżeli to, co słyszała na jego temat, było prawdą.
     – Cześć. – Rzucił, również podpierając twarz na dłoni, jakby parodiował nastolatkę.
     – Cześć. – Mruknęła, ignorując jego zachowanie. – Czekam na kogoś.
     – Na kogo? – Spytał, uśmiechając się ironicznie.
     Przyjrzała się uważnie jego twarzy. Może tacy jak on nie byli niemili, może po prostu tak wyglądał ich zwyczajny uśmiech. Nie lubiła skreślać kogoś, dopóki nie poznała jego prawdziwego charakteru. Przez plotki miałaby go znienawidzić? W podobnym wypadku powinna była kilka lat temu zerwać z Stilesem przyjaźń, też uważała, że zalicza się do „ciach” i również słyszała o nim niemiłe pogłoski. W sumie to on teraz zerwał z nią przyjaźń przez takie brednie.
     Przypomniała sobie słowa Lawsona, o tym, że Gaterson niby jest mordercą. Nie wyglądał na takiego. Może przypominał twardziela, ale w poważnych sytuacjach z nożem w ręku nie potrafiła go sobie wyobrazić.
     Zauważyła, że wpatruje się w jego oczy zdecydowanie za długo, dlatego odwróciła wzrok, odpowiadając zgryźliwie na jego pytanie:
     – Na kogoś.
     – Ale na kogo dokładnie? – Dociekał, nie dając za wygraną.
     – Na człowieka. – Przekręciła oczami, zdając sobie sprawę, że będzie ją męczył pytaniami aż mu odpowie. – Jesteś uparty, wiesz? Czekam na księcia na białym motorze. – Odparła z sarkazmem w głosie.
     – Muszę przemalowywać motor...? Nie rób mi tego.
     – Dobra, mów czego chcesz. Dokładniej czemu zawdzięczam konieczność spędzania czasu w twoim towarzystwie? – Nie przeszkadzało jej, że szatyn dotrzymywał jej towarzystwa, ale nie chciała tego specjalnie okazywać. Po chwili domyśliła się, czego może chcieć. – Tak, zapomnę o tym, co stało się w lesie.
     – Jeśli nie chcesz, nie zapominaj o tym... Ja nie chcę o tym zapominać. – Uśmiechnął się lekko, wciąż podpierając na dłoni i lustrując ją błękitnymi tęczówkami.
     – N-nie chcesz? – Zająknęła się, opuszczając dłonie na uda. Przez moment w jej umyśle zaiskrzyła nadzieja, że może w pewnym stopniu mu się podoba. Szybko jednak odrzuciła tę myśl, przypominając sobie o jego stronie szkolnego flirciarza.
     – Długo już czekasz na tę osobę? – Zmienił temat, opierając się o oparcie i przejeżdżając dłonią po ciemnych blond włosach, poprawiając ich ułożenie. W efekcie i tak sterczały w nieładzie.
      – Ta... Tak, długo. – Odpowiedziała, wciąż czując zakłopotanie po poprzedniej wymianie zdań. – W zasadzie za długo, dlatego wybacz, ale zbieram się do domu. – Wstała, składając menu i odłożyła je na miejsce. Chwyciła wiszącą na oparciu koszulę w bordową kratkę i nałożyła ją na białą bokserkę. Kątem oka zauważyła, że chłopak również wstał. Najwyraźniej nie miał zamiaru zostawić jej w spokoju.
     – Idziesz już? Nie chcesz się czegoś napić? – Sugestywnie spojrzał na jej pusty stolik i niedawno przeglądaną kartę napoi. – Mogę cię odprowadzić?
     – No, w sumie... – Poprawiła zwisający z jej ramienia warkocz, który ciągnął się do połowy klatki piersiowej.
     – Mogę cię odprowadzić? – Spytał ponownie, na co dziewczyna spojrzała na niego z uniesioną brwią.
     – Wiesz, ja... – Nie dokończyła, ponieważ chłopak ponownie przerwał jej, zadając to samo pytanie, które swoją drogą zaczęło ją już irytować. – Tak, możesz, tylko przestań się o to pytać. – Mruknęła, kierując się w stronę wyjścia. – Do zobaczenia Parker! – Rzuciła w kierunku lady, a blondyn wycierający szklankę, pomachał jej ręką, w której trzymał ścierkę. Była tutaj stałą klientką, czasami z nudów pomagała im jako kelnerka całkiem za darmo, dlatego była dobrze obeznana z pracownikami. Zatrzymała się z zażenowaniem, gdy Felix wyprzedził ją, otwierając drzwi i czekając, aż przejdzie. – To urocze, ale cokolwiek chcesz, podlizywanie się ci nie pomoże. – Wyszła przed kawiarnię, idąc w kierunku swojej ulicy, która znajdowała się niecałe piętnaście minut drogi stąd. – Nie mam dzisiaj kompletnie humoru. Wystawiła mnie ważna dla mnie osoba, pokłóciłam się z kimś ważnym... Po prostu koszmar.
     – Ważna osoba? – Spytał z podejrzanym uśmiechem.
     – Tak i nie pytaj kto. – Przekręciła oczami. W takich momentach jak ten nie żałowała, że nie mieszka w centrum Los Angeles, czy Las Vegas. Co prawda miała niedaleko do jednego z wielkich miast, jednak mieszkała w spokojniejszym mieście i dzięki temu mogła spokojnie spacerować bez przepychania się ulicą między ludźmi.
     – Hej, może przejdziemy się do parku?
     – Em... Niech ci będzie. Wolę się zgodzić na starcie niż piętnaście minut wysłuchiwać tego samego pytania. W zamian za to mogę ci zadać pytanie? – Widząc, jak chłopak z uśmiechem kiwa głową, postanowiła wykorzystać okazję na rozmowę z nim na kilka niepewnych tematów. – Dlaczego nie cierpisz Stilesa?
     Szatyn widocznie spochmurniał, przekręcając oczami.
     – Możemy o tym nie rozmawiać? – Burknął, wzruszając ramionami.
     – Mam zastosować twoją taktykę namawiania kogoś do czegoś?
     – Po prostu go nie lubię, okej? Zresztą wiesz, co wygaduje na mój temat, pewnie ci o tym mówił. – Skierował wzrok na chodnik, przypatrując się swoim butom. – Jest kilka powodów, które wolę zachować dla siebie.
     – Daj spokój, może to tylko jakieś błahostki. Może moglibyście spróbować na spokojnie porozmawiać?
     – Oszalałaś?! – Powiedział nieco głośniej, niż powinien, wprowadzając niezręczną sytuację.
     – Okej, okej... Opowiesz mi jeszcze raz twoją wersję wydarzeń z mostu? Chcę mieć pewność, o co chodziło. Wiem – dodała z naciskiem – że jesteś niewinny.
     – Dzięki, że mi chociaż wierzysz. – Wciąż ani na moment nie spojrzał jej w oczy. Skręcili w kolejną uliczkę, powoli kierując się do celu. – Niektórzy wydurniali się i siadali na barierce, ignorując wrzaski nauczycielki. Jakieś dziewczyny przykładowo robiły sobie tak zdjęcia. Jednak Stiles dziwnie wpatrywał się w dół. Podszedłem do niego z kolegą, łapiąc go za ramię w kumpelskim geście, tym samym chcąc go w razie czego przytrzymać, ale w tym samym momencie on przeskoczył barierkę... – Głos nastolatka załamał się, a on sam przygryzł wargę, marszcząc brwi. – Nie chcę o tym teraz rozmawiać.
     – Poprzednim razem mówiłeś, że on na niej siedział. – Zmarszczyła brwi, zadając mu pełne podejrzeń pytanie.
     – Boże, Darcy, to dla mnie stresujące wydarzenie. To nie moja wina, że nie chcę pamiętać szczegółów. – Mruknął, przekręcając oczami.
    – Masz rację, nie powinnam byłą wciąż cię o to pytać... Przepraszam.
    Przez resztę drogi nie poruszali żadnych ważnych tematów, po prostu wymieniali się prostymi informacjami o swoich zainteresowaniach. Dowiedziała się, że chłopak ma młodszą i starszą siostrę, że całkiem nieźle wychodzi mu śpiewanie, poza tym obiecał jej, że kiedyś zabierze ją na przejażdżkę motorem.
     Będąc u celu, zajęli miejsca na pobliskiej ławce.
     – Twoje imię cały czas kojarzy mi się z feniksem. Też odradzasz się na nowo, czy może podpalasz ludzi?
     Chłopak zaśmiał się, opierając o oparcie i obracając głowę w jej kierunku.
     – Moje imię nie ma nic wspólnego z tą legendą. Chyba. – Wzruszył ramionami, uśmiechając się na widok rozbawionej nastolatki.
     – Dowiem się kiedyś, co tak naprawdę robiłeś w kawiarni? – Spytała ze szczerą ciekawością.
     – Jak to co? Obiecałem ci, że się spotkamy, księżniczko.
     Brunetka przez chwilę patrzyła na niego ze zmarszczonymi brwiami. Po chwili na jej twarz wpłynął lekki rumieniec, gdy przyglądała mu się zszokowana.
     – Ż-żartujesz?
     – Nie. – Szepnął, mrużąc oczy. – Coś nie tak? Czyżbyś spodziewała się kogoś innego?
     – Nie, nie! Ja... Jestem mile zaskoczona, że jesteś moim, jakby to powiedzieć, tajemniczym księciem. – Pokręciła łagodnie głową, z uchylonymi ustami. – Skąd wiedziałeś, że to moje konto i dlaczego pisałeś ze mną przez internet?
     – Uważaj, jak korzystasz z telefonu, czasami można ci przez ramię przeczytać, o czym piszesz. – Uśmiechnął się, ukazując śnieżnobiałe zęby. – W ten sposób mogłem poznać, jaka jesteś. Podobno na tym portalu nastolatki pokazują, jakie są naprawdę. Ty jednak jesteś taka sama tutaj i tutaj. Poza tym normalnie byłaś codo mnie uprzedzona, a teraz przynajmniej wiesz, że da się ze mną porozmawiać.
     – Naprawdę Felix? Oszalałeś? Nie musisz pisać do mnie z anonimowego konta, żeby ze mną porozmawiać! Przecież nie jestem jakąś sławną laską w szkole. – Pokręciła głową, chowając twarz w dłoniach. – O Boże, a ja tam pisałam ci o wszystkich swoich problemach. O Boże, ty teraz to wszystko wiesz. – Wyszeptała, cały czas kręcąc głową z niedowierzaniem. Równocześnie chciała, aby to okazało się snem.
     – Hej, przecież nic się nie stało. – Zachichotał, obejmując ją ramieniem. – Darcy, nikomu o tym nie powiem. Obiecuję. – Szepnął, przyciągając ją do siebie.
     – Jaką mam pewność, co? Cholera, po co ja ci to wszystko pisałam. Ja tam narzekałam nawet na ciebie! Ja pieprzę, ty wiesz o tym, co... ty czytałeś mojego... Jasna cholera. – Jęknęła przeciągle, będąc coraz bardziej załamaną zaistniałą sytuacją. Poczuła zażenowanie na myśl o tym, że chłopak wiedział wszystko, co o nim pisała.
     – Miło słyszeć, że jestem seksowny, tak swoją drogą. – Poruszył zabawnie brwiami, opierając dłoń na jej policzku. – Tak samo miło wiedzieć, że ci się podobam. – Przysunął się do niej, złączając ich usta w delikatnym, ale długim pocałunku.
     Brunetka odsunęła głowę, powoli otwierając oczy. Spojrzała na jego usta i zamrugała, unosząc brwi.
     – Niby dupek, a tu romantyk. – Wyszeptała, patrząc mu w oczy jak zahipnotyzowana. – To na pewno nie jest jakąś taktyką do przelecenia mnie? Potraktuję cię gazem pieprzowym.
    Szatyn mimowolnie wybuchnął śmiechem, chowając twarz w dłoniach i opierając łokcie na kolanach.
     – Ty to wiesz, jak zniszczyć atmosferę. – Spojrzał na nią z rozbawieniem. – Nie, to nie jest żadna taktyka. Jak pieprzę laski, to nie fatyguję się z byciem romantykiem. Swoją drogą. – Przybliżył usta do jej ucha, szepcząc. – Nie jestem romantykiem, jestem idealnym kochankiem. – Odsunął się, wciąż rozbawiony. – Naprawdę nosisz przy sobie gaz pieprzowy?
      Cullen uśmiechnęła się lekko i zarumieniła, gdy przez jej głowę przeszło kilka nieprzyzwoitych myśli na temat określenia „idealny kochanek”. Ten pocałunek zdecydowanie różnił się od tego, gdy była otumaniona alkoholem. Zresztą tamtego nie do końca pamiętała, więc nie mógł się niczym równać z tym.
     Zachichotała na myśl o tym, że chłopak uwierzył w noszenie przez nią sprayu. Zrozumiała, że wciąż musi uważać na tego chłopaka. Może i był uroczy, ale wciąż pozostawała jego natura do zabawiania się laskami.


     – Liczę do pięciu. Gadaj, gówniarzu, o czym z nim rozmawiałeś! – Mężczyzna krzyknął na siedzącego przed nim na krześle przerażonego już chłopaka. Nastolatek uniósł na niego wzrok, po chwili ponownie skupiając swoją uwagę na jego butach. – Gadaj do cholery jasnej!! – Wrzasnął, łapiąc go za materiał bluzy i potrząsając nim.
     Chłopak zacisnął oczy, a raczej oko, ponieważ drugie zasłonięte było gazą. Ścisnął usta w wąską kreskę, lekko kiwając się w przód i w tył.
     – Ja chyba oszaleję z tym gnojkiem. To nie są żarty, dzieciaku! Możesz wszystko spieprzyć! – Mężczyzna spojrzał na niego z nienawiścią, po czym odsunął się, rzucając spojrzenie czerwonowłosej nastolatce opartej luźno o ścianę. Dziewczyna trzymała ręce splecione na wysokości klatki piersiowej, a jedną nogę zgiętą opierała o ścianę. Z ponurym wzrokiem wpatrywała się w przeciwległą ścianę. – Zawołaj Santiago, bo mnie zaraz coś trafi.
     – Um... nie. – Rzuciła krótko, wzruszając ramionami.
     – Następna strzela fochy. – Wymamrotał wściekły. – Jesteś moją córką i masz się mnie słuchać!
     – Daj mu spokój.
     – Czyli się nie dogadamy. – Stwierdził, wracając uwagą do bruneta. – Cholera jasna, co ci szkodzi powiedzieć?! Ostatnio cały czas ci odpierdala!
     – N-nie p-powiem ci. – Syknął, zwężając oczy i wciąż patrząc na podłogę.
     – Dobra, sam tego chciałeś. Mów, chyba że mam iść po niego. Santiago nie będzie z tobą rozmawiał tak jak ja. – Wbił wskazujący palec w  środek jego klatki piersiowej. – Dobrze wiesz, że on w takich wypadkach mało kiedy rozmawia z ludźmi i stosuje swoje osobiste metody. Ostatnim razem przez pół roku chodziłeś jak zegarek. Może to on powinien częściej „rozmawiać” z tobą?
    – Ja pieprzę, daj mu spokój. – Przekręciła oczami, mając dość oglądania tej sceny. Poza tym zrobiło jej się szkoda chłopaka, a tylko drobnymi radami mogła mu pomagać. –  Ten parszywy, egoistyczny skurwiel znowu cię zrani w ten sposób. – Pokręciła głową, krzywiąc się. – Proszę, Lantan, powiedz lepiej mojemu tacie o czym z nim rozmawiałeś.
     Brunet spojrzał na dziewczynę ze smutkiem w oczach, przygryzł drżącą wargę, przypominając sobie „metody”. Złapał drżący oddech, postanawiając streścić przebieg rozmowy.



══◊══

+Co myślicie o tym rozdziale? ^^ Tak, tak, kilka osób domyśliło się w komentarzach co do Twitter'owego nieznajomego. :D Wierzycie wersji wydarzeń Felixa, czy nie bardzo?
+Rozdział dedykuję przyjaciółce-czytelniczce-współautorcedrugiegobloga Killerze! ♥ Po prostu jest na zabój zakochana w parringu Darcy/Felix. ;d Nie wymienię jej blogów, ponieważ jest ich za dużo, ale polecam zajrzeć na jej profil! ^^
+Lantan miał pojawić się tylko raz, ale widzę, że Damianowi spodobała się ta postać, a to jest takim cudem, że aż musiałam dać fragment z nim. xD
+Pozdrawiam kochanych czytelników i +10 do miłości dla komentujących. <3


Dziękuję za nominację Juns oraz Malii z bloga Love other than all. ♥
[to już trzecia nominacja! :3 jak zwykle, odpowiadam na pytanka]


1. Najśmieszniejszy film, jaki widziałaś?
Agenci bardzo specjalni, Garfield... za dużo tego, żeby wymieniać. :p

2. Byłaś kiedyś w sytuacji bez wyjścia?
Nie jestem pewna, ale chyba tak. Jeżeli wciąż w takiej nie tkwię...

3. Twój największy kompleks?
Twarz. x'D Śmiesznie brzmi, ale to w sumie prawda. xd

4. Ulubiony smak gumy do żucia?
Mówiłam już, że nie lubię wyborów? Zależy od chęci, raz miętowa, raz truskawkowa.

5. Którego bohatera z Twojego opowiadania lubisz najbardziej?
Stilesa. W końcu jest głównym bohaterem. Podoba mi się jego wątek psychologiczny, dla niektórych wydaje się dziwny i jest debilem, ale po prostu wiem, co będzie się działo dalej i dlaczego itp., dlatego mnie samą on interesuje, jeżeli to w ogóle możliwe.

6. Co stanowi dla Ciebie motywację?
Do pisana? Czytelnicy i to, że są osoby, które czekają na rozwój tej historii. ♥

7. Gdzie odbyły by się Twoje wymarzone wakacje?
Wszędzie. W kosmosie, najlepiej, ale to za daleko. Uwielbiam jeździć wszędzie, a tak naprawdę nie byłam jeszcze nigdzie.. Na przykład Floryda, Kanada, Paryż, jakieś duże miasto Ameryki, Londyn, Karaiby, Tokio... no po prostu wszędzie. 

8. Miałaś w dzieciństwie wymyślonych przyjaciół?
Podobno tak, gdy miałam sześć lat. [może po prostu rozmawiałam z demonem, ten dom był jakiś nawiedzony] Ogółem żyłam w wymyślonym świecie, potem miałam od tego przerwę i teraz znów przyłapuję się na życiu w „innym wymiarze”... No cóż, tego najwyraźniej nie da się pozbyć. 

9. Największa wpadka w Twoim życiu?
Wolę się nie przyznawać. ._.

10. Twój najgłupszy kaprys?
W obecnej chwili nic mi nie przychodzi do głowy. :p

11. Jaki był Twój pierwszy telefon?
LG, niebiesko-szary, taki z klapką. Ahh, te lata: "Nigdy nie będę miała telefonu bez klapki, bo z klapką są takie fajne! ♥.♥" A teraz popyla ze smartphone'em... 

15.02.2015

Rozdział 23 [ To miało być małym pokazem czułości ]

Rozdział przeznaczony dla osób doroślejszych. Wiecie, o co mi chodzi. 

     Marco wzdrygnął się, czując chłodny powiew wiatru i splótł ręce na wysokości klatki piersiowej, pocierając dłońmi odsłonięte ramiona.
     – Ziiimno ci? –  Spytał nastolatek przesłodzonym głosem, obracając głowę w jego kierunku i lustrując wzrokiem jego aktualny stan ubioru. Spodnie od kolan w dół wyglądały, jakby dopiero wyciągnięto je z pralki, a buty z czasem przestały zostawiać za sobą mokre ślady. – Nie wygląda tak źle. – Stwierdził, chichocząc pod nosem.
     Mężczyzna w odpowiedzi posłał mu spojrzenie pełne nienawiści.
     – Nie byłoby mi zimno, gdyby jakaś mała cholera nie popchnęła mnie do wody. – Prychnął, a przez jego ciało znów przeszedł nieprzyjemny dreszcz. – Powinienem był wyrzucić cię na środek jeziora i tak zostawić.
     – Wybacz, ale nie potrafiłem się powstrzymać. – Odparł rozbawionym głosem.
     – Zabawne, naprawdę. Co ja ci zrobiłem? Chciałem tylko przemyć buty!
     – No nie dąsaj się już. – Chłopak uśmiechnął się, przekręcając oczami.
     – Nie odzywaj się do mnie. – Rzucił zgryźliwie, popychając drzwi wejściowe do motelu i ignorując pytające spojrzenie recepcjonistki na temat jego wyglądu. – Jak będę chory, to będzie to tylko i wyłącznie twoja wina.
     Brunet bez słowa, jednak ze wciąż utrzymującym się na twarzy kpiącym uśmiechem, pobiegł za mężczyzną po schodach. Gdy weszli do wynajętego przez nich pokoju, zdjął buty i skarpetki, odkładając je na krzesło. Usiadł na kanapie i powędrował wzrokiem za mężczyzną, który po zdjęciu obuwia ze smętną miną przekroczył próg łazienki i zamknął drzwi.
     Zaczął zastanawiać się, czy Marshall wiedział, że to był tylko żart. Chciał w ten sposób rozluźnić napiętą atmosferę, która zapanowała między nimi, gdy zaczął poruszać niezręczne tematy.
     Westchnął przeciągle i flegmatycznym krokiem podszedł do drzwi łazienki, które w momencie, gdy był metr od nich, otworzyły się, a z wnętrza pomieszczenia wyszedł mężczyzna ubrany jedynie w dresowe spodnie.
     – Tak, wciąż jestem zły, ale za to wpadłem na pomysł zemsty. – Wyprzedził jego pytanie.
     Mężczyzna uśmiechnął się do niego chytrze, na co chłopak cofnął się o kilka kroków. W szybkim tempie pokonał dzielącą ich odległość i złapał fragment jego koszulki, zdejmując mu ją przez głowę.
     – No dobra, a na czym będzie polegała ta... zemsta? – Zapytał nastolatek, zdezorientowany jego zachowaniem.
     Zanim zadał kolejne pytanie, poczuł przyjemny dotyk jego ust na swoich. Ignorując groźby, zarzucił dłonie na jego szyję, pogrążając się w namiętnym pocałunku. Po chwili ten znów go zaskoczył, popychając na łóżko. Potknął się do tyłu, upadając na miękki materac zakryty bordową kołdrą. Uniósł pytająco brew, gdy zaczął zsuwać z niego spodnie.
     – Chyba spodoba mi się ta kara. – Uśmiechnął się kpiąco, podpierając na łokciach.
     – Jeszcze zobaczymy. – Odparł, również posyłając mu uśmiech. Obszedł łóżko i chwycił jego nadgarstki, obracając je tak, aby mógł chwycić krawędź materacu. – Tutaj trzymasz rączki i nawet nie próbuj ich odrywać. Sprawdzimy, jak długo je tu utrzymasz. – Przybliżył się do jego ucha. – Teraz ładnie nie podglądasz, chyba że mam ci zawiązać coś wokół oczu.
    Stiles uśmiechnął się lekko, kręcąc głową i zamknął powieki. Wsłuchał się w oddalające kroki, próbując domyślić się, w którym kierunku poszedł. Szybko zrozumiał, że musi popracować nad niektórymi zmysłami, bo przez brak orientacji po pomieszczeniu nie bardzo wiedział, dokąd tamten wszedł. Po chwili uzyskał odpowiedź na nieme pytanie, gdy usłyszał dźwięk otwieranej lodówki.
     Zmarszczył brwi, zastanawiając się, na co wpadł mężczyzna. Splótł dłonie pod karkiem, rozluźniając się. Po chwili usłyszał zbliżające się kroki.
     – Miałeś trzymać ręce u góry, ale niech ci będzie. Wiesz... – W jego głosie zabrzmiało zawahanie. – Jesteś pewien, że cokolwiek się stanie, nie będziesz miał urazu? Nie chcę cię skrzywdzić.
     – Nic mi nie będzie. Możesz robić cokolwiek chcesz. – Uśmiechnął się, wciąż posłusznie nie otwierając oczu. – Poza tym, skoczyłem dla ciebie z okna, bardziej mnie nie skrzywdzisz.
     – No patrz, dalej będziesz mi to wypominał...
     Nastolatek nagle wzdrygnął się, czując w okolicy pępka dotyk lodowatej powierzchni jakiejś kostki. Ścisnął dłonie w piąstki, starając się nie otwierać oczu.
     – Jasna cho–o–olera, to jest zimne! – Jęknął, przygryzając wargę.
     – No co ty nie powiesz. – Odparł, siedząc obok na łóżku i z rozbawieniem przyglądając się chłopakowi, który z każdym dotykiem lodu urywał gwałtownie oddech. – Ziiiimno ci? – Odgryzł się pytaniem, które wcześniej zadał mu Stiles, chcąc go zdenerwować. Musnął lodem okolice jego podbrzusza, a następnie zaczął leniwie przesuwać topniejącą już kostkę po jego wewnętrznej stronie uda.
     – D–dobra, przepraszam za popchnięcie cię do wody, możesz już przestać!
     – Nie. – Zaśmiał się pod nosem. Lód, który stopił się w jego dłoni, automatycznie ją ochłodził, dlatego, gdy wsunął dłoń w jego bokserki, nastolatek zerwał się gwałtownie, otwierając oczy.
     – Oszalałeś?! Kurwa, masz lodowate ręce! – Rzucił z wyrzutem, łapiąc jego ramię.
     Mężczyzna, zamiast mówić cokolwiek, złączył ich usta, popychając go z powrotem do pozycji leżącej, tym samym kładąc się na nim i podpierając łokciem wolnej ręki. Zaczął miarowo poruszać ręką, pogłębiając intymny pocałunek. Chłopak wciąż ściskał w dłoniach pierzynę, aż dłoń Marshalla ogrzała się pod wpływem dotyku ciepłego członka.
     – To miało mnie skrzywdzić? – Wymruczał, gdy usta mężczyzny odsunęły się od jego.
     – Niee, to miało być małym pokazem czułości. – Z uśmiechem zsunął z niego bokserki i odsunął się, chwytając jakąś butelkę.
     – Czułości? Skoro to było czułe, to co ty chcesz mi zrobić? – Uniósł pytająco brew. Jęknął gwałtownie, gdy poczuł w sobie rozgrzanego członka mężczyzny, jednak ten dotyk był inny niż poprzednim razem. Odchylił głowę do tyłu, wplatając dłoń w swoje włosy. Z ulgą zauważył, że ten nie robił nic więcej, pozwalając mu przyzwyczaić się do tego uczucia.
      – Hm, nie podoba się? – Spytał, jednak dobrze znał odpowiedź, dlatego nie oczekiwał jej. Nachylił się, muskając jego szyję. – Chyba ci wystarczy tej czułości, co nie? – Zaśmiał się, składając mocny pocałunek na jego ustach.
      Wciąż odchylając głowę, zaczął oddychać głęboko, gdy ten wysunął się z niego, po czym powtórzył ruch. Teraz wyraźnie dostrzegł różnicę, między stosunkiem z zabezpieczeniem, a bez. Może była ona niewielka, jednakże przyjemniejsza. Spojrzał mu głęboko w oczy, cicho pojękując, gdy przyśpieszał ruchy. Przygryzł wargę, chcąc w ten sposób odreagować na czymś niewielki ból. Mężczyzna włożył leżącą obok koszulkę do jego ust, tak aby mógł ją przygryźć.
     – Nie chcę, żebyś przegryzł sobie wargę lub zwrócił uwagę reszty gości w motelu. – Wyjaśnił z lekkim rozbawieniem, a następnie złapał jego nadgarstki, przenosząc nad jego głowę i wszedł w niego z większą siłą, starając się utrzymać takie tempo.
     Skupił swoją uwagę na jego ustach, z których wydobywał się przyduszone przez materiał jęki. Uśmiechnął się, podniecony tym widokiem. Poniekąd podobało mu się, gdy chłopak był mu całkiem uległy.
     Myśląc o tym, nieświadomie pogłębiał ruchy, o czym świadczyło lekkie wyginanie kręgosłupa przez nastolatka. Ścisnął mocniej jego nadgarstki i kontynuował szybkie pchnięcia, z uchylonymi ustami, z których wydobywały się urywane oddechy. Wyglądał jego zdaniem seksowniej niż zwykle, gdy na moment uchylił ciemne, zaszklone oczy. Zdecydował się puścić jego ręce i nachylił się bardziej, kładąc łokcie po obu stronach jego głowy, delikatnie drażniąc kilkudniowym zarostem jego policzek.
     Stiles przymknął oczy, wbijając paznokcie w wewnętrzną skórę dłoni. Nie był pewny czy odczuwał więcej przyjemności, czy bólu. W zasadzie na równi. Odetchnął w głębi z ulgą, gdy ten puścił jego obolałe już nadgarstki. Zaczynał już powoli rozumieć znaczenie zero czułości, ponieważ teraz pod powiekami zakręciło mu się kilka łez spowodowanych bólem, jednak coś powstrzymywało go przed przerwaniem współżycia. Materiał trzymany w ustach, owszem chronił, aby nie przegryzł sobie wargi, ale równocześnie lekko go podduszał.
      Wygiął się mocniej, gdy owijając nogi wokół jego pleców, pozwolił mu na głębszą penetrację. Odczuł różnicę ich wieku w dość bolesny sposób. Starszy od niego o kilka lat mężczyzna najwyraźniej zapomniał o tym, jak silne są ruchy przez niego wykonywane. Z drugiej strony sam chciał takiego kochanka i owszem nawet ból był tego wart. Odpychając od siebie nieprzyjemne myśli, skupił się całkowicie nad tych dobrych stronach.
     Wtulił się do mężczyzny, ignorując piekące łzy. Pokręcił lekko głową, otwierając oczy. Próbował wypluć materiał, ale w efekcie zaczął się naprawdę podduszać. Mężczyzna wciąż skupiony był na głębokich ruchach, chowając głowę w zagłębieniu jego szyi. Kolejną różnicą, jaką dostrzegł w seksie bez zabezpieczenia, było to, że teraz dokładnie czuł jego naprężonego członka.
     Przymknął oczy, łapiąc nagle głęboki oddech, a na swoich ustach odczuł teraz przyjemny dotyk ust mężczyzny. Przez jego ciało przebiegł dreszcz, gdy ciepła substancja wypełniła jego wnętrze. Jęknął, oddychając płytko. Otwierając oczy, napotkał czuły wzrok mężczyzny, który wpatrywał się w niego z uchylonymi ustami.
     – Wyglądasz uroczo z policzkami zaczerwienionymi ze zmęczenia. – Jego głos zniekształcony był przez delikatną chrypkę.
     – A ty wyglądasz seksownie, gdy jesteś zmęczony. – Szepnął, nie mogąc oderwać wzroku od jego twarzy.
     Chłopak pobudził się natychmiast, gdy ten zaczął dłonią energicznie pocierać jego członek. Marco ponownie pochylił się nad nim, wsuwając swój język do jego ust, tym samym namiętnie go całując. Był wdzięczny, że ten przyciskał swoje usta do jego, ponieważ gdyby nie to, dochodząc na pewno obudziłby część osób.
     – Tak, byłeś uroczy i czuły. – Wyszeptał chłopak, drażniąc się z nim.
     – Nie kłam, bo i tak ci nie uwierzę, że ani przez moment cię nie bolało. – Zaśmiał się łagodnie, kładąc obok i obejmując dłonią jego brzuch, następnie przyciągając go do siebie. – Nie udawaj, że cię nie zmęczyłem. – Wyszeptał do jego ucha.
     Stiles odwrócił się, pozwalając, aby ten wtulił się do jego pleców. Marshall złożył delikatny pocałunek na czubku jego głowy. Teraz naprawdę czuł się bezpiecznie, czuł, jakby mógł zaufać mu w każdej kwestii. Owinięty ramionami mężczyzny, przymknął oczy, relaksując się kojącym dotykiem jego ciała. Był jednym z tych, którzy uwielbiali się przytulać. Znajdowanie się w czyichś ramionach było najcudowniejszym uczuciem na świecie.
     – Dobranoc, Stiles. – Wyszeptał, gładząc jego dłoń i tworząc na niej palcami delikatne kółka. Po chwili powiedział coś jeszcze, ale niemal niesłyszalnie. Mimo to chłopak nie zastanawiając się dłużej, pogrążył się w sennej rzeczywistości.

══◊══

+Taki spóźniony „prezent” dla Was na walentynki. ^-^ (przyznać się kto obchodzi walentynki, a kto wali tynki)
Chcę z całego serduszka podziękować Sekasorto, za cudowną pracę, którą zrobiła dla mnie w ramach bardzo, bardzo, bardzo (...) spóźnionego prezentu z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Jej komputer – cham jeden – odmawiał współpracy, dlatego tyle to trwało. Dlaczego dziękuję? Otóż podjęła się ona napisania parodii w formie one-shota mojego opowiadania, podczas gdy Marco zabiera Stilesa na bożonarodzeniowy wyjazd na Mazury. Polska wódka i wywód na temat „Ikea metod” – zapamiętam to do końca życia. :D Czytało się świetnie, były zabawne, jak i urocze fragmenty, dziękuję Ci!! ♥ Moją dokładniejszą opinię znasz bardzo dobrze. <3
+No tak, dedykacja również dla Rudej. Podczas pisania pierwowzoru tej sceny mój sześcioletni kuzyn wszedł mi do pokoju z laptopem, puszczając na full „Ruda tańczy jak szalona!” Nie cierpię go. :| To oczywiście dogłębnie zniszczyło wenę. Następnie opowiadając to mojej koleżance, która ma właśnie wspomnianą wcześniej ksywkę, powiedziała, żebym podczas pisania tej sceny przypominała sobie tę piosenkę. I owszem w pewnym momencie przypomniała mi się ona. Nie cierpię Cię. -,- Po przesłuchaniu tej piosenki zrozumiecie, dlaczego ciężko się skupić...
+Mam nadzieję, że scena jakoś mi wyszła. Wiecie, wciąż się uczę. Pierwszy raz jej nie przerwałam żadnym telefonem czy czymś takim! :D
+Jak to się dzieje, 19 tys. wyświetleń, a pod rozdziałami po około 9 komentarzy... W sumie to nie narzekam, bo się cieszę nawet z tych 9. ♥ :3
+Pojawiła się strona Autorka. Tam możecie znaleźć możliwości skontaktowania się ze mną. Nie brakuje również możliwości napisania jakiegoś bezsensownego hejta na asku! :p
+Przewiduję również dodanie playlisty na górze jakichś tematycznych lub nie piosenek, które pomagają mi przy pisaniu. Będziecie mogli dobrowolnie je puszczać. ;)
+R.I.P ferie – możecie mi współczuć. :c

8.02.2015

Rozdział 22 [ To sposób w jaki on sprawia, że się zakochujesz ]

     Chłopak obrócił głowę, zadzierając ją do góry, przyglądając się w milczeniu twarzy mężczyzny idącego koło niego. Chciał zapamiętać jak najwięcej szczegółów, w końcu nie był pewien czy będzie miał jeszcze okazję spędzać z nim czas w ten sposób.
     Błądzili po lesie od dwóch godzin, czasem wymieniając parę zdań, ale głównie podziwiając naturę oraz po prostu odpoczywając od wszystkiego. W pewnym momencie Marco przystanął, stając przed chłopakiem.
     – Mam wrażenie, że coś cię dręczy. Co jakiś czas wydajesz się rozkojarzony. – Chwycił delikatnie podbródek chłopaka, zmuszając go do patrzenia na siebie, tym samym nie pozwalając na odwrócenie wzroku. – Możesz mi ufać, tak? – Wypowiadał każde słowo ze spokojem zabarwionym smutkiem.
    – Jeżeli mam być szczery... Ja... – Przygryzł ostrożnie wargę, tak aby niczego nie zauważył. – Czuję się... kiepsko. Potwornie kiepsko. Niszczę uczucie... Mogłem wtedy darować sobie głupie pomysły Darcy. Mogłem po prostu iść do domu, a nie brać się na odwagę o porozmawianie z tobą.
     – O to chodzi... – Delikatnie podrażnił kciukiem skórę jego policzka. – Słuchaj, to nie twoja wina, nie myśl o tym. To uczucie... ono samo wyblakło. To i tak nie miało sensu.
     – Gdybyś mnie nie poznał, naprawilibyście to. – Odparł ponuro.
     – Stiles, są rzeczy, których nie da się naprawić. – Wzruszył bezradnie ramionami. – Tak czy siak ją okłamywałem. Dzięki tobie przynajmniej potrafię na jakiś czas zostawić za sobą wszystkie problemy, nie myśleć o niczym. – Posłał mu uśmiech, starając się dodać chłopakowi otuchy. – Zdaje mi się czy kiedyś miałem cię nauczyć pewnej rzeczy? Jak to było? Jakoś tak pływanie czy coś...
     – O nie. Nie. – Podążył błagalnym wzrokiem za Marshallem, który odwrócił się do niego plecami, idąc przed siebie. Chłopak zaczął biec w jego kierunku, w pewnym momencie wybijając się w powietrze i łapiąc jego karku, nogami owijając jego biodra.
     – Cholera, Stiles! Wystraszyłeś mnie. – Uśmiechnął się szeroko, kręcą głową. Wciąż idąc, obrócił głową, składając pocałunek na jego policzku. – Zgaduję, że potrafiłeś tak wyskoczyć przez akrobacje? – Bardziej stwierdził, niż zapytał, uśmiechając się pod nosem. Wsunął ręce pod jego kolana, pomagając mu utrzymać równowagę. – Twój błąd, teraz możemy iść prosto nad jezioro. Przynajmniej mi nie zwiejesz. – Zaczął kierować się we wspomnianym kierunku, ignorując protesty chłopaka. Wcześniej przestudiował mapę lasu, co jakiś czas sprawdzając, czy nie zeszli ze szlaku.
     – Jeżeli będziesz próbował zaprzyjaźnić mnie z wodą, tak jak z łańcuchami, to daj mi się chociaż pomodlić. Ostatnim razem mogłem złamać kark. – Burknął, przytulając się mocniej do jego pleców. Położył głowę na jego ramieniu, przy okazji delikatnie muskając ustami jego szyję. Uszczypnął go zębami, chichocząc. – Jest tyle innych rzeczy, które moglibyśmy robić...
     – Nie namawiaj mnie. Poza tym jesteśmy już na miejscu.
     Stiles spojrzał w kierunku jeziora, którego woda nie była tak czysta i przejrzysta jak w basenie. Dobitnie przypominał odcień wody, do której wpadł wtedy z mostu... Kurczowo objął mężczyznę, chowając twarz w jego ramieniu. Przygryzł wargę, za wszelka cenę unikając patrzenia na swój koszmar.
     – Nie, proszę, nie chce. – Wyszeptał gorączkowo.
     – Zaufaj mi. – Odparł łagodnie, siłą zdejmując go ze swoich pleców. Obrócił się do niego przodem i westchnął przeciągle, gdy chłopak jak przerażone dziecko natychmiast z zamkniętymi oczami wtulił się do jego klatki piersiowej. Przejechał delikatnie dłonią po jego plechach. Nie miał pojęcia, że nieprzeźroczysta woda przerażała go do tego stopnia. – Będzie dobrze, tak? – Zapytał i zmarszczył brwi, widząc jak Stiles niemrawo kręci głową. W jego głowie zagościła myśl, że kiedyś odpłaci się gnojkowi, który mu to zrobił. Również go objął, całując czubek jego głowy. – Nie odpuszczę. Kiedyś musisz stawić temu czoła. – Po tych słowach, zdjął z niego koszulkę, a raczej zmusił go do tego. Również pozbył się górnej części garderoby. Delikatnie położył dłonie na jego biodrach, uprzednio odpinając rozporek, zaczął zsuwać z niego kolejne ubranie. Z trudnością, ponieważ wtulony chłopak uniemożliwiał mu ruchy, zdjął z siebie spodnie. – Chodź, będzie okej. – Szepnął czule. Zrozumiał, że wrzucenie go do wody, byłoby najgorszym, co mógłby zrobić.
     – B-boję się. – Wyjąkał, wbijając palce w plecy mężczyzny.
     – No chodź. – Spróbował zmusić go do ruszenia się z miejsca, chociaż o krok. – Wiem. Matko, to będzie straszne... This is how you remind me./Oto jak mi przypominasz.  – Zaczął nieco ochrypłym głosem. – Of what I really am./Czym naprawdę jestem. – Stiles uniósł wzrok, przyglądając mu się z zaciekawieniem. –  It's not like you to say sorry./To nie w twoim stylu, przepraszać. I was waiting on a different story.../Czekałem na inną bajkę... – Nie przestawał śpiewać, cofając się do tyłu. Chłopak zaskoczony jego śpiewem podążał za nim, wsłuchując się w słowa piosenki. – This time I'm mistaken./Tym razem to ja się myliłem. For handing you a heart worth breakin'./Dając ci serce warte złamania. – Uśmiechnął się, zadowolony, gdy poczuł, jak weszli do wody. – I co? Nie było tak źle.
     Lawson spojrzał na swoje stopy, które woda delikatnie łaskotała.
     – Dlaczego nie powiedziałeś, że potrafisz śpiewać?
     – A tam, ten fałsz to nie śpiew. Właśnie się upokorzyłem. Teraz w zamian za to wejdź do wody. Proszę.
     – Może i to nie było całkiem czyste, ale masz głos. Brakuje ci jedynie poćwiczyć i pracować nad tym. – Odparł spokojnie, powoli idąc za mężczyzną. Spostrzegł, że ten wciąż trzymał jego rękę, co spowodowało, że na jego twarz wpłynął delikatny rumieniec. Odwrócił wzrok od ich splecionych dłoni, próbując skupić się na czymś innym. Z czasem przywykł do intymnych sytuacji między nimi, ale sprawy związane z okazywaniem uczuć wciąż go zawstydzały.
     Marco objął go nagle w pasie, ciągnąc w głąb wody.
     – Nie! Puszczaj! Co, jeśli tam jest spad?! – Krzyknął przerażony, próbując się wyrwać.
     – Głuptasie, masz wody ledwo co powyżej brzucha. – Zaśmiał się, przejeżdżając palcem po wspomnianym miejscu. – Dobra, stój tutaj, a ja udowodnię ci, że tam nie ma żadnego spadu. – Westchnął teatralnie i zaczął stawiać kolejne kroki. Gdy woda dosięgała mu prawie do podbródka, nagle wpadł pod wodę, robiąc przy tym straszliwy plusk.
     – Marco? – Brunet zmarszczył brwi, przyglądając się ciemnej tafli. – Marco? – Powtórzył pytanie, wciąż wyszukując wzrokiem mężczyzny. – To nie jest śmieszne, wyłaź. – Westchnął i chwycił dłońmi ramiona, gdy po jego ciele przebiegła gęsia skórka. Słońce powoli zbliżało się ku zachodowi, co powodowało, że robiło się coraz chłodniej. – To nie jest, kurwa, zabawne. – Powiedział nieco głośniej, stawiając przed siebie kilka kroków. – Żartujesz sobie. Po prostu chcesz, żebym wszedł do wody. – Zaczął gwizdać, udając brak wzruszenia. Skrzywił się, niepewnie rozglądając po otoczeniu. Turyści przyjeżdżali jedynie w weekendy i to nie licznie, ponieważ większość wolała spędzać czas na plaży. – Nie ma szans, nie wytrzymałbyś tyle pod wodą. – Wyszeptał desperacko, gdy powierzchnia wody nie poruszała się w żadnym miejscu. Zaczął iść przed siebie, do momentu, gdy woda dotknęła jego podbródka. Zatrzymał się gwałtownie, ponieważ w jego głowie znów zawitał obraz z wycieczki szkolnej. Wizja pojawiła się i znikła równie szybko, wypchnięta obawą. – Marco! – Wrzasnął, rzucając się przed siebie do wody. Zakrztusił się, desperacko machając rękami. W odruchu zgiął nogi, próbując nimi poruszać, zapominając o tym, jak blisko niego znajdował się brzeg. Ponownie zachłysnął się wodą, przymykając oczy. Równie szybko poczuł, jak ktoś mocno go obejmuje, przyciskając do nagiej klatki piersiowej.
     – Cśś... – Wyszeptał, składając pocałunek na jego skroni. – Przepraszam, myślałem, że pod wpływem adrenaliny dasz radę przepłynąć choć kawałek. Już nigdy tak nie zrobię, obiecuję.
     Stiles usłyszał nad swoim uchem głośne oddechy mężczyzny, które mimowolnie go uspokajały. Wsłuchał się w ten miarowy dźwięk.
     – Czasami mam cię dość. – Uśmiechnął się, słysząc śmiech Marshalla. – Jakim cudem byłeś tak długo pod wodą?!
     – Należałem kiedyś do szkółki pływackiej, ale mi się znudziło. Pływasz w tę i z powrotem, w tę i z powrotem. Lepsze były zajęcia boksu. Mocno cię wystraszyłem? – Spytał niepewnie.
      – Trochę tak. – Przyznał zgodnie z prawdą. – Możemy już usiąść na brzegu? Robi się chłodno.
      – Jasne. – Odparł szybko.
     Po chwili, po tym, jak zdążyli się już ubrać, zajął miejsce obok nastolatka, obejmując go ramieniem i pozwalając, aby się do niego wtulił. Czując przyjemne ciepło bijące od niego, wpatrzył się w gładką powierzchnię jeziora.
     – Stawiłem czoła wejściu do wody. Kiedy ty stawisz czoła swojemu koszmarowi? – Nastolatek podjął temat, gładząc melancholijnie dłonią udo Marshalla.
     – Jakiemu koszmarowi? – Zapytał niepewnie, marszcząc brwi.
     – Kiedy powiesz jej prawdę. – Znów zapadła, tym razem ponura cisza. Chłopak spodziewał się tego, dlatego cierpliwie czekał na odpowiedź. Robiło się coraz ciemniej, a las wydawał się tajemniczy i ponury. Cieszył się, że Marco z nim jest, inaczej nie dałby rady sam wrócić.
     – Nie wiem, nie mam pojęcia. – Odparł nieco napiętym głosem, a jego twarz przybrała łagodny grymas irytacji.
     – Nie możesz jej wiecznie oszukiwać.
     – Stiles, zrozum jak mam jej to powiedzieć? Po prostu usiądę z nią rankiem przy stole, jedząc spokojnie śniadanie i nagle palnę „Słuchaj, Jess, zdradzam cię.” Wolę zostawić to tak jak jest. Stopniowo oddalamy się od siebie. Gdy uczucie całkiem pryśnie, rozstanie nie będzie dla niej tak bolesne. Ranię ją, chociaż ona nie zdaje sobie z tego sprawy. Wolę ją okłamywać i dusić to w sobie, niż ma wiedzieć, dlaczego to się tak potoczyło.
     – Chcesz z nią zerwać...?
     – No, a po cholerę mam jej to mówić?! Żeby po prostu wiedziała?! – Spojrzał na niego jak na głupka. Skrzywił się, widząc urażony wyraz twarzy nastolatka. – Lepiej zmieńmy temat... Ja coś zaśpiewałem. Teraz twoja kolej.
     Stiles zmarszczył brwi, zdenerwowany ciągłym unikaniem tematu przez mężczyznę. Po prostu chciał o tym porozmawiać i mieć to z głowy. Przypominając sobie pewną piosenkę, postanowił wciąż nie zmieniać tematu. Odchrząknął, odsuwając się od niego i przysuwając kolana bliżej brzucha.
     Pretty girl is suffering / Piękna dziewczyna cierpi     while he confesses everything / podczas gdy on wszystko wyznaje
     
Marco skrzywił się i zirytowany spojrzał na niego. Nastolatek zignorował jego spojrzenie, kontynuując. Jego głos brzmiał podobnie jak oryginalnego wykonawcy.
     Pretty soon she'll figure out / Bardzo szybko zrozumie
     what his intentions were about / jakie były jego intencje
     
Marshall odwrócił wzrok, splatając ręce na wysokości klatki piersiowej. Lawson odetchnął w duchu, ponieważ czułby się niezręcznie, gdyby ten patrzył na niego, podczas gdy z jego ust wydobywałyby się kolejne słowa piosenki. Słowa, które niekonkretnie mogły się odnosić do Jessici.
     And that's what you get for falling again / A oto co dostajesz, za ponowne zakochanie
     you can never get him out of your head / nigdy nie wyrzucisz go ze swojej głowy
     And that's what you get for falling again / A oto co dostajesz, za ponowne zakochanie
     you can never get him out of your head / nigdy nie wyrzucisz go ze swojej głowy

     Poczuł jak mimowolnie pieką go policzki, sugerując, że pewnie wygląda teraz podobnie do pomidora. Odwrócił wzrok, starając się obojętnie dokończyć piosenkę.
     It's the way that he makes you feel / To sposób w jaki się przez niego czujesz
     It's the way that he kisses you / To sposób w jaki on cię całuje
     It's the way that he makes you fall in love / To sposób w jaki on sprawia, że się zakochujesz
     
Ostatnie słowa zaakcentował ciszej niż powinien, wpatrując się teraz w horyzont. Siedząc tak w całkowitej ciszy, zaczął zastanawiać się nad innymi rzeczami, byle by nie myśleć o zaistniałej sytuacji. Przypomniał sobie chłopaka ostrzegającego go przed śpiewem.
     Ups.
     Pomyślał, wciąż czując złość na zachowanie jego rówieśnika, który robił sobie z niego żarty. Poczuł delikatny powiew chłodnego wiatru, dlatego objął się rękoma, pocierając ramiona.
     – Przepraszam. – Rzucił, zawstydzonym tonem. Nie potrafił dłużej usiedzieć w takiej ciszy. Poza tym chciał już wracać. Wizja wędrówki wieczorem po lesie nie uśmiechała się do niego, nawet jeżeli tuż obok niego szedłby mężczyzna.
     – Nie masz za co. To nie twoja wina. – Pokręcił głową, z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Widoczne było, że rozmyślał nad czymś intensywnie. – Czy ta piosenka ma dla ciebie jakieś znaczenie? – Rzucił nagle, pesząc swoim pytaniem chłopaka.
     – Trochę... Wiesz, tak jak każda piosenka, którą znam... Każda piosenka ma jakieś znaczenie. – Zaczął wymyślać na poczekaniu jakąś wymówkę.
     – Aaa, okej. – Marco wstał nagle, wzdychając. – Idziemy już?


══◊══

+Stiles w końcu porusza „niepewne” tematy...
+Mam nadzieję, że rozdział się podobał! Jest ktoś, kto, chociaż o 1% polubił tych bohaterów? [tak, tak, D. i S., mówię o Was xd] Nie no według ankiety to większość lubi Stilesa i Marco. (huh! :3)
+Sarco, też „para”, nie muszę jedynie spotykać się w intymnych sprawach. Ten rozdział postanowiłam napisać w takim spokojnym stylu.
+Rozdział o czwartej rano, tylko Imaginacja tak potrafi!
+Cieszy mnie, że nie przeszkadzają Wam dłuższe rozdziały! ;)
+Dziękuję za komentarze, które pomagają w utrzymywaniu weny! ^-^


Dziękuję Sarabeth M., która jest taka kochana i nominowała mnie do Libster Award [no wiem, wiem, narzekałam ci w komentarzu, ale chodziło o to, że nie chce mi się wymyślać pytań i nominować innych blogów... ^-^]
Tradycyjnie odpowiadam jedynie na pytanka...

1. Co nakłoniło Cię do pisania?
Zobaczyłam zdjęcie Stilesa na Tumblrze i mnie oświeciło, że właśnie tak wygląda postać z mojej wyobraźni. Nie no, a tak serio (dobra, tamto jest w kilkunastu procentach prawdą...) to chciałam napisać jakąś historię, ale kombinowałam, że musi być ona oryginalna. Strasznie chciałam stworzyć coś, co będzie zaskakiwało.
Do ogólnego pisania nie pamiętam, co mnie zachęciło. Pamiętam tylko, że mój pierwszy blog był opowiadaniem o 1D...  Po prostu zaczęłam pisać to, co sobie wyobrażałam. Już wtedy kombinowałam z fabułami... Na przykład opętane dziecko, rodzeństwo opętane przez klątwę upadłego anioła... Ogółem bardziej tworzyłam horrory. 

2. Jesteś osobą pewną siebie, czy wręcz przeciwnie?
Ha-ha-ha-ha. Każdy, kto mnie zna w prawdziwym życiu powie jedno - bliżej mi do zamknięcia się w pomieszczeniu do końca życia niż byciem pewnym siebie. Jestem przeciwieństwem tego. Gdy kogoś nie znam boję się w ogóle zacząć rozmowę...

3. Jakie książki/komiksy/filmy czytasz/oglądasz najchętniej?
Pisz bloga. Czytaj mało książek, prawie w ogóle nie oglądaj filmów, nie czytaj komiksów, a jakimś cudem miej wyobraźnię. Like a boss... Film, który mogę oglądać w kółko i w kółko to Transformers. W sumie to oglądam to w kółko i w kółko. Książka? Czytam wszystko, nie mam swojego ulubieńca. Jeszcze.
Teraz tak, żeby uratować swoje życie. Kocham książki, kocham czytać książki!!! [serio lubię, ale wolę się zabezpieczyć, bo po przeczytaniu odpowiedzi Sarabeth na temat co robi, gdy ktoś nie lubi czytać od dziś nie będę narzekać nawet na lektury]

4. Kawa czy herbata? A może soczek?
Herbata. Nałogowo. Co by się nie działo to ciepła herbata!

5. Co sądzisz o tym, co się obecnie dzieje na świecie?
Jak tak dalej pójdzie, to się wszyscy pozabijają...
Nietolerancja. Każdy ma swoje zdanie, ja to toleruję. Tylko bez przesady, to, że ktoś jest homo lub innej rasy nie oznacza, że zaraz [cytuję kolegę z klasy - jak się domyślicie, nie lubię go] „Takich spalić na stosie!” Przeszkadza ci to? To się przymknij i zachowaj tę opinię dla siebie, a nie dokuczasz i wyżywasz się na osobach, których nie tolerujesz. Ja nie biegam z koszulką „Kocham Homo” -,- Jeszcze...
 Wojny. Czasami leżę i próbuję zrozumieć, po co ktoś je wszczyna. No co zrobisz, nic nie zrobisz.
Bieda. Zacofanie. Gwałty...
Nie oszukujmy się, szlachta nadal pozostała. Bogaty = coś znaczysz.

6. Sądzisz, że odnosisz sukces, pisząc bloga?
Tak. W końcu to mój pierwszy blog, gdzie tyle osób zainteresowało się tą historią! To jedna z niewielu rzeczy, z których mogę się cieszyć jak z sukcesu.

7. Co sądzisz o sobie?
Toleruję (prawie)wszystko, często mam humorki, nienawidzę chamstwa, mam nie tak z psychiką(no nie aż tak jak Stiles), boję się rozmawiać z kimś, kogo nie znam, często dostosowuję swój charakter do osoby, z jaką rozmawiam w prawdziwym życiu(chyba że dobrze ją znam), siedzę cały czas w domu, jestem inteligentnym leniwcem, który, żeby nie sprzątać w pokoju opowiadał rodzicom pięciominutowy referat, że ja widzę w tym sens świata, jak się z kimś zaprzyjaźnię, to potrafię się przyczepić jak rzep i robić wszystko, aby pokazać jak mi na tej osobie zależy, jestem strasznie niezdecydowana i niepewna (taka Fluttershy z My Little Pony), nie wzruszają mnie dramaty, a płaczę, wtedy gdy na przykład: Czkawka krzyczał po Szczerbatku, a to nie była jego wina (!:c), jestem strasznie dziecinna, z czyjejś perspektywy, dopóki mnie nie pozna myśli, że jestem cichym kujonem, a jak mnie pozna, to mówi, że jestem psychiczna... Dobra, myślę, że tyle wystarczy, bo pewnie już połowa jest przestraszona tym opisem. :|

8. Jest jakiś sen, który szczególnie zapadł Ci w pamięć?
Nie wiem czemu, ale byłam chłopakiem. Obudziłam się w psychiatryku w białym pomieszczeniu umazanym krwią. Miałam kontrolę i musiałam stamtąd uciec jeszcze z jakąś dziewczyną. Wyskoczyłam przez okno (chyba nie muszę wspominać, jak bardzo panikowałam, bo gonił mnie szef tego obiektu razem z oddziałem) z paniki skoczyłam z trzeciego piętra, łamiąc sobie nogę w łydce (później przez cały dzień miałam wrażenie, że boli mnie to miejsce). Uciekałam i chowałam się po całym mieście, a na końcu tę dziewczynę złapali, ja jako ten chłopak stałam na końcu klifu. Nagle do mnie doszło, jak potworne rzeczy oni mi zrobią, jak mnie dopadną, te wszystkie eksperymenty i tak dalej, że nie zastanawiając się ani chwili skoczyłam z tego klifu.
Tak wiem, wtf? Ale był fajny, taki thriller.

9. Do czego dążysz w życiu?
Nie wiem. Nie mam pojęcia. Chociaż mogłabym powiedzieć, że do wykorzystania swojej wyobraźni, napisania czegoś oryginalnego i kto wie może wydania tego w formie książki. Chociaż bardziej wolałabym stworzyć film. Spodziewajcie się za kilkanaście lat kinowej wersji Tell me your story, Stiles. (taki tam suchar)

10. W skali od 1 do 10, jak wysoko ocenisz swojego bloga? Dlaczego tak, a nie inaczej?
Dam sobie... no nie wiem, z 6-7/10 [taki tam narcyz] Pierwszy raz nie kończy mi się wena, mam fantastyczny zwiastun i szablon, ktoś to czyta i komentuje, ktoś stale odwiedza... Żyć nie umierać. ♥

11. Istnieje ktoś, za kogo jesteś gotów oddać życie?
Gdybym miała kilka żyć, to mogłabym wymienić kilka osób, ale tak to raczej nie. Nigdy bym sobie nie odebrała życia, ponieważ chcę żyć jak najdłużej. I skrycie marzę, że jakimś cudem dożyję ery robotów lub zagłady przez roboty...

Przyznać się, kto przestał w połowie czytać przestraszony odpowiedziami?

Pozdrawiam, a autorom życzę weny!

3.02.2015

Rozdział 21 [ Nie możesz śpiewać ]

      Wyszedł z terenu szkoły, jak zwykle wkładając ręce do kieszeni bluzy. Bez Darcy czuł się nieswojo, mimo wszystko uznał, że tak musi być – po prostu. Uznał, że zdoła się do tego przyzwyczaić tylko potrzeba mu trochę czasu. Nie miał również zamiaru nikomu przyznawać się, że za nią tęskni. Od dziś jej nienawidzi, musi jej nienawidzić. Tylko dlaczego. Tylko dlatego, że chce być z kimś, kto go nienawidzi? Znów poczuł dziwny mętlik w głowie, dlatego postanowił więcej o tym nie myśleć, tylko zainteresować się otaczającym go światem.
     Chcąc wprowadzić swój „plan” w życie, zatrzymał się i usiadł na ławce. Przecież otaczający go ludzie nie byli tacy źli, prawda? Chwilę później tuż przed nim przeszły dwie rozchichotane dziewczyny, które dostrzegając go, zaczęły głupio się do siebie uśmiechać, szepcząc coś.
      Co ja tam o tym, że wszyscy są mili, jeśli da się im szansę?
     – Hej, Stiles, to prawda o tym, co mówi Maggie? – Nagle zatrzymały się, a jedna z nich rzuciła pytaniem w jego kierunku z lekką kpiną w głosie.
     – A co mówi? – Odpowiedział pytaniem na pytanie.
     – No, że uprawiałeś seks i coś o tym, że jesteś w tym dobry. – W międzyczasie jej koleżanka zachichotała.
     – Tak bardzo cię interesuje, kto pieprzy twoją znajomą? – Odgryzł się, będąc zirytowanym krążącymi o nim plotkami. Może nie były one obraźliwe, ale nie chciał, żeby każdy patrzył na niego z tą myślą. A może tak powinno być?
     – Jak to możliwe, że jest przystojny, a wredny? – Oburzona zignorowała go, idąc dalej i krytykując jego odpowiedź razem ze swoją towarzyszką.
     – Oni tak mają. – Prychnęła jej znajoma, następnie zmieniając temat. Były już na tyle daleko, że nie słyszał dalszego przebiegu ich rozmowy.
     Westchnął i wstał, postanawiając, że woli wracać do domu. Szedł samotnie chodnikiem, gdy nagle usłyszał przybliżający się hałas rozpędzonego samochodu.
     Jeżdżą jak wariaci, a potem wypadki.
     Nagle samochód wyhamował gwałtownie. Naoglądał się wystarczającej ilość horrorów, żeby jego instynkt zaalarmował. Przerażony obrócił się w stronę pojazdu, mimo że prawidłowo powinien uciekać. Gdy dostrzegł mężczyznę wychylającego się zza opuszczonej szyby, westchnął z irytacją. Kierowcą granatowego – o ile się nie mylił – Maserati okazał się nikt inny jak Marco Marshall.
     – No wsiadaj, nie będę tak stał na środku ulicy!
     – Czyś ty oszalał?! – Podbiegł, natychmiast wsiadając po stronie kierowcy. W każdej chwili mógł przechodzić tędy któryś z jego znajomych, a tę sytuację niezręcznie byłoby wytłumaczyć.
     Auto ruszyło z piskiem opon, zawracając o sto osiemdziesiąt stopni, przy okazji łamiąc kolejny już przepis.
     – Co ty tu robisz?! – Chłopak ponowił pytanie.
     – No co, nie mogę po ciebie przyjechać? – Spytał beztrosko, patrząc na niego przez moment, po czym skierował swoją uwagę na drogę.
     – Wiesz co to telefon? Nie mogłeś zadzwonić? Wsiadłem tu tylko dlatego, że pewnie kłóciłbyś się ze mną na środku ulicy. Poza tym jedziemy w przeciwnym kierunku do mojego domu. Postradałeś zmysły, czy jak? – Zadawał pytanie za pytaniem, nie pozwalając mu dojść do słowa. Samochód stale przyśpieszał, więc gdy nagle zahamował przed światłami, chłopak uderzył głową o tapicerkę. Oparł się o siedzenie, łapiąc za nos, przy okazji klnąc na jego nieostrożną jazdę. Nie było to poważne zderzenie, ale dawało o sobie znaki w postaci chwilowego, miejscowego bólu.
     – A ty wiesz co to pasy? – Zaśmiał się, posyłając mu współczujące spojrzenie. – No dobra, dobra, przepraszam. – Ruszył ponownie, gdy światło zmieniło kolor. – Wracałem akurat od podwózki Jess na babski wieczór i wpadłem na pomysł, że muszę od tego wszystkiego odpocząć. Chociaż dwa dni. Niepewne rozmowy z Jess, ochrzany od menadżera... ciągle tylko problemy. – Przyśpieszył ponownie, wjeżdżając na autostradę. Zamknął automatycznie okno, ponieważ huczący wiatr spowodowany prędkością utrudniał im komunikację.
     – Myślałem, że na takie przejażdżki jeździ się samemu. – Stiles, kończąc przypinanie pasa, spojrzał na niego z uniesioną brwią.
     – Ale ja chcę jechać gdzieś z tobą. – Oderwał na moment wzrok od jezdni, aby uśmiechnąć się do niego czule. Stopniowo przyciskał pedał gazu.
     – Urocze. – Przekręcił oczami, śmiejąc się. – Moment, na dwa dni?! Marco, co ja mam powiedzieć rodzicom? Co ja mam powiedzieć Da – Urwał, przypominając sobie, że już jej nie obchodzi co się z nim dzieje. – w szkole? Co ty powiesz Jess?
     – Jejku, zrobisz sobie wagary, a rodzicom coś ściemnisz, zresztą nie pierwszy raz nie wracasz na noc. Jess myśli, że pojechałem do znajomego pooglądać mecze i wypić piwo.
     – Zapomniałeś, że moi rodzice są na mnie wściekli? – Mruknął, splatając ręce na wysokości klatki piersiowej, również wpatrując się w drogę. – I zwolnij do cholery jasnej.
     – Misiek, nic ani nikt nie zepsuje mi dzisiaj dobrego humoru. Odpoczywamy od problemów, tak? Młodzież często tak robi, po prostu luzujesz i masz wszystko gdzieś.
     – Misiek? – Uniósł brwi, czując przyjemne uczucie, gdy na moment „luzując” mógł spokojnie przyjrzeć się czułemu, a mimo to seksownemu uśmiechowi mężczyzny. – Wciąż zostanę przy tym, że to kiepski pomysł, ale okej.
     – Kiepskim pomysłem byłoby, gdybyś teraz zrobił mi loda.
     – Nie dzięki, nie widzi mi się spowodować wypadku na środku autostrady.
     – Czyli czekaj... zrobiłbyś to, gdybyśmy jechali jakąś drogą na poboczu? – Uniósł brwi, patrząc na niego.
     – Patrz na drogę. – Rzucił z sardonicznym uśmieszkiem.
     – Kurwa, pieprzona autostrada. – Jęknął, przygryzając wargę.
     – Jaka szkoda... – Zaśmiał się. – Gdzie jedziemy?
     – Nie wiem. Najlepiej gdzieś w zaciszu, z dala od miasta. O właśnie! Znam całkiem przytulny motel w lesie, mało kto go odwiedza. Poza tym to tylko cztery godziny jazdy.
     – Tylko cztery godziny?! Na pewno są gdzieś bliżej. – Zaoponował, kręcąc głową i spoglądając na licznik. – Poza tym wynajem kosztuje. Będę się czuł, no wiesz, dziwnie, jeżeli zapłacisz...
     – Są bliżej, ale chcę trochę pojeździć. Kosztuje? – Zaśmiał się. – Chciałem za ciebie zapłacić, ale skoro tak mówisz, to pamiętaj, że twój ojciec dał mi pieniądze za twoje treningi. Nie chcę ich, a to genialny sposób na wydanie.
     – Niczym cię nie przekonam do zawrócenia, prawda? – Mężczyzna w odpowiedzi na jego pytanie pokręcił głową z szerokim uśmiechem. – W takim razie zostaje mi jedynie doczepienie się do jednej sprawy. Zwolnij!
     – Nie lubisz szybkiej jazdy?
     – Lubię, ale teraz jest za szybko. Nie chcę, żebyś spowodował wypadek albo dostał mandat.
     Stiles spiorunował go wzrokiem, gdy ten przyśpieszył jeszcze bardziej, powodując, że wskazówce licznika prędkości niewiele brakowało do dwustu. Chłopak uśmiechnął się chytrze, odpiął pas, po czym otworzył okno. Mężczyzna posłał mu pytające spojrzenie, ale niezbyt długie, ponieważ przy tej prędkości nie mógł ryzykować. Następnie nastolatek ostrożnie kucnął na siedzeniu i wychylił się za okno, ledwo utrzymując równowagę.
     – Co ty do cholery wyprawiasz?!
     – Ci się zachciało wyścigów, to mi się zachciało kaskaderstwa! – Odkrzyknął, wychylając się coraz bardziej.
     – Dobra, dobra zwolnię!
     Nim zdążył odpowiedzieć, cofnął się przerażony, ponieważ podejrzanie blisko niego przejechał czarno-czerwony motocykl. Jechał zdecydowanie szybciej od nich, ponieważ dosłownie śmignął tuż obok.
     – Co to było? – Pytanie nastolatka zawisło w powietrzu. Z ulgą zauważył, że mężczyzna zwolnił do dozwolonej prędkości.
     – Obstawiam, że to był Kawasaki... Na mnie narzekasz, a on właśnie osiągnął z trzysta na godzinę! – Urwał, kręcąc głową. – Nigdy więcej tak nie rób, jasne?!
     – Prosiłem, żebyś zwolnił. Ta metoda przynajmniej zadziałała.
     – Mogłeś wypaść!
     – No dobra, doba już się nie złość. – Zaśmiał się i pocałował go w policzek, następnie zapinając pasy. – Cztery godziny? – Spojrzał na GPS. – Dobra, możesz trochę przyśpieszyć, ale bez przesady. Masz już jakiś pomysł, co będziemy robić? – Zadał pytanie, chcąc sprowadzić tor rozmowy na coś bardziej neutralnego.

     – Mówiłem, żebyś zwolnił! –Zdenerwowany nastolatek wyszedł z samochodu, trzaskając drzwiami.
     – To nie była moja wina, to ten cholerny Kawasaki zajechał mi drogę. Sam widziałeś, że jechał nieprzepisowo. – Wyłączył silnik i opuścił pojazd, doganiając chłopaka. – Dostaliśmy tylko upomnienie, to za tamtym pojechała policja, nie panikuj. – Zachichotał i mimo jego woli owinął dłonie wokół jego klatki piersiowej, zmuszając go do zatrzymania się.
     Chłopak stał tak przez chwilę, uspokajając oddech dzięki poczuciu bezpieczeństwa w jego ramionach. Rozejrzał się po parkingu, czy aby na pewno są sami, a następnie zadarł głowę do góry, odchylając ją w tył na tyle, że mężczyzna delikatnie musnął jego usta. Posłał mu spokojny uśmiech, po czym ruszył dalej przed siebie w kierunku drzwi wejściowych do motelu. Przekroczyli próg niewielkiego budynku, który był dość pomysłowa hybrydą leśniczówki z nowoczesnością.
     – Idę do łazienki, a ty za ten czas zarezerwuj jakiś pokój. – Wyszeptał do mężczyzny, następnie nie czekając na jego reakcję, wszedł do wspomnianego wcześniej pomieszczenia.
     Będąc w środku rozejrzał się. Nie dostrzegając nikogo w zasięgu wzroku zaczął szeptem podśpiewywać usłyszaną niedawno piosenkę Hoziera.
     Take me to church / Zabierz mnie do kościoła
     Podszedł do umywalek, odkręcając wodę, w międzyczasie przyglądając się swojemu odbiciu.
     I'll worship like a dog at the shrine of your lies / Będę oddawać cześć jak pies w świątyni Twoich kłamstw
     Przemył twarz chłodną cieczą, kontynuując nucenie.
     I'll tell you my sins so you can sharpen your knife / Wyznam ci grzechy, byś mógł naostrzyć swój nóż
     Offer me that my deathless death / Daj mi tę nieśmiertelną śmierć
     Good God, let me give you my life / Dobry Boże, pozwól mi ofiarować Tobie moje życie
     
Obrócił się z uśmiechem, zaczynając od nowa słowa refrenu, gdy nagle ktoś desperacko przycisnął dłoń do jego ust, popychając go gwałtownie w tył. Chłopak identycznego wzrostu jak on zaczął chaotycznie kręcić głową, szepcząc w kółko „nie śpiewaj”. Stiles był tak zszokowany jego zachowaniem, że nawet nie pomyślał o zaprotestowaniu. W zasadzie nie miał pojęcia jak się zachować. Chłopak ubrany był zwyczajne ciuchy, a ciemna grzywka luźno opadała na jego czoło, zasłaniając prawe oko. Gdy Lawson przyjrzał mu się dokładniej, z przerażeniem odkrył, że oko chłopaka zaklejone było gazą. Po chwili tajemniczy chłopak odwrócił swoją uwagę od drzwi i wciąż przytrzymując jego usta drżącą ręką, zaczął szeptać równie niepewnym głosem.
    – Nie-nie-nie. Nie wolno śpiewać. N i e  w o l n o. – Potrząsnął ponownie głową, jakby starał się coś przetłumaczyć dziecku. Miał dziwnie ochrypł głos. – Musisz uciec, musisz uciec. Teraz. Tak, teraz... Chociaż nie, nie. Nie uciekaj. Nie możesz. Nic nie da, nie, to nic nie da.
    Stiles zmarszczył brwi, starając się zrozumieć, co chłopak próbuje mu przekazać. Nie był pewny czy to miało mieć jakiś sens, czy chłopak po prostu oszalał.
     – Słyszysz? To nic nie da. Nic. Nawet nie próbuj. – Wciąż szeptał histerycznie, co jakiś czas spoglądając w stronę drzwi. – Wiem. Pomogę, pomogę. – Przełożył dłoń, gwałtownie obracając głowę, gdy za drzwiami rozległo się czyjeś pytanie:
     – Lantan, jesteś tam? Nie mamy czasu.
     Stiles przerażony, teraz już nie na żarty odepchnął od siebie chłopaka i nie mówiąc ani słowa wyszedł na korytarz. Czując gwałtowne bicie serca, przełknął ślinę, co spowodowało, że z niewyjaśnionych przyczyn poczuł się naprawdę kiepsko. Spojrzał w kierunku drzwi łazienki, ale nikogo tam nie było.
     – Tamten mężczyzna kazał przekazać panu, że będzie w pokoju osiemdziesiąt sześć. – Usłyszał niewyraźnie życzliwy głos recepcjonistki. Powiedziała coś jeszcze, ale tego nie zdołał usłyszeć, ponieważ zaczął czuć się naprawdę kiepsko.
     Jaki mężczyzna?
     Zaczął iść po schodach, w zasadzie zgadywał, że były to schody. Nagle zatrzymał się gwałtownie i wypluł zawartość ust. Spojrzał niewyraźnie na wypluty obiekt.
    Ten gówniarz dał mi jakąś truciznę.
     Czując przypływ paniki, dopiero teraz zauważył, że przerażona kobieta trzymała go za ramię. Najwyraźniej podbiegła przed chwilą i nie zdążyła zauważyć rozpuszczającej się na dywanie substancji.
     – Zadzwonić po karetkę? Dobrze się pan czuje?
     – J-już dobrze, naprawdę. Jazda samochodem. – Odkaszlnął, uśmiechając się do niej słabo. – Muszę iść coś zjeść, to tyle, dziękuję.
      – Jest pan pewien? Jeżeli coś...
      – Naprawdę jest okej. – Ponaglił nieco zirytowany. Zaczął wchodzić po schodach, zastanawiając się, jakim cudem tabletka rozpuściła się w tak szybkim tempie. W jego głowie huczało mnóstwo pytań. Poczuł się o niebo lepiej chwilę po wypluciu tabletki. Zaczął zastanawiać się, jaka substancja sprawiała, że odczuł takie zawahanie samopoczucia. Uznał, że musiał to być jakiś naprawdę dobry żart jakichś dzieciaków.
     Nasłuchali się creepypasty, kretyni.
     Przecież takie rzeczy się nie zdarzają. Pokręcił lekko głową, chcąc o tym zapomnieć. Postanowił, że nie powie o niczym Marshallowi. Nie będzie go przejmował jakimiś wygłupami. Żart był fajny, ale podawanie takich substancji nieźle go zirytowało.

══◊══

+Nareszcie mam ferie! Wiem, że wiele osób pewnie (niestety [współczuję Wam]) wróciło do szkoły, ale mam nadzieję, że to nie wpłynie negatywnie na liczbę czytelników. Naprawdę zaczynam być dumna z tego bloga!
+Creepypasta to krótka opowieść krążąca po internecie mająca na celu wywołać u czytającego uczucie strachu. Opowieść tak może przybrać formę legendy miejskiej. [źródło]
+Odnośnie piosenki, którą nucił Stiles. Widział ktoś ten teledysk/lub słuchał piosenki? ;)
+No, na moment takie „zawahanie” fabuły. Mam nadzieję, że Was zainteresowało w tym znaczeniu „do przemyśleń”. :) Co sądzicie o tym rozdziale?
+Jakiś błąd? Pomóż mi wykryć gnidę!
+Jak widać, tutaj wena się nie oszczędzała. Przeszkadzają Wam takie długie?
+Za niedługo pojawi się strona Autorka zamiast Pytania. Tam będzie odnośnik, że możecie mnie znaleźć również na drugim blogu. Tak, zaczęłam pisać go z przyjaciółką. Polecam dla osób, które oprócz związków m/m są fanami również k/k. Ktoś chciałby link? Haha. :D
+Pozdrawiam! ♥

Obserwatorzy