OD AUTORKI: Kiedyś w jednej z notek pod rozdziałem zaprezentowałam Wam One Shot. Jeżeli ktoś go nie zauważył, a chciałby przeczytać to tutaj jest link do niego. Agent 007. ;)
Przeszedł nad leżącą gałęzią i na chwilę spojrzał na dotrzymującą mu kroku przyjaciółkę, która przejechała kciukiem po ekranie, następnie przykładając smartphone'a do ucha. Nie pytał kto dzwonił, ale przeczuwał, że była to Jus, zapewne pytająca kiedy będą już w szkole.
Przeszedł nad leżącą gałęzią i na chwilę spojrzał na dotrzymującą mu kroku przyjaciółkę, która przejechała kciukiem po ekranie, następnie przykładając smartphone'a do ucha. Nie pytał kto dzwonił, ale przeczuwał, że była to Jus, zapewne pytająca kiedy będą już w szkole.
Chłopak przeleżał pół wieczora ucząc się na kartkówkę, a drugą połowę rozmyślał nad tym co zrobić z dziwnymi SMS-ami. Przez moment zastanawiał się nawet czy nie zadzwonić na ten numer. W końcu uznał, że to nie miałoby większego sensu. Nie wiedział nawet, czy ktokolwiek by odebrał. Będąc po części ciekawym czego chce od niego podejrzana osoba, postanowił w miarę możliwości stosować się do „poleceń”. W końcu nie będzie robił nie wiadomo czego, tutaj chodziło jedynie o zdjęcie... Zdjęcie, którym ktoś mógł wyrządzić naprawdę sporą aferę.
Przygryzł ze zdenerwowania wewnętrzną część wargi, starając się panować nad obojętną mimiką. Nie chciał podejmować tego tematu z Darcy. Powinien był jej powiedzieć, bo w końcu była jego przyjaciółką, ale nie wiedział jak. Musiałby zaczynać od początku, tłumaczyć skąd wzięło się zdjęcie... Coś w głębi blokowało go, jakby upierał się, że sam da sobie ze wszystkim radę. Czuł jakby jego problemy wcale nie były niczym tak ważnym, żeby inni musieli się tym przejmować.
Spojrzał na uśmiechającą się do niego Darcy, która zakończyła połączenie. Odpowiedział jej tym samym, przypadkowo potykając się o gałąź, co sprawiło, że nastolatka wybuchnęła śmiechem.
— Co za...! — mruknął pod nosem, wrednie spoglądając na rzecz, o którą prawie wywinął orła.
— Jak mi brakowało twojego bycia ciamajdą! — Zażartowała, zwinnie mijając usypany pagórek. — Musimy wyjść gdzieś razem, ostatnio w ogóle nie mamy dla siebie czasu... — Westchnęła, jednak lekki uśmiech wciąż nie schodził z jej twarzy. — Opowiadaj jak tam minął ci wieczór. Nauczyłeś się tego?
W ten sposób rozpoczęli prostą i luźną konwersację, której tak bardzo im brakowało. Przegadanie całej nocy również dobrze podziałało na łączącą ich więź, ale nie mogło naprawić wszystkiego. Wyjaśnili sobie jedynie niewiele spraw, większość pozostawiając w głębi siebie i starając się, aby nie wyszły na jaw.
Po kilku minutach dostrzegł budynek szkoły, co sprawiło, że ogarnęła go lekka panika. Zapomniał już, że ostatnim razem w szkole podobno zaatakował Ronny'ego, następnie tracąc przytomność. W duchu błagał, żeby nikt nie zwrócił na niego uwagi. Nie zdążył przygotować sobie wiarygodnej wymówki. Jako pierwszego zauważył właśnie znanego mu niebieskowłosego chłopaka, który z uśmiechem pomachał do nich, biegnąc na lekcje. Zauważył, że Blake był jedyną osobą, przy której nie odczuwał problemów. Nie musiał nic ukrywać, bo przecież i tak niewiele sobie mówili i mimo wszystkich tych dziwnych wydarzeń chłopak wciąż przyjaźnie reagował na jego widok.
Pierwsza lekcja mijała dla niego koszmarnie wolno. Nikt nie odzywał się do niego, każdy reagował jakby nic się nie stało, ale mimo to co jakiś czas ktoś spoglądał na niego dziwnym wzrokiem. Czuł się niezręcznie, kompletnie zażenowany i samotny, mimo że teoretycznie otaczało go kilkanaście osób w tym jego przyjaciółka, o ile jeszcze między nimi wszystko było jak kiedyś. Nawet nauczycielka starała się nie zwracać na niego uwagi. Nie pytała go o nic, nie sprawdzała jego zadania domowego, ani razu nie wołała go do tablicy, a gdy już zwracała na niego uwagę, przeważnie jej wzrok wykazywał smutek.
Poczuł wibrację telefonu, dlatego dyskretnie wysunął go z kieszeni, odczytując wiadomość. Urwał oddech, obawiając się SMS-a od nieznanego numeru, ale odetchnął spokojnie, dostrzegając nazwę kontaktu.
" Hej, Stili. Jak ci mija dzień? ;) "
Uśmiechnął się pod nosem, na chwilę unosząc wzrok, aby upewnić się, że nauczycielka pisze na tablicy i nie zwraca na niego uwagi. Zamyślił się, chcąc przez moment napisać prawdę, ale szybko to od siebie odrzucił. Nie może męczyć innych swoimi problemami.
" Dobrze. Pierwszy raz od dość sporego czasu jestem w szkole i, cóż, jest trochę dziwnie. A jak u ciebie? "
Po chwili uzyskał odpowiedź.
" To do lekcji, a nie mi odpisujesz. :p U mnie tak samo, ja za to leżę i leniuchuję. Nie na długo, bo potem mam kolejny trening. Chyba kupię sobie psa i będę z nim wychodził pobiegać. "
Następnie pojawiła się kolejna wiadomość od niego.
" Mogę ci kupić smycz? "
Zwęził powieki, na chwilę się naburmuszając i pokręcił głową, starając się nie śmiać.
" Lepiej to wydaj na kupienie rozumu. Żebyś się, kurczę, nie doigrał! -,- "
" Haha :D "
Po uzyskaniu odpowiedzi już chciał zgasić ekran, ale wtedy przyszedł kolejny SMS. Tych słów jednak wolałby nigdy nie czytać. Dlaczego wszystko nie mogło być beztroskie?
" Zdecydowany? To dobrze. Tępe, ale śliczne laseczki mają teraz dwugodzinny trening. Ktoś mógłby je poddenerwować. Koło szatni, pod schodami są dwie puszki farby. Nic trudnego, wejdź do szatni cheerleaderek i oblej tym ubrania. :p "
Przymknął oczy i odetchnął głęboko.
" Przecież to kompletna głupota. GŁUPOTA. Po cholerę to?! "
" Oj nie bądź taki spięty ;pp Wybrałem ci najprostsze 3 zadania na dzisiaj. Co ci szkodzi to zrobić, wolisz ty być pośmiewiskiem? Kupią sobie nowe ciuchy, a w szkole przynajmniej będzie jakiś powód do pośmiania się i rozluźnienia atmosfery, bo od twojego zemdlenia nic ciekawego się nie dzieje :/ "
Tym razem zablokował telefon i wrócił do słuchania zajęć. Spojrzał na nauczycielkę i spotkał się z nią wzrokiem. Spodziewał się uwagi za używanie telefonu... ale ona tylko znów odwróciła szybko wzrok i kontynuowała, udając, że nic nie widziała. Spojrzał na zeszyt i zaczął przepisywać notatkę, której kompletnie nie rozumiał przez opuszczone dni w szkole.
Po dzwonku oznajmił Darcy, że musi iść do toalety, a zamiast tego udał się na parter w kierunku skrzydła z salami gimnastycznymi i szatniami. Będąc na miejscu faktycznie odnalazł dwie puszki z zieloną i czerwoną mazią. Westchnął, chowając je do torby i powolnym krokiem zaczął przechadzać się po korytarzu, czekając aż zacznie się lekcja i szatnie będą puste.
— Stiles!
Odwrócił się i został nagle przytulony przez blondynkę.
— Maggie... — mruknął od niechcenia, jednak ona nie zwróciła uwagi na jego ton głosu.
— Jak wyglądam? — spytała ponętnie, a on opuścił wzrok, napotykając opiętą wokół jej ciała białą bokserkę ze sporym dekoltem i ciemnoniebieskimi paskami po bokach oraz typowo cheerleaderską granatową spódniczkę. — To nasz nowy kostium, co o tym myślisz? — spytała, z jego punktu widzenia dość przesadnie wypinając dekolt.
— Wyglądasz... — Szukał w myślach odpowiednich słów, mając nadzieję, że dziewczyna nie weźmie tego jako zawieszenie z powodu jej cudnego wyglądu... — całkiem nieźle — odparł w końcu, błagając aby sobie w końcu poszła. Przecież musiał zająć się ubraniami cheerle... Maggie. Zapomniał o tym, że blondynka była jedną z przedstawicielek szkolnej drużyny.
— Też tak myślę! — Wyszczerzyła się zadowolona, przysuwając jeszcze bliżej niego. Przechodzący obok nich chłopak z drużyny baseballowej spojrzał na nich z zaciekawieniem i szczerym niedowierzaniem. — Wpadniesz na mecz? — spytała, dotykając jego policzka, na co starał się nie zareagować nagłym odepchnięciem jej. — Wiesz, mogę ci pomóc. Każdy mówi tutaj o jakichś głupich plotkach, że jesteś nienormalny. — Przekręciła oczami. Mówiąc, zjeżdżała dłonią do jego obojczyków. — Gdyby coś między nami zaiskrzyło, mógłbyś stać się najpopularniejszy w szkole, dosłownie elitą — szepnęła z podekscytowaniem, jak gdyby to było czymś cudownym. — I miałbyś mnie — dodała ponętnie, nadal powoli muskając go palcami.
— Czekaj, czekaj, a co ty byś z tego miała? — powiedział nieco bezczelniej niż powinien. — Nie udawaj, że niby jestem twoim ideałem.
— Och, bo nie jesteś. Ale za to jesteś uroczy i przystojny w jednym. To znaczy, że można by przy mojej pomocy zrobić z ciebie cudo. — Wyszczerzyła się, wzdychając jak zakochana. — Poza tym byłabym dobroduszna, bo pomogłam komuś takiemu jak ty. Zresztą dlaczego mam być z jakimś kapitanem drużyny? Każdy dobrze wie, że zamoczył już chyba w każdej. Za to ty jesteś wyjątkowy, taki tylko mój. Mało kto na ciebie zwraca uwagę, jednak ja nie jestem taka całkiem głupia. Za moją pomocą byłbyś wymarzonym chłopakiem, każda by mi zazdrościła. — Skończyła swoją wypowiedź z wrednym uśmieszkiem, teraz już opierając się o niego klatką piersiową i dopasowanym do ubioru trampkiem tworząc małe kółeczka na podłodze.
Zmarszczył lekko brwi, analizując jej słowa. Nie spodziewał się, że kiedyś usłyszy coś takiego. Nawet przez moment pomyślał, że to mogłoby rozwiązać jego wszystkie problemy. Będąc popularnym, Felix raczej by mu nie dokuczać, nikt nie wierzyłby w plotki o nim i przestałyby krążyć niestosowne tematy, bo przecież byłby pewnego rodzaju szkolną elitą. Za nic by tego nie chciał, ale perspektywa spokoju była kusząca... Tylko... on kochał kogoś innego i wierzył, że ta osoba w końcu będzie tylko dla niego. W przeciwnym wypadku może i przystałby na jej propozycję.
— Coś w rodzaju układu z diabłem? — Uniósł brwi, uśmiechając się lekko. Musi to poważnie przemyśleć. — Nie wiem. Może kiedyś...
— Och. — Westchnęła jakby zawiedziona. — Mogę czekać ile ci się podoba, ale nie spodziewaj się, że teraz nie będę nikogo miała. Muszę dbać o opinię. — Odwróciła się, na odchodne rzucając mu ponętne spojrzenie. — Układ z seksownym diabłem. — Po tych słowach dołączyła do grupki przyjaciółek, które patrzyły na nią z uśmieszkami i uniesionymi brwiami.
Westchnął przeciągle, uważnie myśląc nad rozmową. Nie mógł być z kimś, kogo nie kochał. Właściwie już raz zaczęła się w ten sposób jedna z jego znajomości, dlatego nie bardzo chciał powtórki. Owszem, z czasem poczuł coś do Marshalla, jednak z Maggie nie byłoby tak samo, przecież była dziewczyną.
Pokręcił głową, a w tym samym momencie zauważył, że ostatnie dziewczyny weszły na salę gimnastyczną. Rozejrzał się uważnie i wszedł do szatni. Szybkim ruchem wyjął farby i zawahał się nagle. Głupota tego zadania była dla niego niewyobrażalna. Czuł się jak małe dziecko, które chce dokuczyć dziewczynkom. Koszmar. Postanowił wykonać to jak najszybciej i udać się na lekcję. Zaczął po kolei kropić farbą po wiszących ciuchach, a potem po odrobinie oblewając je. Gdy prawie kończył, rozbrzmiał dzwonek na lekcję, dlatego szybko wykonał ostatnie ruchy i pobiegł do sali, wcześniej chowając puszki do torby. Starał się o tym nie myśleć.
Na następnej przerwie faktycznie cała szkołą zyskała temat do ubawu, ponieważ cheerleaderki zrobiły z wydarzenia ogromną aferę. Niektóre nawet krzyczały do telefonów, najprawdopodobniej po rodzicach, że chcą za pięć minut widzieć nowe ubrania. Trenerka była zdruzgotana, nie wiedząc co zrobić. Starała się uspokajać każdą z osobna, po chwili pocierając skonie i przekręcając oczami.
Chłopak nie chcąc o niczym wiedzieć, szybkim krokiem udał się do łazienki, tam przemywając twarz. Otrzymał kolejnego SMS-a.
" Nieźle stary :D Normalnie przestraszone blond pisklaki xD 1/3 zadań, brawo! Luz, na kogoś się to zwali, żeby nie było na ciebie. Teraz coś banalnego. Potwornie banalnego. W twojej szafce leży wrzucony list. Jest zaklejony, więc go nie czytaj. Po prostu wrzuć go do szafki 205. Uprzedzę pytanie czemu sam tego nie zrobię. W końcu masz robić co ci karzę, nie? "
Zwężając usta schował smatphone'a i ruszył do szafki. Po drodze znalazła go Darcy, która zaczęła przez śmiech opowiadać o tym co się stało. Żeby nie zrzucać na siebie podejrzeń, żartował razem z nią. Dyskretnie wyjął list, szybko go chowając i udając się na lekcje razem z dziewczyną u boku, której nie opuszczał dobry humor.
Kolejna lekcja minęła tak samo, jak dwie poprzednie. Starał się skupić na słuchaniu, ale jego uwagę rozpraszały widoki za oknem. Cały czas wpatrywał się w pochmurne niebo, a potem w mżawkę. Miał nadzieję, że nie będzie padało mocniej, bo nie miał ochoty zmoknąć.
Maggie należąca do klasy razem ze Stilesem ciągle narzekała na to jakie spotkały ją okropności i że nie może przez to skupić się na lekcji, co tylko irytowało nauczyciela. Każda cheerleaderka musiała chodzić w wyzywających ubraniach, ale przynajmniej szkoła na tym zyskała — reprezentowały skład cheerleaderek. Część dziewczyn przymknęła na wydarzenie oko. W końcu to przecież nie było ich winą, że pośladki były niemalże widoczne przez spódniczkę... na ich korzyść do podrywania.
W czasie między lekcjami odetchnął z ulgą, gdy brunetkę zaczepiła jej przyjaciółka Jus. W spokoju odnalazł szafkę i po chwilowym rozglądaniu się szybko wrzucił list przez otwory wentylacyjne na górze. Pośpiesznym krokiem usiadł na krzesłach kilka metrów obok jak gdyby nigdy nic. Przeraził się nagłą myślą, co mogło być zawarte w kopercie. Zaczął żałować, że posłuchał się i nie odczytał wiadomości. Jeszcze bardziej skulił się, gdy z przerażeniem dostrzegł jak szafkę otwiera Ronny.
Cholera...
Przygryzł wargę, błagając aby to nie było nic głupiego. Uważnie obserwował reakcję niebieskowłosego. Tamten zaskoczony spoglądał na kopertę, po czym otworzył ją, wyjmując kartkę i zaczynając czytać. Podczas czytania był całkowicie pochłonięty w tekście, marszcząc brwi. Zamrugał kilka razy i z żartobliwym uśmieszkiem uniósł wzrok, czując, że ktoś mu się przypatruje i między uczniami spojrzał prosto w kierunku Stilesa, który natychmiast odwrócił wzrok. Speszony brunet wpatrywał się w podłogę, po czym ostrożnie spojrzał w tamtym kierunku. Ronny nadal patrzył na niego, następnie posyłając mu niepewny uśmiech i kręcąc głową, schował papier.
Chłopak z lekkim załamaniem poczuł jak jego policzki nabierają koloru. Najchętniej uciekłby do domu. Przecież w tej wiadomości mogło być napisane dosłownie wszystko, a nie mógł zapytać Ronny'ego o treść. Miał tylko nadzieję, że nie pomyślał iż było to od niego... cokolwiek by tam nie pisało. Przygryzł wargę i zaczął stukać palcami w krzesło, następnie wyjmując szybko telefon.
" Zadowolony?! Mów te ostatnie zadanie i daj mi już spokój. Co pisało w liście?? "
" Och, nic takiego! ;3 Nie ma za co ;* Ostatnie zadanie: O około pierwszej w nocy wejdź do szkoły. Luz, będzie otwarte, a kamerami zajmie się ktoś inny. Po prostu przyjdź. "
Pochylił się, opierając łokcie na kolanach, a następnie przecierając twarz. SMS-y potrafiły zepsuć mu doszczętnie humor. Miał dość całej tej głupiej gierki. Spojrzał na okno znajdujące się po przeciwnej stronie korytarzu i przypatrywał się niewielkim kroplom spływającym po szklanej powierzchni. Teraz mógł śmiało powiedzieć, że pogoda idealnie odzwierciedlała jego humor.
My Immortal
Niepewnie przeszedł przez uchyloną bramę i zaczął kroczyć pustym placem przed szkołą, ignorując niewielkie krople deszczu. Miał nadzieję, że gdy będzie wracał nie rozpada się bardziej. Rozejrzał się po placu, czując się dość dziwnie. Na co dzień, gdy zawsze przechodzi tutaj przynajmniej kilku uczniów, plac nie wydaje się tak ogromny jak teraz. Pierwszy raz widział szkołę po północy i przysiągł sobie, że w tych porach więcej się tu nie pojawi.
Pchnął drzwi, wchodząc do środka i natychmiast przyglądając się wszystkiemu. Przez późną porę i pogaszone światła większość rzeczy była ledwo widoczna, a korytarz zdawał się ciągnąć w nieskończoność. Zdjął kaptur i przejechał po wilgotnych już kosmykach włosów, zaczesując je do tyłu i ruszył na przód, co jakiś czas oglądając się za siebie. Opuszczona szkoła dobitnie przypominała mu psychiatryki z horrorów.
Wyjął komórkę, mając ochotę wrócić się do domu. Szczególnie przerażała go godzina spotkania.
" Po cholerę o tej godzinie? "
" Zobaczysz. Brawo za odwagę, byłem pewny, że stchórzysz :o Chyba ci zależy na twoim kochasiu ;)) Przy szafkach leży torba, powinieneś ją zauważyć. "
Jeszcze przez chwilę stał w miejscu, rozglądając się, po czym zaczął iść przed siebie flegmatycznym krokiem. Naprawdę nie podobało mu się to miejsce. Po drodze poczuł wibracje telefonu.
" Okej. Otwórz ją, a znajdziesz tam coś ciekawego. "
Uniósł brew, dopiero dostrzegając torbę oddaloną o kilka metrów. Wyglądało na to, że osoba wysyłająca SMS-y tak naprawdę go nie widziała...
Stojąc już obok przedmiotu, kucnął, zaczynając rozpinać zamek. Otworzył szerzej oczy, z niechęcią dotykając czegoś w rodzaju plakatu. Chwycił po jednej kartce z obydwu stosów w torbie, uważnie im się przyglądając, coraz bardziej się załamując.
Po jednej stronie trzymał zdjęcie przedstawiające Darcy, a po drugiej Ronny'ego. Skrzywił się, gdy dostrzegł wydrukowane na nich napisy. Jego przyjaciółka całująca się półnago z Feliksem, a wszystko przyozdobione podpisem „Szkolna dziwka, jedyne 2$!”. Rozpoznał, że był to pocałunek z ogniska, który pamiętał jak przez mgłę. Przygryzł wargę, przyglądając się drugiemu plakatowi. Niebieskowłosy mówił coś, nachylając się do kolegi. Niby zwyczajna sytuacja, gdyby nie podsuwający sugestie napis „Niebieski pedał. Jaki następny kolor? Róż?”. Spojrzał do torby. Pod zdjęciami znajdowały się kolejne i kolejne kopie... Nie przeglądał dalej, tylko zaczął nerwowo pisać SMS.
" Po co to?! "
" Wybierz jedną stronę i rozwieś po szafkach, tam gdzieś jest taśma. Kogo ośmieszysz? :D "
Z wściekłością schował urządzenie, odkładając kartki. Usiadł przed torbą po turecku, opierając czoło na dłoni. Dobrze wiedział, że uczniowie raczej nie uwierzyliby w to wszystko, ale i tak mieliby powód do pośmiewiska, a Darcy lub Ronny zyskaliby nowe przezwiska już do końca roku. Nie miał zamiaru nikogo ośmieszać. Nawet jeśli, nie potrafiłby podjąć decyzji. Darcy znał od dziesięciu lat, może nie układało się między nimi najlepiej, ale... nie mógł jej tego zrobić. Z Ronnym rozmawiał dopiero od jakiegoś czasu, ale nie wyobrażał sobie tego chłopaka jakby miał się smucić. Wydawał mu się zbyt... miły, pogodny, żeby doświadczyć czegoś takiego.
Pozostawał fakt, że jeżeli tego nie zrobi, osoba wysyłająca SMS-y z kolei ośmieszy go, nie mówiąc już o sekrecie. Sfrustrowany przejechał dłońmi po włosach, nie rozumiejąc jak można być kimś tak głupim, żeby kazać robić coś takiego. Wstał z podłogi z zamiarem zignorowania zadania. Nie miał zamiaru dłużej bawić się w durną gierkę osoby, której nawet nie znał.
Nie jestem w jakimś jebanym kryminale. Takie rzeczy się nie dzieją.
Zresztą jak wcześniej zauważył, zleceniodawca nawet go nie widział, czyli teoretycznie mógł odpisać, że załatwił sprawę i wrócić do domu, gdzie powie o wszystkim komuś. Komukolwiek. Nawet jeżeli faktycznie to miało oznaczać, że nie dotrzymali umowy, miał tylko nadzieję, że mężczyzna mu wybaczy... Nie mógł zrobić komuś czegoś takiego. To już nie było głupie oblewanie ciuchów. Zaczął się zastanawiać jak pozbyć się torby ze zdjęciami, gdy usłyszał kroki, jakby ktoś specjalnie szedł mocniej uderzając o podłogę, aby było go słychać. Odwrócił głowę w tamtym kierunku i momentalnie poczuł narastająca złość.
— Pomóc ci? — spytał szatyn, opierając się biodrem o szafki. — Dla kogo będziesz skurwielem? — Widocznie świetnie się bawił.
— Nie jestem tobą — mruknął, patrząc na niego ze złością. — Pojebało cię?! — powiedział jedynie nieco głośniej, nie odczuwając potrzeby krzyku. Ich słowa i tak odbijały się echem po pustym pomieszczeniu. — To cały czas byłeś ty — rzucił oskarżycielsko. — Myślałem, że chociaż na niej ci zależy! Jak możesz jej to robić?!
Gaterson zaskoczony wyznaniem, pokiwał z uznaniem głową. Uśmiechnął się lekko, patrząc na niego z politowaniem.
— To takie urocze. Dałem ci wybór, Stiles. Będę dla ciebie jeszcze milszy, dając ci ostatnią szansę. Wybierasz jeden z plakatów albo idziesz za mną i wytłumaczę ci inną rzecz, którą musisz zrobić.
— Jasne, a niby dlaczego miałbym ci zaufać? — warknął z jadem w głosie.
— O Boże. — Przekręcił oczami. — Nie jestem jakimś kryminalistą, żeby wszystko tak dokładnie kombinować. Po prostu... jakoś tak twoje słowa o tym, że miałbym jej to zrobić... — Spojrzał w bok ze smutkiem. Odwrócił się, idąc w kierunku jednej z sal. — Wybieraj. — Zatrzymał się, wsuwając klucz do zamka i chwytając klamkę.
Stiles odetchnął głęboko i postanowił oddalić od siebie podejrzenia. Może naprawdę przesadzał? A może chłopak znów próbował robić mu pranie mózgu? Jego nagła skrucha wydawała mu się potwornie sztuczna. Mimo wszystko... zaufał mu. W razie czego jednak napiął mięśnie, po części przypominając sobie niektóre ruchy z treningów samoobrony. Tak w razie czego...
Podszedł w kierunku szatyna, który zareagował obojętnie na jego wybór. Wszedł za nim do sali, rozglądając się i ponownie nabierając podejrzeń. Na podłodze leżały dwa plecaki, co oznaczało, że musiał już wcześniej być w tym pomieszczeniu. Podszedł do pierwszej ławki środkowego rzędu, uważnie obserwując ruchy szatyna. Jęknął nagle, upadając brzuchem na stolik, który kawałek przesunął się z szuraniem pod wpływem jego uderzeniem. Nim zdążył zareagować, ktoś wbił łokieć między jego łopatki, sprawiając że nie potrafił się zbytnio ruszyć. Pod wpływem adrenaliny nie odczuł bólu w dole kręgosłupa, gdy oberwał porządnym kopniakiem, który zwalił go z nóg.
— Wiedziałem, że tobie się nie ufa! — warknął, próbując mimo wszystko odepchnąć się od blatu. Odwrócił lekko głowę, spoglądając na Philipa, który uśmiechał się do niego paskudnie.
— Wow, czegoś się nauczyłeś. — Felix podszedł do nich, klepiąc szatyna po policzku. — Oczywiście, że się nie ufa. Dobrze, że jesteś debilem. Niech ci będzie, jakieś wyjaśnienia ci się należą. Ja naprawdę kocham Darcy i nie zrobiłbym jej tego. Przewidziałem dokładnie każdą z opcji. — Usiadł po turecku, aby móc patrzeć mu w oczy, a młody dziennikarz chwycił jego ręce w ten sposób, że nie potrafił się wyrwać. Dodatkowo uniemożliwiała mu tego siła starszego chłopaka. — Gdybyś naprawdę rozwiesił te zdjęcia, mógłbym cię nagrać i pokazać to Darcy. Znienawidziłaby cię. Gdybyś wybrał Ronny'ego, byłbyś dupkiem. No bo, ej, kto by chciał go skrzywdzić? To też mógłbym im pokazać i by cię znienawidzili. A skoro naprawdę za mną poszedłeś... Tego już ci nie zdradzę czemu. Zresztą nie skończyłbyś rozklejania zdjęć, bo jest ich tam z dziesięć kopii, a potem są same puste kartki. Naprawdę nie chciałem ich krzywdzić. — Wzruszył ramionami.
Philip odwrócił go nagle, od razu opierając kolano na jego brzuchu i ściskając jego nadgarstki.
— Chcieli cię swatać z moją siostrą, a ty kurwa jesteś gejem. — Zaśmiał się kpiąco. — Boże, myślałem, że padnę na tej kolacji. Nasi rodzice tacy pogodni, jaka z was śliczna para, a tymczasem ja już znałem prawdę. — Urwał, kręcąc głową z uśmiechem. — Mogłeś zauważyć to po moich sugestiach, a poza tym, spróbuj normalnym telefonem zrobić zdjęcie dobrej jakości w nocy. Wracałem od znajomych, a że byłem też po wcześniejszym wywiadzie, akurat miałem ze sobą lustrzankę. — Wzdrygnął się lekko, gdy w szybie błysnął piorun. Spojrzał na chwilę za okno i kontynuował. — Na początku miałem zamiar naprawdę dać to do gazety, ale chwilowo się wstrzymałem. Przyjaźnię się z Feliksem już od dawna i wiem, że cię nienawidzi. Pomyślałem, że czemu by mu tego nie pokazać? Na wstępnie, wiemy tylko my i jeszcze jedna osoba. Gdybym ja lub Felix wysyłał do ciebie SMS-y, mógłbyś mieć podejrzenia, albo nawet nasze numery, dlatego poprosiłem kumpla. Nie do końca wie o co chodzi, ale zrobił to o co go prosiłem. — Urwał, kręcąc głową.
— Najlepsze było potem — kontynuował Felix. — Chcieliśmy sobie z ciebie porobić głupie żarty. Po to te wszystkie bezsensowne rzeczy. Zastanawiało mnie czemu tak bardzo ci zależy na tym zdjęciu. — Usiadł luźno na ławce obok, jedną nogą dotykając podłogi. — Po południu zaczęliśmy naprawdę nad tym kombinować. Wtedy Philipa oświeciło, że skądś kolesia kojarzy. Szukał po necie i szukał, dosłownie w ostatnim momencie sobie coś przypominając. Wszystko stało się jasne, a nawet i lepiej. Nie było tam tylko zdjęcia jak był sam... ale też z inną osobą. — Zeskoczył na podłogę, opierając się o blat, tuż obok jego brzucha. — Nie wiem co jest bardziej żałosne, to, że jesteś pedałem, czy to, że robisz dobrze starszym facetom.
— Wiesz co jest żałosne? — warknął. Obiecał sobie, że nie będzie się nim przejmował. Nie mogą mu nic zrobić. Nie w szkole... prawda? — Żałosne jest to, że nie potrafisz tego tolerować.
— Auć... Dobra. Okej. Będę to tolerował, bądź już sobie tym pedałem. Tylko wiesz za co mam kolejny powód do pogardy w stosunku do ciebie? — wycedził przez zęby, szarpiąc go za włosy, na co ten skrzywił się. — Że pierdolisz się z gościem, który kogoś ma. Na to brakuje słów. Jak laska zdradzi, to jest kurwą, zdzirą, szmatą. Jak mam na ciebie niby mówić? Wiesz czemu nie ma jak? Bo ludzie twojego rodzaju tak nie robią! — wrzasnął, tym razem boleśnie pociągając jego włosy. — Będę tolerował pedałów, będę tolerował lesby, luz. Ale nie będą się kurwa wtrącać do par hetero! — Wrzasnął, po czym uderzył pięścią w twarz chłopaka. Brunet pod wpływem uderzenia przymknął powieki, zaciskając zęby.
— Felix — szepnął blondyn, patrząc na niego porozumiewawczo. — Miałeś nie przesadzać.
Za oknem rozległ się kolejny grzmot z ulewą. Stiles wciąż zaciskał oczy, powstrzymując łzy. Tak bardzo nie chciał zwracać uwagi na jego słowa... ale mówił prawdę. Zawsze mówił prawdę, której on nie chciał do siebie przyjąć. Uderzenie kompletnie przywróciło go na ziemię. Przestał już nawet myśleć nad sposobem ucieczki. Może mu się to należało?
— Sam rozmawiałeś z tą kobietą, zanim to się stało. Nie żartuj, że nie jest ci przykro. — Szatyn zwrócił się do uspokajającego go chłopaka. — Przez takiego gówniarza, ma tak być? A może częściej będą pojawiały się takie sytuacje? Jasne kurwa, tolerujmy to.
— Ej, ta blondyna też nie jest taka święta. Tak, prowadziłem z nią wywiad i co więcej, wydawała mi się jakaś dziwna. Rób swoje i idziemy — dodał cicho, następnie z powrotem spoglądając na bruneta, który w dalszym ciągu spoczywał z odwróconą głową i zaciśniętymi powiekami.
— Niech ci będzie. Te, Stiles — zwrócił się z obrzydzeniem do chłopaka. — no nie wstydź się własnych czynów. Stiiiliii — przeciągnął jego imię przesłodzonym głosem, muskając palcami jego klatkę piersiową. — Popatrz na mnie, to przestanę. — Przekręcił oczami i z uśmiechem położył dłoń na jego udzie, powoli jadąc do góry. — No nie bądź tchórzem, ja to zdzierżę. — Spojrzał sugestywnie na swoją dłoń, posuwającą się coraz bliżej jego krocza. Lawson tylko pociągnął nosem, wciąż nie reagując. — Ej, bo pomyślę, że robisz to specjalnie. — Zaśmiał się, kładąc dłoń na jego kroczu. — Odnoszę wrażenie, że mi nie wierzysz — mruknął, udając smutnego i zaczął wsuwać dłoń pod gumkę jego spodni, gdy brunet spojrzał na niego nagle przestraszonym wzrokiem. — Philip ma rację, to się zdarza rzadko kiedy, a mi potrzebny jest plan, który obmyśliłem już dawno. Obiecam ci coś, jeżeli ty zrobisz to samo. Okej? — Odczekał chwilę, po czym wsunął dłoń pod jego spodnie, ponawiając z naciskiem pytanie, na co chłopak szybko pokiwał głową. — Dobrze. Będziesz robił to co robisz teraz. Masz być z tym facetem. Okej? Spójrz, dla ciebie ładnie powiem "bądź gejem". — Uśmiechnął się niby czule. — Ja w zamian za to od jutra dam ci spokój. Okej? Okej?! — warknął, ściskając jego krocze przez materiał bokserek.
— Okej! — odkrzyknął Stiles, patrząc na niego ze strachem w oczach.
— Teraz obiecasz mi kolejną, dodatkową rzecz. Jutro masz przyjść do szkoły. Nawet jeżeli miałbyś się doczołgać, nie obchodzi mnie to. Jeżeli nie przyjdziesz, Darcy stanie się krzywda i nie żartuję, bo nie lubię, gdy ktoś nie dotrzymuje obietnic. — Chwycił jego koszulkę, patrząc z góry prosto w jego oczy. — Masz, przyjść, do, szkoły. — Każde słowo wycedzał osobno, nie pozwalając mu odwrócić wzroku. Chłopak szybko pokiwał głową, patrząc na niego szeroko otwartymi oczami.
Philip ściągnął nogę z brzucha chłopaka i stanął za nim, nie puszczając jego nadgarstków. Felix znów szybkim ruchem stanął między nogami chłopaka, które od połowy kolan zwisały z ławki.
— Oj nie bój się, to tylko kurewsko zaboli — rzucił opiekuńczym tonem. — Jak ten twój sponsor się nazywa? No wiesz, ten od pieprzenia cię? Marco? — Uśmiechnął się bezczelnie, chwytając dół jego koszulki i podciągając ją do połowy żeber chłopaka. Brunet zadrżał ze strachu, nawet nie próbując się wyszarpać. Położył głowę na blacie, napotykając wzrok Philipa, który patrzył na niego przez chwilę bez wyrazu, po czym spojrzał na kumpla.
— Nie będę aż tak wredny. Moim celem jest głównie zadać ci ból, ale teraz mam dodatkowy pomysł. Zrobimy tak, żebyś kochany miał pamiątkę. Okej? — Przyłożył dłoń do jego policzka, pocierając kciukiem jego skórę. — No już, rozluźnij się. Nie zrobię ci niczego, o czym teraz pewnie myślisz, czy może nawet marzysz. — Uniósł wzrok, gdy po sali błysnęło światło błyskawicy i rozległ się grzmot. — Ale masz tematyczną pogodę. — Podsunął nogą plecak, następnie coś z niego wyjmując. — Nie ruszaj się, a wyjdzie ładna pamiątka zamiast bohomazu.
Philip odwrócił wzrok, patrząc na koniec sali, a tymczasem brunet spojrzał na Feliksa, z lękiem i niepewnością obserwując ruch jego rąk. Szatyn uniósł przedmiot zakończony wygiętą rurką, uśmiechając się do niego wrednie. Z palnika wydobył się cichy syk, a następnie pojawił się wąski płomień, który oświetlił twarz chłopaka trzymającego przedmiot. W milczeniu Stiles przyglądał się temu, po czym rozszerzył oczy, gdy doszło do niego co trzymał nastolatek. Nie zdążył dostatecznie szybko zareagować, ponieważ zrozumiał to w momencie, gdy płomień liznął skórę tuż koło jego biodra. Wydał z siebie przeraźliwy krzyk, momentalnie wbijając paznokcie do skóry dłoni. Wygiął głowę do tyłu, z paraliżującego bólu nie będąc w stanie prawie że niczego zrobić, a pierwsze łzy spłynęły na blat ławki.
+Ciekawostka: palnik, na przykład taki którego używa Felix, potrafi osiągnąć temperaturę nawet 1300°C. Podsumowując: auć.
+Rozdział dość... Cóż, każdy będzie miał własne zdanie. Jedni powiedzą, że to potworne, inni że dobrze się stało. Ja, oczywiście, jestem raczej po stronie, że to nie jest zbyt wesoły rozdział. Wyjaśniła się sprawa z SMS-ami, pojawiła się propozycja Maggie, ciekawy list do Ronny'ego i bardzo, bardzo bolesne zakończenie.
+Dziękuję za wszystkie komentarze, jak czytam wasze przemyślenia, to od razu łatwiej się pisze!
+Przepraszam za opóźnienia, po prostu miałam problem z napisaniem tego rozdziału. Niby miałam go zaplanowany, ale po kolei odrzucałam każdą możliwość, bo uważałam ją za zbyt głupią i nierealną. W końcu udało mi się skończyć.
+Tak poza tym, zapraszam do katalogu opowiadań o historiach homoseksualnych, na którym jestem jedną z administratorek. Zapraszam do zgłaszania swoich blogów i polecania! ♥ Tęczowe Historie.
+Po dodaniu rozdziału będę zajmowała się tworzeniem nowej playlisty piosenek (ten pasek u góry bloga :p )
+Pozdrawiam!
══◊══
+Ciekawostka: palnik, na przykład taki którego używa Felix, potrafi osiągnąć temperaturę nawet 1300°C. Podsumowując: auć.
+Rozdział dość... Cóż, każdy będzie miał własne zdanie. Jedni powiedzą, że to potworne, inni że dobrze się stało. Ja, oczywiście, jestem raczej po stronie, że to nie jest zbyt wesoły rozdział. Wyjaśniła się sprawa z SMS-ami, pojawiła się propozycja Maggie, ciekawy list do Ronny'ego i bardzo, bardzo bolesne zakończenie.
+Dziękuję za wszystkie komentarze, jak czytam wasze przemyślenia, to od razu łatwiej się pisze!
+Przepraszam za opóźnienia, po prostu miałam problem z napisaniem tego rozdziału. Niby miałam go zaplanowany, ale po kolei odrzucałam każdą możliwość, bo uważałam ją za zbyt głupią i nierealną. W końcu udało mi się skończyć.
+Tak poza tym, zapraszam do katalogu opowiadań o historiach homoseksualnych, na którym jestem jedną z administratorek. Zapraszam do zgłaszania swoich blogów i polecania! ♥ Tęczowe Historie.
+Po dodaniu rozdziału będę zajmowała się tworzeniem nowej playlisty piosenek (ten pasek u góry bloga :p )
+Pozdrawiam!
Nie wiem co mam myśleć nie lubię sterowania ręcznego i głupich kawałów ale jakoś przetrwam.
OdpowiedzUsuńNiech Stils się zgodzi na propozycję Megie sama nie wierzę,że to piszę hej a co przyjaciel Felixa miał na Jesikę to pomalowanie strojów farbą było nawet zabawne dobrze,że Stils nie rozwiesił tych plakatów pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNawet nie wiem jak to skomentowac o.O
OdpowiedzUsuńZaczynajac od tego: "Moge Ci kupic smycz?"
Poprzez propozycje Maggie i konczac na tej akcji z Felixem o.O
Z niecierpliwoscia czekam na nastepny :*
~ Ruda
W sumie jestem nadal w takim szoku, że nie wiem co powiedzieć :O
OdpowiedzUsuńRozdział był świetny, zresztą jak większość xD
Trochę nie rozumiem o co nadal chodzi Felix'owi, ale mam nadzieję, że niedługo się wszystko wyjaśni i będzie już dobrze w życiu Stiles'a :)
truelifebydamien.blogspot.com
Imcia dasz Stilesowi wreszcie trochę spokoju?? O.o
OdpowiedzUsuńTen Felix jest okropny, ja to bym go pozbawił kilku rzeczy xD
Ta końcówka trzymająca w napięciu fajnie ;)
Wenyy i czekam na następny ;)
Tak, dam mu spokój. Tak... w... ostatnim rozdziale? Drugiej części?
UsuńNie no, aż tak źle nie będzie. Ty mi teraz o spokoju piszesz, jak właśnie się zaczyna ten etap plątaniny i przyszłej sceny, na którą przebłagała mnie Sarcia z Damianem xD
Boze to najlepszy rozdzial jaki napisalas!
OdpowiedzUsuńMowia, ze zawsze mam jakies ale, jednak tu nic takiego nie bylo. Idealnie! Stiles w koncu dostal to na co smiec zasluzyl. Nie ma prawa nawet oddychac maly, zasrany tchorz. Jaj nie ma, ze pogadac z ta kobieta..
Jeszcze lepiej by było, gdyby na miejscu Stilesa był Marco. Tej piździe to się dopiero należy!
UsuńAle i tak popieram Damiana całą pytą :P
Hej,
OdpowiedzUsuńsama nie wiem co napisać, więc jednak to Feliks stał za tym, może te kawały nawet fajne, ale ta ostatnia akcja…
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia