1.05.2015

Rozdział 33 [ Zagadki przeszłości ]

— Tak może być? — szepnął z uśmiechem, przygryzając wargę.
— Nie zadawaj głupich pytań. — Niebiesko włosy zaśmiał się lekko, przekręcając oczami. Wsunął dłonie do włosów chłopaka, przyciągając jego głowę, aby złączyć ich usta w głębokim pocałunku. Przejechał językiem po jego dolnej wardze, następnie przygryzając ją.
Owinął go szczelniej nogami wokół pasa, odchylając lekko głowę, aby nastolatek mógł składać rozgrzane pocałunki wzdłuż jego szyi. Jęknął cicho, uchylając usta i cicho dysząc, podniecony delikatnymi muśnięciami, oraz erekcją chłopaka ocierającą się o jego wejście.
Uwielbiał dotyk jego ust, ale jeszcze bardziej kochał spoglądać w jego ciemne oczy, które obecnie były odzwierciedleniem podniecenia i tajemniczości. Mimo wszystko, mimo całej tej dominacji wciąż dostrzegał w nim codzienny urok.
— Co? — spytał niemo brunet, muskając palcami jego szyję.
— Nic, panie delikatny. — Chłopak wyszczerzył się, bawiąc jego włosami.
Ciemnooki jakby w odpowiedzi na drobne przekomarzanie wszedł w niego mocnym ruchem, powodując, że niebieskooki wydał z siebie głośny jęk, przyciskając go dłońmi

w rzeczywistości odpychając się od materaca i dysząc. Zamrugał kilka razy powiekami, z uchylonymi ustami normując oddech. Rozejrzał się, jakby sprawdzając, czy przypadkiem nie stało się to naprawdę. Przyłożył dłonie do twarzy, pocierając nimi, aby odreagować.
— Ooo niee... — szepnął przeciągle, czując się do granic zawstydzonym, jakby ktoś wiedział o tym, co stało się w jego śnie. — Ronny, ogarnij się — rzucił sam do siebie, odsuwając dłonie od twarzy i z powrotem kładąc się na łóżku. Przymrużył powieki, czując jak promienie słoneczne muskają jego twarz. Obrócił głowę, spoglądając w kierunku okna.
Wciąż jest tak gorąco? Wyczuwam porządną burzę w najbliższym czasie...
— Mózgu, co to miało być? — spytał zażenowany. — Weź się ogarnij. — Postukał palcem wskazującym w czoło, następnie wzdychając. — Chociaż... gdyby tak się zastanowić... — Kontynuował monolog. Poprawiając kołdrę, dostrzegł coś, za co szczególnie nienawidził dorastania, czy czegokolwiek co było za to odpowiedzialne. Wypuścił głośno powietrze z ust, udając rozpacz.
Zastanawiał się przez chwilę, wciąż czując co najmniej dziwnie. Wsunął dłoń pod kołdrę, starając się odpychać od siebie myśli związane ze snem, a bardziej skupić na jego znajomej, Willow. Miał powoli dość sennych rzeczywistości, które często erotycznie nawiązywały do jego znajomych. A szczególnie pewnego, poznanego dość niedawno... Po chwili już jego dłoń znalazła się pod bokserkami, obejmując członka. Spróbował skupić się na wyobrażeniu dziewczyny, ale w efekcie w jego głowie zagościł obraz... tych dwóch osób.
— O Chryste! — Do jego uszu dotarł krzyk kobiety. — Ja nie chciałam, no wiesz...!
Jak oparzony wyjął rękę z bokserek, patrząc wystraszonym wzrokiem w kierunku, z którego dochodził głos. Przez skupienie nie usłyszał otwierania drzwi.
— Louise... ee... — jąkał się, szukając w myślach wymówki. — To nie tak, naprawdę!
Obrzucił wzrokiem dość młodą kobietę, która ubrana była w czarne krótkie spodenki i błękitną koszulę, a jej miedziane włosy spięte były w luźny kok, widocznie robiony na szybko. Zaczął się zastanawiać, dlaczego ta od razu nie opuściła pomieszczenia. Po chwili uzyskał odpowiedź, gdy niebieskooka rozpoczęła temat.
— Spokojnie, Ron, spokojnie — odetchnęła głęboko, przez co chłopak nie był pewny, kogo próbuje ona uspokoić. Przekroczyła próg, przymykając drzwi. — Ja to rozumiem, naprawdę. Wiem, że to krępujące, ale w życiu młodego mężczyzny tak bywa, że musi czasami... wiesz... odreagować. To normalne. — Zaśmiała się nerwowo, udając swobodny ton głosu. — Nie wiem, czy mama rozmawiała już z tobą na ten temat, ale jakby co, pamiętaj, że w mojej osobie również odnajdziesz wsparcie, gdyby krępowały cię jakieś pytania... — mówiła, nadmiernie gestykulując. — Powinieneś zarządzić, że aby wejść do twojego pokoju, należy pukać. Pukać w znaczeniu tym normalnym — dodała szybko — nie tym wiesz... Znaczy, ja nie mówię, że tamto jest nienormalne, po prostu brzmi...
— Louise! — powiedział nieco głośniej, dotychczas przysłuchując się jej z przerażeniem i zażenowaniem na twarzy. — Starczy, naprawdę. — rzucił desperacko, kiwając głową. — Proszę, czy możemy o tym nie mówić...? — spytał błagalnym tonem, mając szczerą nadzieję, że już nigdy nie wrócą do tego tematu. — Gdzie jest mama?
— Nie ma jej jeszcze na dole, czyli pewnie siedziała po nocach i wciąż śpi w tym swoim pokoju. — Wzruszyła ramionami, przenosząc wzrok na podłogę.
Chłopak mimowolnie uśmiechnął się lekko, patrząc na nią. Był szczerze ciekaw, kiedy kobiety wyznają mu prawdę. Louisa była przyjaciółką jego mamy od czterech lat, spędzały ze sobą czas, wszędzie razem jeździły, w końcu zaczęła ona nawet sypiać u nich, urządzając z jego mamą nocne pogawędki. Od niedawna zauważył, że to przestało być bliską przyjaźnią, a raczej czymś więcej. Dostrzeżenie tego było całkiem proste, czułe spojrzenia i uśmiechy, zawstydzenie, gdy rozpoczynało się temat jednej z nich, czasami nawet wieczorne wyjścia.
Nie pytał o to rodzicielki ani razu, nie chciał psuć ich atmosfery. Nie miał jej za złe, że widocznie po rozstaniu z jego ojcem zbliżyła się do tej samej co ona płci. Obojętne mu było z kim była jego matka, chciał jedynie, żeby po jego możliwej wyprowadzce nie była samotna, tylko żyła z kimś, kogo kochała i przy kim czuła się bezpiecznie.
Lou bywała u nich wręcz codziennie, zawsze pomagała w domu, czasami nawet gotowała obiady. Niebiesko włosy odnosił czasami wrażenie, jakby próbowała przejąć część obowiązków mamy, równocześnie przybliżyć się do niego, bardziej jako ciocia. W pełni rozumiał ich zawstydzenie, w końcu mogły bać się jego reakcji, gdy usłyszy, że od teraz będzie miał niestandardową dwójkę rodziców.
Ich związek nie stanowił dla niego żadnego problemu, jednak nikomu o tym nie mówił. Nie tyle wstydził się tego, ile bardziej obawiał obraz ze strony rówieśników. Nie wyobrażał sobie przykrości matki, po tym jak ktoś zacząłby naśmiewać się z tego związku. Tajemnica była również jedną z głównych przyczyn zerwania przyjaźni z Feliksem, przecież powinni sobie mówić o wszystkim, a nietolerancyjność szatyna szczególnie to utrudniała.
— Artyści, tego nie zrozumiesz. Nadal maluje?
— Cóż, sama nie wiem. Wiesz, że dopóki nie skończy, nie wpuszcza tam nikogo. — Zaśmiała się lekko, odrobinę onieśmielona. — Dobra, idę obudzić naszego śpiocha.
Naszego?
— A jak już ją obudzisz, zrobisz naleśniki? — spytał, mrugając powiekami i udając minę szczeniaczka.
— Nie jestem twoją służącą, sam sobie zrób — stwierdziła z uśmiechem, wystawiając do niego język.
— No ale ty robisz te takie pyszne jagodowe!
— Och, Ronny, odczep się w końcu od tego niebieskiego koloru. Zaraz będziesz wyglądał jak smerf. — Pokręciła głową z rozbawieniem, wychodząc z pomieszczenia.
— Czyli będą naleśniki — odparł sam do siebie, będąc dumnym z daru przekonywania... albo raczej jego braku.

Siadając przy stole, na barowym krześle przy blacie zaciągnął się przyjemnym zapachem naleśników. Z miejsca chwycił jednego, zaczynając się opychać.
— Stello, twój synek chyba jest uzależniony od naleśników — skomentowała z rozbawieniem kobieta.
— Serio? Nie zauważyłam, przecież to dopiero drugi tydzień, gdy je to samo na śniadanie — mówiąc, posyłała chłopakowi mordercze spojrzenie.
Wzruszył tylko ramionami, przeżuwając kęs. Spojrzał w dół na szczeniaczka, który patrzył na niego smutnymi, niebieskimi oczkami.
— Nie dam ci, idź sobie — szepnął dość nie wyraźnie, przez nieprzełkniętą porcję w ustach.
Husky w odpowiedzi zaskomlał piskliwie, kładąc się.
— Wiecie, obydwie jesteście artystkami, tylko mama na płótnie a Louise na patelni. — Zaczął, normalnym już głosem. — Na patelni, bo przedwczorajsza zupa o mało mnie nie zabiła.
— Najpierw to przyjazne, a potem wredne — syknęła obrażona, odwracając głowę do Stelli, która zaspana upijała łyk kawy. — Stello, twój synek dorasta!
Wspomniana kobieta uniosła brew, opierając się biodrem o śnieżnobiały kuchenny blat.
— Louise, nie mów jej! — rzucił szybko, gdy dotarło do niego, o czym chce powiedzieć niebieskooka. — Lou, nie! — krzyknął, gdy ta spróbowała dokończyć.
Matka tylko pokręciła głową, z ciepłym uśmiechem wymalowanym na twarzy. Spojrzała czuło na nią, popijając kolejny łyk kofeiny.


Zatrzymali się przed bramą, uważnie obserwując podwórko.
— Stiles, jesteś pewien, że chcesz to sprawdzić? — spytała brunetka, dość niepewnym głosem.
Chłopak spojrzał na przyjaciółkę, zastanawiając się. Wieczorem na szczęście zastał dziewczynę w domu, dzięki czemu przyszedł do niej na noc. Połowę przegadali, od błahych tematów, po dość poważne. Starannie jednak unikał wszystkiego, co związane z jego obrażeniami i prawdziwym powodem ucieczki z domu. Wciąż jednak miał niewielkie obawy, nie potrafił zapomnieć o tym, co mówił na jej temat Felix.
— Tak — odparł w końcu. — Chcę się dowiedzieć czegokolwiek, nie wiem, chociaż daty urodzenia... — mówiąc, przekroczył furtkę, kierując się w stronę domu.
Niewyspanie wdało mu się we znaki, zasypiając o koło piątej, obudzili się o dziewiątej z zamiarem poszukania informacji na temat jego rodziny. Ustalili też, że kolejną noc również u niej przenocuje. Wybrał taką godzinę, aby mieć pewność, że obydwoje rodziców są w pracy, jednak mimo wszystko przekręcając drzwi kluczem, czuł się przerażony. Miał wrażenie jakby zaraz miał pojawić się jego ojciec, dając mu nauczkę za ucieczkę.
Przełknął z trudem ślinę, przepuszczając brunetkę w drzwiach, a następnie zamykając je za nią. Cieszył się, że przy uciecze pomyślał o zabraniu kluczy. Przygryzł wnętrze wargi, rozglądając się po korytarzu, jakby był w obcym domu. Gdy spojrzał w kierunku kuchni, momentalni opuścił wzrok.
— Gdzie mogą trzymać jakieś dokumenty? — zapytała dziewczyna, rozglądając się.
— No nie wiem... sypialnia, salon, gabinet ojca...?
— Dobra, ty idź na górę, ja rozejrzę się na dole. Jak coś znajdziesz to mnie zawołaj. — Posłała mu ciepły uśmiech, kierując się do dużego pokoju.
Odprowadził ją wzrokiem, następnie podchodząc do schodów. Cullen bywała u niego tyle razy, że nie wątpił w jej znajomość pokoi. Zaczął pokonywać kolejne stopnie, starając się nie myśleć o tym, co go tutaj spotkało. Skierował się najpierw do pokoju Charlesa, drżącą ręką naciskając klamkę. Nigdy nie widział tego pomieszczenia, gdy chciał raz tam wejść, dostał taki ochrzan, że już więcej nawet o tym nie pomyślał. Wybrał najpierw to pomieszczenie, uznając, że skoro mężczyzna jest głową rodziny, musi trzymać wszystkie ważne dokumenty.
Ciemna boazeria współgrała z dębowym biurkiem oraz komodami. Podłoga obita była ciemnozielonym dywanem, podobnie jak fotel i krzesło obrotowe. Zaskoczył go nieład na biurku, ponieważ blondyn z reguły był schludny i uporządkowany, każdy jego dokument miał swoje miejsce. Tymczasem na blacie porozrzucane były masy wykresów, umów i jakiś innych papierów, których nawet nie umiał określić. Nie sprawdzał tego, ponieważ wiedział, że połowy z tego nie zrozumie.
Zaczął otwierać szuflady, szukając czegoś innego niż elementy biurowe i dokumenty. W końcu znalazł szafkę, gdzie rzucone były segregatory, ale na dnie dostrzegł inne rzeczy, które nie przypominały mu nic związanego z biurem. Rozwinął niewielką rolkę papieru, która okazała się  prawie pustą kartką z dwoma zdaniami i podpisem.
" Nie mam już na to siły, to twoja decyzja. Żebyś się tylko na tym nie przejechał... "
Przyjrzał się niewyraźnemu podpisowi, rozszyfrowując, że pisało tam Charlotte Lawson.
— Babcia — szepnął, czytając ponownie te proste i niewiele dla niego znaczące zdania.
Sięgnął ręką dalej, wyjmując jedynie parę fotografii, przedstawiających jego rodzinę. Nie czuł żalu, czy też smutku, właściwie nie znał matki swojego ojca. Pamiętał ją jedynie, gdy miał z pięć lat. Potem Charles urwał z nią wszelkie kontakty. Dziadek znów podobno nie żył, jednak z blondynem nie dało się nigdy dogadać na temat jego rodziny. Podobnie było z Susan, jednak w jej przypadku nigdy nawet nie widział zdjęć kogokolwiek z jej bliskich. Zawsze, gdy o to pytał, ojciec wściekał się na niego bez powodu, niemal wyrzucając z pokoju.
Odłożył wszystko na miejsce, opuszczając gabinet. Nie miał ochoty znajdować kolejnych dziwnych rzeczy. Skierował się prosto do sypialni. Będąc w środku, otworzył szafę, zaczynając wyciąganie różnych pudełek z jej dna. W niektórych były buty, w innych biżuteria pamiątkowa, ogółem różnorakie pamiątki. W jednym nawet znalazł kilka jego ubranek z dzieciństwa. W końcu odnalazł to, czego szukał. W niewielkim kartonie upchane były różne papiery, w tym widokówki i zdjęcia. Chwycił do ręki kartkę, na której wydrukowany był gołąbek z serduszkiem.
" Musimy się w końcu zobaczyć, tęsknię za tobą od tamtego spotkania. Nie cierpię odległości, proszę, zgódź się na moją propozycję. Zamieszkasz w lepszym miejscu, i to razem za mną. Twój Charlie. "
Brunet pokręcił głową, nie wierząc w to co czyta. Za żadne skarby świata nie powiedziałby, że to pisała ta sama osoba, która jeszcze niedawno chciała... chciała... Zmarszczył brwi, czytając dane adresata. Mianowicie zaniepokoił go fakt, że zaadresowany był do Susan Pérez. Poczuł się kompletnie zmieszany, przecież jego matka miała na nazwisko Johnson. Nie chcąc przeglądać nic więcej, odłożył widokówkę.
Co z wami nie tak?
— I jak, masz coś? — Usłyszał z progu głos nastolatki. — W salonie nie było kompletnie nic, dlatego zajrzałam też szybko do piwnicy. Brr, strasznie tam. — Wzdrygnęła się na wspomnienie tego, jednak po chwili znów uśmiechnęła się entuzjastycznie. — Pomijając jakże upokarzające cię albumy rodzinne, zakurzone książki i inne pierdoły... patrz co znalazłam! — Krzyknęła, wysuwając zeszyt w jego kierunku. — Pamiętasz, kiedyś kazali ci to pisać. Dlaczego przestałeś?
Ciemnooki w milczeniu chwycił przedmiot, nawet go nie otwierając, tylko patrząc na okładkę.
— Nie będę tego więcej prowadził, tak samo jak i skończyłem z próbowaniem pisania jakichś głupot... — stwierdził, wzruszając ramionami.
Brunetka westchnęła, poprawiając warkocz. Kucnęła obok niego, następnie siadając po turecku i wyciągając z pudełka kolejne rzeczy.
— Pamiętasz? Psycholog szkolny kazał ci to prowadzić. Narzekałeś jak najęty. — Zaśmiała się, przyglądając zdjęciu pary na plaży.
— Owszem, pamiętam i nie mam zamiaru do tego wracać. W najbliższym czasie to chyba spalę — mruknął, kładąc zeszyt na nogach, a następnie dostrzegając z ekscytacją czarne fotografie. Wyjął je szybko, przyglądając się pierwszemu zdjęciu USG. — Sprawdź, czy nie ma czegoś innego, bo jeśli chodzi o USG, to widocznie w trakcie ciąży ze mną... a to drugie jest poobcinane, więc nie ma daty — powiedział nieco zirytowany, kręcąc głową.
— Stiles, nie ma tu nic więcej... chociaż czekaj... — Zaczęła przejeżdżać wzrokiem po kolejnych linijkach tekstu. — Dlaczego mi nigdy nie mówiłeś, że masz na drugie Mikel?
— Może dlatego, że nie mam? — Przekręcił oczami. — Dobrze wiesz, że Maximilian. W każdej dokumentacji jest tak wpisane, czy to w szkole, czy gdziekolwiek indziej. — Zmarszczył brwi, przyglądając się kartce. — Nie no, co to w ogóle za imię?
— Powiedział Stiles — rzuciła kpiąco. — Według mnie całkiem ładne. Masz nienormalnych rodziców, wiesz?
— Ta, powiedz mi coś czego nie wiem — odparł smętnie, czytając informacje.
— Może ich o to zapytaj?
— Oszalałaś?! Wiesz co by mi zrobili, gdyby się dowiedzieli, że grzebałem w ich rzeczach?! — powiedział nieco głośniej, rozpoczynając chowanie rzeczy i staranne tuszowanie śladów ich obecności.
— Masz prawo o to zapytać. Może chociaż pomów o tym z mamą? — zaproponowała, podając mu pudełko.
— Wolę nie. Nie wiem zresztą, czy będzie chciała ze mną rozmawiać — powiedział smutno, wstając z podłogi i zamykając szafę. — Nigdy nie sprzeciwi się Charlesowi, nie wiem czy nie chce, czy się boi. Gdybym o to zapytał, z miejsca miałbym karę.
— Może moi rodzice z nimi porozmawiają? — zadała kolejne pytanie, gdy schodzili już po schodach.
— Lepiej nie mieszajmy w to jeszcze ich. Kłamstwo ma krótkie nogi, w końcu to wyjdzie na jaw — rzucił, spuszczając wzrok, gdy zrozumiał, że to powiedzenie nie tyczy się jedynie jego rodziny, ale i tego co sam robił. Wszystkich kłamał... i chwilowo nie planował tego zmienić. — Chodźmy gdzieś się przejść, nie chcę o tym myśleć.
— Po drodze wstąpimy po jakieś słodycze, skoro nocujesz jeszcze dziś.

══◊══

+Mam nadzieję, że tekst jest bardziej czytelny. Uwierzcie mi, oprócz męczenia się z akapitami, nie potrafię się „psychicznie” przyzwyczaić, ponieważ gdy robiłam wszystko spacjami, to również w wersji roboczej były akapity (ta notatka), a teraz wszystko jest równe i dziwnie mi się na to patrzy. Masakra. :/
+Kolejny ze spokojniejszych rozdziałów.Coś dla fanów połączenia RonnyxStiles, trochę o życiu niebieskookiego i kilka informacji, co do rodziny Lawsona.
+Zmieniłam odrobinę scenę z motocyklistą w 32 rozdziale. Nie jest konieczne przeczytanie, po prostu słownictwo było źle dopasowane i scena była trochę zbyt sztuczna.
+Mówiłam już, że chyba oszaleję z tymi akapitami?

Dziękuję Sarci <znajdziecie o tu> za nominajeszynfejszyn. Chcę w końcu dodać, więc tylko odpowiadam na pytanka :v


1. Jak bardzo mnie kochacie? O ile mnie w ogóle znacie, ale o tym ciii...
Tak w skali od 0—100? Hm. A jest też skala minusowa? No dobra, dobra, bo mnie Lajosem poszczujesz :D Bardzo Kocham Sarcię. 


2. Z czego wynikają wg Was najczęściej zawieszenia/porzucenia blogów?
50% — za dużo nauki. 25%—brak czasu. 10%—brak czytelników. 10%—brak weny. 5%—„Chryste, ja to naprawdę pisałam/em? ;-;”

3. Co sądzicie o autorach, którzy opuszczają bloga na np. dwa miesiące, po czym nagle wracają?
Widocznie dostali oświecenia co dalej lub już poukładali wszystko w realu i mogą wrócić do pisania. :p

4. Lubicie czytać blogi/książki, czy może tylko piszecie swoje historie?
Jak mam czas, to czytam. ^^ Przeważnie szukam takich "innych" opowiadań, które się czymś wyróżniają, lub mają moje ulubione wątki.

5. Macie jakieś marzenia? Co robicie, aby je spełnić?
Chyba wydanie książki. Co robię? Dręczę Was moimi opowiadankami, żeby dzięki krytyce, radom i pozytywnym reakcjom udoskonalać styl i słownictwo.

6. Co sądzicie o teatrze i poezji?
Tekst, który wypowiada Ronny, idealnie do tego nawiązuje. „Artyści, tego nie zrozumiesz” :p Poezja—różnie bywa. Teatr—strasznie mi się podoba!

7. Wolicie oglądać filmy w domu czy w kinie?
Chyba w domu. Za darmo, możesz jeść, przerywać, przewijać i wyłączyć jak ci się nie spodoba.

8. Wolicie e-booki od papierowych książek?
Nie bardzo, wolę zwykłą książkę.

9. Macie zwierzęta? (rodzeństwo się nie liczy :P)
Mam psa, Bellę, ale nie jestem pewna czy się liczy, bo moi rodzice traktują ją normalnie jak dziecko. -,-

10. Co szczególnie lubicie w innych blogach, a co szczególnie Was irytuje?
Lubię, gdy mają interesujące mnie wątki :3, gdy są czytelne, gdy autorzy potrafią być wyluzowani (np. notka od autora). Czego nie lubię? Gdy błędy rażą po oczach, zdania są czasem bezsensowne, fabuła jakoś średnio się zgrywa.

11. Zabijecie mnie za to, że Was nominowałam?
Skarzę cię na kilkunastogodzinne słuchanie disco polo! Czuj się jak ja, gdy przyjeżdża moja ciocia...

Pozdrawiam! ♥

9 komentarzy:

  1. Jeeej. RonniexStiles <3

    Swietny rozdzial, akapitami sie nie przejmuj :*
    ciesze sie, ze dowiadujemy sie coraz wiecej o Ronniem. ;) jest calkiem fajny.

    Do nn.

    X.O.X.O
    PS. Your forever

    OdpowiedzUsuń
  2. Daj mi disco z pola, a wygrasz piwnicę z Lajosem!!! :P
    Ronny jest najlepsiejszy :3
    Stiles to pizda, może jego brat będzie normalny. Ta moja wyobraźnia: brat Stilesa to ten na motorze, ewentualnie Felix :D
    Najpierw myślałam, że Stiles będzie w chacie Marco! Ale to już kolejny rozdział bez tej cipy!!! :D HURRA!!!
    Wenyy :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Po przeczytaniu całości włącznie z odpowiedziami na pytania najbardziej przeraziła mnie kara dla Sarbeth M, mam nadzieję że jest fanką tej muzyki:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. To już znamy powód zerwania orzyjazni z Felikxem zastanawiam się co to za CHerllie zastanawijają mnie słowa babci Stilsa i czemu tamto usg było pocięte i nie było widać daty no właśnie gdzie jest Marco pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział! :3
    Ale wiesz na co ja czekam na tym blogu najbardziej...
    Ile bd musiała jeszcze czekac? :D
    Wow! Ruda znowu weszła sama i sprawdziła!
    - Nobla chcę! :3
    Do następnego! :*
    ~ Ruda

    OdpowiedzUsuń
  6. Nominowałam cię do LA.
    Więcej na moim blogu: http://milosczulicparyza.blogspot.com/
    Pozdrawiam
    ~Paris

    OdpowiedzUsuń
  7. kiedy można spodzewać się rozdzału na prowokatorze

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział, czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej,
    świetny mam nadzieję, że uda mu się znaleźć jakąś informację o swoim bracie…
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Kochany Hater? żєgηαм. ♥
Kochany Czytelnik? ωιтαנ. ♥
Jak już tu jesteś to będę wdzięczna za chociaż jeden krótki komentarz! ♥

Obserwatorzy