8.05.2015

Rozdział 34 [ Czy nie może być w końcu jak dawniej? ]

Leniwym wzrokiem rozejrzał się po lesie, zatrzymując na mostku i opierając o jego barierkę. Spojrzał w dół na przepływający pod nim strumyk, zastanawiając się, co powinien zrobić. Nie chciał wracać do domu, ale nie mógł też spać u przyjaciółki, ponieważ wtedy jej rodzice mogliby zacząć coś podejrzewać i chcieć porozmawiać z Charlesem lub Susan. Poza tym czuł się dziwnie i niezręcznie, gdyby miał spędzić tam kolejną noc. Uznał, że wróci do domu, ale tak, żeby trafić na obecność obojgu rodziców. Wolał, żeby w razie czego jego matka była w domu. Na samą myśl o powrocie i rozmowie z ojcem, przez jego ciało przechodziły nieprzyjemne ciarki, tak więc postanowił porzucić ten temat.
Może spróbuję tę noc spędzić gdzie indziej?
Przyglądał się właśnie rudej wiewiórce, która przebiegała między drzewami, gdy poczuł wibrację telefonu w kieszeni spodni. Będąc ciekawym, dlaczego Darcy wysłała do niego SMS-a, wyjął smartphone'a, odblokowując go. Zamarł, wpatrując się w nieznany numer. Zmarszczył brwi, zaczynając odczytywanie wiadomość.
" cześć lawson! ☺ sorki, że dopiero teraz piszę, ale wcześniej nie miałem jeszcze potrzeby do tego. teraz byś się przydał w pewnej kwestii, pamiętasz fotę, którą podrzuciłem ci do zeszytu? ;) "
— O Boże, zapomniałem o tym... — wyszeptał słabym głosem, panicznie czytając numer, czy przypadkiem nie kojarzył go skądś.
Pokręcił głową, gdy telefon ponownie zaczął wibrować.
" dogadamy się jakoś! zrobisz to, o co cię proszę, a zdjęcie trafia do kosza. nie zrobisz — oj, będzie niezła sensacja! " 
— O co prosisz? — szepnął z ironią w głosie. — Przestań do mnie pisać palancie — warknął, łudząc się, że to w jakiś sposób pomoże.
" i ten, nie zmieniaj numeru, bo znam osoby, które i tak mi go podadzą. jak wyłączysz telefon też nic nie da, bo to jest jakbyś, według naszej nowej "umowy", nie wykonał prośby. :) spoko, masz trochę czasu na decyzję, nic na szybko... za około tydzień wyślę ci SMS, narka "
Zwęził usta w cienką linię, unosząc głowę znad ekranu telefonu, przechylając ją lekko. Przygryzł wargę, chowając urządzenie. Oparł łokcie o barierkę, pochylając się do przodu i smętnym wzrokiem spoglądając na wodę, która wciąż płynęła spokojnie. 
— Czy nie może być w końcu normalnie? — spytał ledwo słyszalnie, mając szczerze dość wszystkich problemów, które po kolei się rozgałęziały. 

Kobieta zaczęła przygryzać paznokcia, patrząc w kierunku drzwi do sali treningowej. Konieczność zrobienia tego zbliżała się nieubłaganie. Musiała z nim porozmawiać, od tego zależało, czy dzisiejszego wieczoru między nimi się polepszy, czy tylko pogorszy. Wciąż miała nadzieję, że będzie lepiej. Upomniała się w myślach, odsuwając pomalowany paznokieć od ust. Dopiero co starała się doprowadzić go do porządku, a teraz denerwujący ją odruch spowodowany stresem mógł wszystko zniweczyć.
Dzisiaj jest jej dzień, sukces jej firmy, na który tak długo oczekiwała jako młoda bizneswoman. Dzisiaj nie bała się niczego, poza tym nie rozumiała, jak można obawiać się konwersacji z mężem. Skrytykowała w myślach swoje głupie zachowanie i ruszyła przed siebie, wchodząc do środka pomieszczeni.
— Jak tam? — spytała, starając się, aby jej głos brzmiał zwyczajnie.
— Dobrze — odpowiedział, ledwo co zwracając uwagę na obecność blondynki. Napiął mięśnie, wymierzając kolejny cios.
— Jedziesz na jakieś zawody? — zadała kolejne pytanie, błagając w myślach, aby zaprzeczył.
— Nie wiem, zależy co James wybierze.
Nie do końca takiej odpowiedzi się spodziewała, dlatego zmarszczyła brwi, kontynuując rozmowę.
— James? A to nie ty powinieneś się tym zajmować?
— Sam zaoferował, że chce czegoś poszukać. Moim zadaniem jest jedynie ćwiczyć, aby wrócić do formy. — Wzruszył ramionami, wciąż unikając jej wzroku i zajmując okładaniem pięściami worka treningowego.
Brawo, powiedziałeś więcej niż jedno zdanie.
Zirytowana jego zachowaniem chwyciła do ręki jeden z mniejszych ciężarków, powoli go unosząc i opuszczając. Postanowiła milczeć, czekając aż ten zwróci na nią uwagę. Zdenerwował ją nawet fakt, że nie zwrócił uwagi na jej ubranie. Dopiero co wyszła z kąpieli, tak więc miała narzucony na siebie jedynie szlafrok. Momentami miała ochotę rzucić w niego trzymanym przedmiotem, aby w końcu na nią spojrzał. Wystarczyłoby jej chociażby minimalne zainteresowanie z jego strony. Gdy dochodziła do niej ponura świadomość, że może tylko pomarzyć, postanowiła podpytać go o kilka innych rzeczy.
— Przestałeś prowadzić zajęcia dodatkowe?
— Tak, nie miałem na to czasu.
Zwęziła usta, oczekując, czy usłyszy od niego coś więcej. Kątem oka zaczęła w milczeniu przyglądać się jego rutynowym ćwiczeniom. Przyjrzała się jego pracującym mięśniom, które kiedyś zawróciły jej w głowie, gdy była nastolatką. Kiedyś pociągał ją nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Zauroczyła się w jego charakterze, którego tak zawsze marzyła odnaleźć. Był dla niej opiekuńczy jak przyjaciel, zwariowany jak kumpel, wszędzie ją zabierał od szalonych imprez po romantyczne spacery. Nigdy nie przeszkadzało jej grono znajomych nastolatka, a teraz już mężczyzny, ponieważ codziennie uświadamiał jej, że może mu ufać.
Z czasem wszystko to zaczęło przemijać, a ona dostosowywała się. W końcu taka była dorosłość. Patrząc jednak na związek przyjaciółki, dostrzegła, że tak nie musi być, że da się żyć młodością. Teraz była na tyle zagubiona, że nie odczuwała do mężczyzny takiego pociągu jak wtedy, momentami miała wrażenie, że oszukuje samą siebie, wyobrażając sobie własne życie jak bajkę. Nie wierzyła, że to wszystko mogło tak po prostu przeminąć. Szalony związek, wspólne życie, bajeczny ślub, plany na przyszłość... plany, których omawiania on zawsze unikał. Nigdy nie chciał wybiegać przesadnie w przyszłość, nie chciał rozmawiać z nią na temat tego, co będzie kiedyś, na temat ich kariery, na temat poszerzenia rodziny... Akceptowała to, w końcu byli młodzi, ale ile można?
Za każdym razem, gdy chciała pewnymi znakami zaproponować współżycie z nim, odpychało ją wyobrażenie o tym, że on mógł... że mógł robić to... z nim. Z chłopakiem, który bezczelnie wstrząsnął równowagą jej związku. Nie obchodziło jej, czy robił to świadomie, czy też nie. Jednakże starała się nie osądzać sytuacji z góry, może po prostu jej się wydawało? Przecież nie mogła na podstawie domysłów zarzucić mu zdrady.
— Musimy porozmawiać — zaczęła w końcu, dodając szybko kolejne słowo, dla podkreślenia uporu. — Teraz.
— Mów — odparł tylko, ponownie uderzając w worek treningowy.
— Mówię do ciebie, czy do ściany? — warknęła, mając dość jego zachowania.
Marshall westchnął i rozluźnił się, po chwili powoli odchodząc od przyrządu, aby chwycić butelkę z wodą. Odwrócił się w kierunku żony, popijając łyk. Blondynka podeszła do niego, starając się iść zmysłowym krokiem. Stanęła kilka centymetrów przed nim, unosząc głowę, aby móc patrzeć mu prosto w oczy. Wiedziała, że się nie odsunie, to nie leżało w jego naturze.
— Dlaczego ostatnio cały czas mnie unikasz? — spytała cicho, obrzucając go odważnym spojrzeniem.
— Nie unikam — odpowiedział z lekkim zdenerwowaniem w głosie.
— Nie jestem ślepa. Marco, masz być ze mną szczery. — Splotła ręce na wysokości klatki piersiowej, ignorując poprawianie szlafroka. Gdyby ukazał nieco jej ciała, nie miała się czego wstydzić. — Zmieniłeś się i to w niedługim czasie — mówiła, niezauważalnie przysuwając się do niego za każdym razem, gdy odwracał na moment wzrok.
— Boję się o tę karierę, to wszystko. Z tego powodu mam wiecznie kiepski humor.
— Przecież wiesz, że nie mam ci tego za złe. — Przyłożyła dłoń do jego policzka, dostrzegając, jak ten poruszył się niezręcznie pod wpływem jej dotyku. Potarła kciukiem jego kilkudniowy zarost, kontynuując. — Pamiętaj, możesz mi o wszystkim powiedzieć. Jeżeli masz jakieś wątpliwości, coś cię męczy, nie daje ci spać, mogę ci pomóc w rozwiązaniu tych problemów. Na dobre i na złe, pamiętasz? — Dostrzegła jak smartphone leżący na stoliku zaczął wibrować. — Dostałeś SMS — powiedziała obojętnie, sięgając po komórkę. Ten jednak zdążył wyprzedzić ją, łapiąc urządzenie.
— To nic ważnego.
— Och, no dobrze... Od kogo?
— A czy to ważne? — mruknął.
— Tak tylko pytam, dlaczego się złościsz? — Dodała szybko kolejne zdanie, nawet nie czekając na jego odpowiedź. Dobrze wiedziała, że zacząłby zaprzeczać. — Odpisz i odłóż telefon, bo nie skończyłam z tobą rozmawiać.
Normalnie kazałaby mu bez słowa odłożyć urządzenie, ale tym razem chciała zobaczyć jak reaguje na SMS-y, które dostaje. W końcu od jakiegoś czasu nigdy nie potrafiła znaleźć jego telefonu. Patrząc na niego uważne, dostrzegła jakby minimalną zmianę na jego twarzy, mimo że starał się reagować obojętnie. Powoli zaczęła przezywać samą siebie za spostrzegawczość, o wiele prościej by jej się żyło, gdyby nie zauważyła tego jakby weselszego spojrzenia, gdy odczytywał wiadomość. Milczała do momentu, aż smartphone wrócił na swoje miejsce.
— Dziś wieczorem jesteś zajęty — powiedziała prosto z mostu, nie mając ochoty na dalsze przekomarzanie.
— C—co? Dlaczego? — spytał nerwowo, patrząc na nią z uniesioną brwią. — Przecież nigdzie nie idziemy.
— Owszem, idziemy — odparła stanowczo.
— Niby gdzie? — zakpił.
— Moja firma odniosła wczoraj niebywały sukces. Z tej okazji odbędzie się dzisiaj bankiet, na który zostaliśmy zaproszeni.
— Nie ma mowy, zostaję w domu — rzucił zirytowany, kręcąc głową.
— Nie żartuj sobie. Przyszykowałam ci garnitur, ubierasz się i wychodzimy. Masz jeszcze trochę czasu. Za niecałe półtorej godziny masz być gotowy, ponieważ przyjeżdża po nasz szef.
— Co? — zaśmiał się. — A co my własnego auta nie mamy? Zresztą co mnie to, zostaję w domu.
— Jedziesz — warknęła stanowczo, piorunując go wzrokiem.
— Nigdzie, nie, idę. — Pauzował każde słowo, na końcu uśmiechając się bezczelnie. — Byłem z tobą kilka razy i więcej nie pojadę. Twoi współpracownicy są jacyś nienormalni.
— Myślisz, że tego nie wiem? Sama mam niektórych dość, a szczególnie szefa. Razem przynajmniej będziemy mieli czas na zabawę tak jak kiedyś. Obiecałeś mi to. Pojedziemy tam razem — powiedziała już ciszej, dotykając jego ramienia.
— Nigdzie nie jadę. Niby kiedy ci to obiecałem? — spytał kpiąco.
— Przed ołtarzem, do cholery — warknęła, mając już dość całej tej sytuacji. Zapanowała między nimi niezręczna cisza, której ona nie miała zamiaru przerywać.
— Nigdzie nie jadę.
— To jedyne co masz mi do powiedzenia? — zaśmiała się sarkastycznie. — Zachowujesz się jak dziecko, a nie jak facet. "Nigdzie nie jadę", ojej, to takie stanowcze! Choćbyś miał jechać w tych pieprzonych spodenkach i koszulce, to pojedziesz. Och, a może zostajesz w domu dla kogoś? No przyznaj się, będziesz miał specyficznych gości, czy może wynajmujesz jakąś dziwkę?!
— Jesteś nienormalna! Dla nikogo, po prostu szlag mnie trafia z tym waszym biurowym udawaniem. Och, jaka to świetna zabawa w kiczowatym i sztywnym towarzystwie plotkar, krytykujących nawet kurwa nierówną skarpetkę, facetów, którzy mają po kilka żon, z czego żadna o sobie nie wie, a w dodatku wynajmują jeszcze jakiegoś króliczka playboy'a, bogatych lalusiów ubierających się w Armanim i oczywiście kochanych sekretareczek ze startymi rajstopami na kolanach, od klęczenia przy biurku szefa!
— Jakbyś ty był lepszy — prychnęła cicho, odwracając wzrok.
— Co mówiłaś? — spytał niedowierzająco, nie będąc pewnym czy się nie przesłyszał.
— Że masz półtorej godziny na zbieranie się.
Po tych słowach szybkim krokiem opuściła pomieszczenie, ze łzami w oczach biegnąc na górę. Dobrze wiedziała, że mężczyzna nie posłucha jej i zostanie w domu. Zawsze miała problemy z przekonywaniem go do tego, a co dopiero teraz. Postanowiła go zignorować, uznając, że sama również może dobrze się bawić w gronie przyjaciółek z pracy. Poza tym nie miała zamiaru wracać, postanawiając, że przenocuje u Vanessy.
— Niech się dupek martwi — szepnęła, przekraczając próg sypialni.
Zrzuciła z siebie szlafrok, w negliżu wyjmując sukienkę, a następnie rozglądając się, czy ma wszystko przygotowane. Westchnęła i wyszła na korytarz, kierując się łazienki, gdyż zapomniała o zabraniu stamtąd rajstop. Dostrzegła uchylone drzwi, ale zamiast poczekać, wyprostowała się, obojętnie wchodząc do pomieszczenia. Odszukała wzrokiem poszukiwanego przedmiotu, kątem oka spoglądając na mężczyznę, który przemywał twarz. Gdy spojrzał na nią, dostrzegając jej nagość natychmiast odwrócił jakby speszony wzrok, wycierając się ręcznikiem.
Złośliwie nie wyszła jeszcze, chwytając szczotkę i przeczesując włosy. Nie miała zamiaru chować przed nim nagości, w końcu była jego żoną. Westchnęła zirytowana, gdy ten przeszedł obok niej obojętnie, wciąż unikając patrzenia na nią. Prychnęła i szybkim krokiem wróciła do sypialni, zaczynając przygotowywanie się. Zaczęła zakładać dolną część bielizny, przyglądając się swojemu ciału w lustrze. Nie rozumiała, jak mógł nie zwrócić na nią uwagi. Nie była narcyzem, ale musiała przyznać, że podobało jej się jej ciało. Nie brakowało jej żadnych kobiecych aspektów; okrągłe piersi, seksowne pośladki, dzięki zdrowej żywności zachowany szczupły brzuch...
Po chwili stała już niemal gotowa, w czerwonej sukience do kolan, która dodawała jej seksapilu, ale i elegancji. Podeszła do komody z zamiarem wyjęcia biżuterii. Otworzyła szkatułkę, nerwowo chwytając kolczyk, który wypadł z jej dłoni. Przymknęła na moment powieki, robiąc kilka głębokich wdechów, aby się uspokoić. Klęknęła, przeklinając pod nosem, następnie przykładając dłonie do podłogi i pochylając się, aby zajrzeć pod mebel. Od razu zauważyła błyszczący się kolczyk, który zatrzymał się przy jakimś materiale. Zmarszczyła brwi, chwytając element biżuterii, ale sięgając również po podejrzany przedmiot.
— Nie dość, że leń, to jeszcze bałaganiarz. Typowy facet.
Zdenerwowana wstała z podłogi, otrzepując zakurzony ciuch, który okazał się szarą bluzą z niebieskimi sznurkami. Odłożyła kolczyk, z niepewnością patrząc na trzymany materiał. Nie przypominała sobie, aby Marco miał taką bluzę, zresztą mało kiedy widziała go w takim ubiorze. Spojrzała na metkę, co tylko potwierdziło jej domysły. To zdecydowanie nie był rozmiar Marshalla, ubranie było o dużo mniejsze. Złożyła element garderoby, chowając go na końcu szafki z bielizną.
Z jeszcze bardziej drżącymi dłońmi dokończyła zakładanie biżuterii. Bluza leżała w jej domu i to w jej sypialni. W sypialni, gdzie spała razem z mężczyzną, gdzie kiedyś spędzała z nim poranki i upojne noce. Poczuła kłębiące się w jej oczach łzy. Odrzuciła od siebie przykre myśli i skierowała się do łazienki. Zamknęła drzwi i usiadła na desce klozetowej, przykładając dłoń do ust. Zacisnęła powieki, ale mimo wszystko po jej policzkach spłynęło kilka łez. Pociągnęła nosem, cicho łkając.
— Nie zrobiłby ci tego — szepnęła sama do siebie. — Czasami coś dzieje się przypadkiem, po prostu źle to zrozumiałaś. Na pewno jest na to jakieś wytłumaczenie... — Wstała, przyglądając się swojemu odbiciu. Westchnęła zirytowana, widząc opuchnięte od łez oczy. Zaczęła dokładnie przemywać twarz, chcąc przywrócić ją do idealnego stanu. — Skąd wiesz, a może to on sam się rozebrał? Może... może tak naprawdę Marco tego nie chce, dlatego zakazał mu przychodzenia tutaj, przerywając zajęcia... — zaczęła szeptać, myśląc nad tym intensywnie. — To by miało sens, dlatego wiecznie jest speszony, gdy zaczynasz ten temat... Może mu głupio? — mówiła sama do siebie, uważnie rozważając tę możliwość. Pokręciła głową, uśmiechając się żartobliwie, uznając, że zaczyna wariować. — A nawet jeśli, Jess, jesteś piękną i idealną żoną, po prostu mu o tym przypomnij — szeptała, chcąc dodać sobie otuchy. — To twój dzień, kochana. To twoja zasługa, że firma osiąga sukcesy. Podbijasz listy ekspertów przedsiębiorczości, a nie zawalczysz o faceta? — powiedziała lekceważąco do swojego odbicia. Chwyciła podkład i puder, nakładając wszystko po kolei, ale tak, aby nie przesadzić. Skierowała trzymany pędzel w stronę lustra. — Za nim do czegoś dojdzie, zapobiegniesz temu. — Chwyciła do ręki eyeliner, rysując cienką linię nad rzęsami. — A jeżeli będziesz miała prawdziwe dowody... — mówiła, naznaczając drugie oko. Chwyciła cienie do oczu, wybierając ciemny zestaw kolorów. — ... nie dasz mu spokoju. — Nakładała kolor na powieki, następnie biorąc szminkę. — Masz wybór, Marco. Chciałam być idealną żoną, taką, która na wszystko się zgadza, we wszystkim cię wspiera, nigdy nie narzeka, jest pełna energii i zmysłowości... Jeżeli chcesz wybrać kogoś innego, a szczególnie tego gnojka — przejechała czerwoną szminką po pełnych, dopełniających jej urodę ustach. — Poznasz tę niemiłą wersję suki — warknęła, cmokając do swojego odbicia. — Perfekcyjnie. — Uśmiechnęła się, układając puszyste blond włosy w elegancki kok. Poprawiła fryzurę wsuwkami, wprowadzając ostatnie poprawki do swojego wyglądu.
Chwyciła czarną, przygotowaną już kopertówkę, do tego dopasowała kolorystycznie czarne szpilki i stukając obcasami o drewniane panele, ruszyła w kierunku schodów na dół. Nie zdziwił jej widok mężczyzny, który kierował się właśnie do kuchni, będąc w tym samym ubiorze.
— Marco?
Bokser zatrzymał się, spoglądając na nią obojętnie. Poczuła lekkie ukłucie złości, gdy ten w żaden sposób nie zareagował na jej dość odważny ubiór. Zdenerwowana podeszła do niego, zatrzymując się tuż przed nim.
— Miłego wieczoru — rzuciła, obejmując jego szyję rękoma i z trudem dosięgając jego policzka, aby złożyć na nim soczysty pocałunek. Odsunęła się, jak gdyby nigdy nic, kierując w stronę drzwi. Uśmiechnęła się pod nosem, przed oczami wciąż mając obraz wyrazistego, czerwonego odcisku jej ust na policzku Marshalla.
Miłego męczenia się ze zmyciem szminki.
Z satysfakcją wyszła na zewnątrz, dostrzegając zapalone światła samochodu szefa, które oświetlały ulicę. W końcu o dwudziestej pierwszej było już dość ciemno.
Otworzyła przednie drzwi po stronie pasażera, witając się z mężczyzną, gdy zajmowała miejsce. Zaczęła rozmowę, nie czekając na jego reakcję.
— Możemy jechać. — Zdobyła się na wymuszony uśmiech.
— A mąż?
— On... nie jedzie. Rozchorował się i nie jest w stanie mi towarzyszyć — skłamała, zapinając pas.
— Cóż, przykro mi z tego powodu. Mam nadzieję, że to żadna kontuzja związana z zawodem.
Pojazd ruszył z miejsca, zaraz po tym, jak kobieta pokręciła w odpowiedzi głową. Miała wrażenie, że słowa mężczyzny nie były do końca szczere. Kątem oka spojrzała na niego, przyglądając się gładko wygolonej brodzie, zaczesanym do tyłu włosom oraz jasnym niebieskim oczom, które obserwowały uważnie drogę. Nie podobał jej się ten wzrok, coś jej niepokoiło w tym mężczyźnie. Elegancki garnitur był odzwierciedleniem szyku i elegancji, idealnie dopasowanym do figury starszego od niej kierowcy.
Odwróciła smutny wzrok, wpatrując się za szybę w mijane budynki. W pewnej chwili z zamyślenia wyrwał ją dotyk czyjejś dłoni na jej kolanie. Spojrzała na mężczyznę, który posłał jej ciepły uśmiech. Ona jednak nie miała zamiaru go odwzajemniać. Zdobyła się na obojętny, lekki uśmiech, ignorując ten ruch. Zirytowało ją jednak, gdy dłoń posunęła się minimalnie wzdłuż jej uda. Wciąż wpatrując się w wieczorne miasto, złączyła nogi, tym samym zrzucając jego dłoń i dając mu do zrozumienia, że to nie jest dobrym pomysłem.

Odprowadził ją ponurym spojrzeniem, następnie spuszczając wzrok na podłogę. Czuł się tak dziwnie, jak wtedy, gdy ostatniego razu wyjechała w delegację. Tym razem jednak nie odczuwał tęsknoty. Zrezygnował z robienia sobie czegoś do jedzenia, podchodząc do sofy i rzucając się na nią plecami. Chwycił pilot ze stołu, zatrzymując się w połowie ruchu. Z powrotem odrzucił przedmiot, który z hukiem uderzył o blat. Spojrzał na sufit, myśląc nad czymś intensywnie.
— Zlitujcie się, żeby ktoś jej się spodobał na tej cholernej imprezie. Obojętnie kto, laska, facet, cokolwiek — warknął, przeczesując dłonią włosy.
Przymknął powieki, mając nadzieję na krótką drzemkę. Nie miał na nic ochoty, nawet na zwyczajne oglądanie telewizji. Po piętnastu minutach całkowitej ciszy zerwał się, łapiąc telefon do ręki i z powrotem kładąc.
" Zmiana planów, bądź najszybciej jak potrafisz. A, i u mnie. "
Odczekał chwilę, aż wiadomość wyśle się do wybranego odbiorcy. Jeszcze chwilę bawił się telefonem, aż dostał SMS potwierdzający. Wstał z kanapy, truchtem biegnąc na górę z zamiarem skorzystania z toalety. Po załatwieniu fizjologicznej potrzeby, coś podejrzanego mignęło mu w lustrze. Przybliżył twarz do odbicia, zauważając krwistoczerwony odcisk ust na policzku.
Wściekły odkręcił wodę, próbując zmyć znamię najprostszym sposobem. Po chwili jednak dostrzegł, że jedynie rozmazuje ślad. Wiedział, że za chwilę może zjawić się Stiles, a jego nieciekawa ozdoba zafundowana przez blondynkę może wywołać dość niezręczną sytuację, których na co dzień miał już wystarczająco. Spróbował użyć mydła, ciesząc się, gdy szminka minimalnie się zmyła. W następnej kolejności złapał mleczko do demakijażu, trąc nim skórę. Gdy usłyszał dzwonek do drzwi, drgnął przerażony, spoglądając w swoje odbicie. Miał nadzieję, że chłopak niczego nie zauważy. Opuścił łazienkę, biegnąc na dół.
Chwilę później stał na przedpokoju, oparty o ścianę, przyglądając się nastolatkowi, który zdejmował buty. O wiele bardziej wolał towarzystwo chłopaka niż współpracowników w biurze Jess.
— Nie ma jej? — spytał niepewnie brunet, podążając za bokserem.
— Nie, poszła na jakieś ważne coś w pracy. — Wzruszył ramionami. — Swoją drogą, stęskniłeś się, że pytałeś, czy mam dziś czas? — Uśmiechnął się lekko, rzucając mu krótkie spojrzenie, a następnie siadając na kanapie.
— Powiedzmy... — odparł wymijająco, zajmując po turecku miejsce obok. — W sumie to pomyślałem, że może moglibyśmy gdzieś pójść...
Marshall uniósł brew, patrząc na niego z zainteresowaniem.
— Ostatnim razem narzekałeś, jak spotkaliśmy się w lesie o północy.
Zauważył dziwną zmianę na twarzy chłopaka, jakby przypomniał sobie o czymś. Zignorował to, gdy ten z powrotem się rozpromienił.
— No tak, ale tym razem nie chcę iść na spacer. Wiesz... chciałbym pójść gdzieś indziej. Cała ta afera ze szpitalem, ciągle smętny humor, męczące wspomnienia... — Pokręcił głową. — Pomyślałem, że może zamiast zadawania sobie bólu, spróbuję odpocząć od wszystkiego w inny sposób, tak jak to robi większość nastolatków. Wiesz, wyluzować.
— Oo nie, nie — zaśmiał się lekceważąco — Wiem do czego zmierzasz i nie ma opcji. Nie będę rozpijał młodzieży.
— Maaarco — jęknął błagalnie. — Jesteś dorosły, zapewnisz mi pewnego rodzaju opiekę. Zresztą, lepiej z tobą niż miałbym iść sam, no nie? Trenujesz boks, założę się, że jak coś nawet po pijaku potrafisz przywalić.
— Nie będę twoją imprezową opiekunką — mruknął, zwężając powieki. — A ty, mój drogi, nigdzie nie idziesz.
— No weź! Żebym to pierwszy raz miał pić... — szepnął, przekręcając oczami. — Zresztą, jutro mam szkołę i mam zamiar do niej nie iść, żeby spędzić czas z tobą, jestem jeszcze niepełnoletni, a namówiłeś mnie do seksu, a w dodatku obydwoje okłamujemy ludzi z otoczenia. Wydaje mi się, że picie nie jest tutaj niczym złym.
— Wciąż nie — odparł, splatając dłonie na wysokości klatki piersiowej.
Chłopak mruknął coś pod nosem, przekładając kolano przez jego uda, aby usiąść na nim okrakiem. Zarzucił dłonie na jego szyję, spoglądając na niego błagalnym wzrokiem.
— To tylko jedno wyjście. Będzie fajnie, serio!
— Stiles, nie — rzucił z uporem.
Brunet wydął wargę, marszcząc brwi. Przez chwilę wpatrywał się w niego jakby obrażonym wzrokiem, następnie pochylając i muskając pocałunkami jego szyję. Wsunął dłoń do jego włosów, nie zaprzestając pieszczot.
— Wciąż nie — powiedział, jednak nie do końca tego pewnym. — Nie przekonasz mnie... — urwał, gdy brunet musnął ustami jego wargi, pozostając w tej pozycji. Postanowił wciąż uparcie go ignorować, jedynie czerpiąc przyjemność z ciepła jego ust. Po niecałych dwóch minutach westchnął, odsuwając głowę.
— Ile razy się nie zgodzę, tyle razy będziesz próbował mnie przekonać, co nie? — Pokręcił głową. — W sumie to nic złego w porównaniu do innych rzeczy... — Uśmiechnął się pod nosem, widząc entuzjazm chłopaka, który wyciągnął ręce do góry, krzycząc „Tak!”, a następnie szczerząc się.

══◊══

+W tekście pojawiło się wspomnienie o ubieraniu się w Armanim. Nie wiem, czy ktoś kojarzy ten sklep, ale dla ścisłości — przykładowo garnitury są tam w cenach 1 500 Euro.
+W końcu zaczęły się pojawiać wątki odnośnie do poprzednich rozdziałów. Pamiętacie jeszcze? :D Wyskok z daszku przez Stilesa, gdy przyjechała Jess i niefortunne pozostawienie tam bluzy. Znalezienie w zeszycie zdjęcia całującego się Lawsona z Marshallem. Poza tym scena, gdy Jess opuszcza dom, poniekąd nawiązuje do prologu. Tym razem jednak, między nimi odczuwalne są kompletnie inne emocje.
+Blog osiągnął już 34tys. wyświetleń, a na Wattpadzie 25tys.! ♥
+Tak w ogóle (gdyby ktoś jeszcze nie zauważył :p) zmieniłam zdjęcie Stilesa w bohaterach. Co prawda zero zmian, wciąż czarne włosy, ciemne oczy i ciemnawa karnacja... po prostu spodobało mi się to zdjęcie. :)
+Mam nadzieję, że rozdział się podobał!

Kolejna nominacja! Dziękuję serdecznie Paris Amour! ♥ Tradycyjnie, czas na odpowiedzi.

1. Dlaczego piszesz?
Sprawia mi przyjemność możliwość dzielenia się z innymi historią, która od dawna krąży mi po głowie. Poza tym mogę sprawiać, że bohaterowie są poznawani również przez innych, nie żyją tylko w mojej wyobraźni. 

2. Co cię do tego motywuję?
Wydaje mi się, że do pracy nad własnymi tekstami głównie zmotywowało mnie zainteresowanie czytelników. Im więcej osób czytało, tym bardziej chciałam pisać i pracować nad tym, by te teksty były naprawdę dobre.

3. Czy masz ulubiony rozdział swojego opowiadania?
Ciężko wybrać. Cóż, na chwilę obecną... 35 :D Nie no, nie potrafię podać jednego... 21-23, czyli wspólny wyjazd Marco i Stilesa. 25-26, czyli moment załamania chłopaka. (nie, że się z tego cieszę :p)

4. Czy planujesz kolejnego bloga?
Tak, jeżeli znajdę czas. ^^ Kolejny dość nietypowy pomysł i oczywiście poruszający wątki homoerotyczne (klasyk w tworach Imaginacji).

5. Książki czy filmy?
Zależy. ;) 

6. Najbardziej poruszający film jaki widziałaś/eś.
Te, przy których uroniłam łzę? „Mój przyjaciel Hachiko”, „Miasto 44”.

7. Komedia czy dramat?
Rzadko kiedy oglądam te gatunki, ale raczej komedia. 

8. Marzysz o wydaniu książki?
Chyba jak każdy pisarz(amator :D)! ^^

9. Gdzie chciałbyś polecieć?
Na Tęczę :v
Na Marsa :v
Na Cybertron :v 
No, dobra, nie wiem. :p 

10. Ulubiony serial?
TF: Prime i RiD, Teen Wolf.

Pozdrawiam! :)

10 komentarzy:

  1. Szczerze? Okropnie współczuję Jess...
    Jak tylko wyobrażam sb, co czułabym gdybym miała męża i on by mnie zdradzał...
    W każdym bądź razie życzę wszystkiego co najlepsze Stilesowi i Marco i oby ta impreza zakończyła się czymś fajnym ;3
    Ale mimo wszystko mam nadzieję, że Jess znajdzie kogoś i jakoś sb z tym wszystkim poradzi czy coś :>
    Tak, jest przed 1:34 a ja nadal nie śpię i czytam Twojego bloga :)))))
    Nie mogę się doczekać następnego! :*
    ~ Ruda

    OdpowiedzUsuń
  2. Komentarz jest, pozdrawiam żonę Ninę.
    Wybacz, najdroższa, ale ja chyba wolę pocieszać Jess po tym, jak wyszła za pizdę.
    ,,Za co Stiles kocha Marco? Podzielę się swą racją:
    Za to, że odniósł sukces.... Będąc pizdą przed mutacją"
    // Zerżnięte ze Stankiewicza, ale chuj
    Jess jest boska, Marco to debil, a Stiles biedny naiwniaczek.
    WENYY!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziwi mnie trochę to że Marco nie zwrócił uwagi na dodatkowe obrażenia na ciele Stilesa jakich dostarczył mu ojciec. Przecież cała ta sytuacja z ojcem miała miejsce kilka dni wcześniej wiec slady powinny jeszcze być... dobra wiem czepiam się :D no ale taka już jestem kiedy wciągnie mnie jakieś opowiadanie że zwracam uwage na szczegóły ;)
    Trochę mi szkoda Jess ale i tak kibicuje Marco i Stilesowi :)
    Coś czuje że Jess może mieć jakieś problemy ze swoim szefem po tej akcji z suta. No ale to tylko takie moje przypuszczenia :)

    Poza tym cieszę się że pojawiła się wspolna scena z Stilesem i Marco. Bo muszę ci powiedzieć, że w ostatnich rozdziałach trochę mi brakowało i ch razem ale teraz jestem zadowolona :)
    I oczywiście licze na to że teraz bedzie co raz więcej ich razem :)
    A tak w ogóle to nie napisałam jak bardzo podoba mi się ten rozdział :) jest świetny jak wszystko co piszesz masz ogromny talent :)

    A i na koniec dodam że nowe zdjecie w bohaterach jest super :)

    Czekam na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, po dodaniu rozdziału nagle też mi się o tym przypomniało. Logiczna wpadka - geniusz ze mnie... w sumie rana w dłoni nie była na tyle duża, a obrażenia głowy bardziej z boku głowy, czyli zakryte przez włosy. Również zwracam uwagę na szczegóły! :D No ale co zrobić, czasami coś umknie... i od tego mam np. takie osoby jak ty, które zawsze pomogą w znalezieniu! :3

      Usuń
  4. Boże niech Jesika wda się w jakiś romans jest strasznie denerwująca narystyczna niepokoji mnie ten esmes do Stilsa widać ,że szew leci na Jesikę ale ja wolę by zaiteresowała się kobietąwiem jestem nienormalna ale Jesika sama powiedzała,że Marco jej nie pociąga pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Ty sie naucz pisac. Czy tylko mnie denerwuja Twoje komentarze?

      Usuń
    2. Nie, nie tylko Ciebie, ale to ja mam okres i mogę marudzić, a nie Ty :P
      Może dziewczyna dyktowała słowa komórce, a ta źle napisała? A Ty już się czepiaasz -.-

      Usuń
  5. Chuj Ci w dupe Marco... O boze juz ledwo moge czytac o nim. Po prostu mnie kurwica bierze. Zona dopiero z domu wyszla a ta pizda juz chce sie spuscic w dupie tego brudasa Stilesa. Och Jess jest boska. Mam nadzieje, ze sie zemsci na tej brudnej kurwie ktora zrobila burdel z jej domu. Smiecie dwa. Brak slow dla ich obu... Zwlaszcza ten Stiles. Ta mala przeruchana dziwka. Nie wierze w boga ale zaczne sie modlic zeby oboje zdechli w jakims wypadku. RZYGAAAAAM. WAMI.

    OdpowiedzUsuń
  6. Coś czuję, że Jess jak dowie się, że jej mąż ma ją gdzieś to nieźle namiesza :D
    Marcoo powinien ulec naiwniakowi :D
    Weeennnyyyy :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    pojawiła się sprawa z tą bluza, czyżby zapomnieli o niej całkowicie, Jess nie chce się poddać będzie walczyć, ciekawi mnie kto wysyła te smsy Stilsowi…
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Kochany Hater? żєgηαм. ♥
Kochany Czytelnik? ωιтαנ. ♥
Jak już tu jesteś to będę wdzięczna za chociaż jeden krótki komentarz! ♥

Obserwatorzy