8.04.2015

Rozdział 30 [ Jesteś dla mnie ważny, Stiles ]


(Kochanie, nie wiem
Dlaczego właśnie tak Cię kocham
Może to jest ta droga
Którą Bóg stworzył dla mnie na ten dzień)



     – Stiles? – Do jej uszu dobiegł głos mężczyzny, dochodzący ze słuchawki telefonu. Przełknęła ciężko ślinę, nie miała pojęcia jak mu to wytłumaczyć. Samo zatelefonowanie było spontaniczną decyzją.
      – Um.... Nie bardzo. – Szepnęła, po czym kontynuowała nieco głośniej. – Tutaj Darcy, przyjaciółka Stilesa. – Poczuła jak brakuje jej tchu. Naprawdę zaczynała bać się jego reakcji i konsekwencji swoich czynów.
      – Co się stało? – Spytał zarówno poddenerwowanym, jak i przestraszonym głosem.
      – Nic, naprawdę! Znaczy... W sumie to tak jakby... – Zawahała się, nie potrafiła powiedzieć mu prawdy. Ogółem czuła się dziwnie rozmawiając z tym mężczyzną. Na szczęście nie musiała stawać z nim twarzą w twarz. – Czy mógłbyś tutaj przyjechać? To troszkę ważne...
       – Darcy, co się stało? – Ponowił pytanie z naciskiem. Uwadze nastolatki nie umknęło napięcie w jego głosie.
        Naprawdę się martwi...?
       – Dobra, ukrywanie tego nie ma sensu. – Zastanowiła się przez moment, nie wiedziała jak się do niego zwrócić. W końcu postanowiła ominąć oficjalne i niezręczne zwroty. – Marco... – Westchnęła. – Stiles od miesiąca leży w szpitalu.
       Powiedziałam to. Boże, powiedziałam to...
      Zaniepokoiło ją głuche milczenie w słuchawce. Przygryzła wargę, marszcząc brwi. Oparła się plecami o ścianę, rozglądając po swoim pokoju.
     – Jak to kurwa leży w szpitalu?
     Wzdrygnęła się, wystraszył ją ten nagły pełen wrogości głos.
     – No... Jakby ci to powiedzieć....
     – Kłamiesz. – Zaśmiał się nerwowo. Po części żałowała, że nie może widzieć mimiki jego twarzy, ciężko było jej mówić coś poważnego w ten sposób. – Przecież z nim pisałem, nie rób ze mnie idioty. – Warknął.
         Darcy nabrała głębokiego wdechu i wydechu, zamykając powieki.
     – Tak naprawdę pisałeś ze mną... Zanim zaczniesz krzyczeć! – Powiedziała szybko, chcąc mieć chociaż chwilę na wytłumaczenie. – Martwiłam się o niego, musiałam to zrobić...
     – Musiałaś?! – Wrzasnął, na co dziewczyna odruchowo odsunęła na moment telefon od ucha, krzywiąc się. – Gdzie ty tu widzisz jakąkolwiek konieczność?! Oszukiwałaś mnie, go w zasadzie też... Czyś ty oszalała?! Moment, te wszystkie rozmowy od kiedy się nie widzimy, były prowadzone z tobą? – Spytał na skraju ponownego wybuchu.
      – Przecież nikomu nie powiem, po prostu o tym zapomnę.
      – Zapomnisz?! Pisałem tam rzeczy, które były moimi prywatnymi sprawami, o których wie tylko Stiles. Te rozmowy... jak mogłaś nawet w tych tematach pisać jako Stiles?!
       Poczuła jak w jej oczach zaszkliły się łzy, nie lubiła, gdy ktoś po niej krzyczał. Pociągnęła nosem, ponownie zamykając oczy. Powoli dochodziło do niej, co zrobiła. Bolał ją również fakt, że mężczyzna miał rację. To były prywatne rzeczy. Podszywała się pod własnego przyjaciela.
     – Powiedz mi do cholery, w jakim celu to zrobiłaś? Sprawiało ci to jakąś satysfakcję, czy co?!
     – Przepraszam... – Szepnęła cicho, ścierając rękawem łzy spływające po policzkach.
     – Wiesz co...? – Powiedział z rezygnacją i pogardą w głosie. – Nawet mnie nie wkurwiaj. – Burknął. – Po prostu powiedz mi, dlaczego Stiles leży tak długo w szpitalu.
     – On leżał w śpiączce, stąd miałam jego telefon. Obudził się kilka dni temu. – Mówiła drżącym głosem, postanowiła więcej nie oszukiwać mężczyzny. Po części należały mu się wyjaśnienia. Nie chciała bardziej mu podpaść. – Na początku czuł się dobrze, wczoraj znów nie chciał z nikim rozmawiać. Zaczęłam myśleć, że to może z tęsknoty...
      – Kurwa, dam radę być dopiero jutro. – Rzucił z irytacją. Mogła przysiąc, że pewnie właśnie zdenerwowany kręci głową. – Dlaczego leżał w śpiączce? Tylko wiesz, nie wciskaj mi jakiegoś kitu, że złamał nogę. Nie żebym uważał, że możesz być ze mną nieszczera i wymyślić coś głupiego.
      Wygięła usta w lekkim grymasie, w pełni rozumiała, że będzie teraz na nią wściekły.
     – On... próbował popełnić samobójstwo. – Jej głos zadrżał, gdy wypowiadała ostatnie słowo.
     – Co?! – Znów zapadła grobowa cisza. – Dobra, będę dzisiaj o dziewiętnastej.
     – Jest szesnasta, przecież mówiłeś, że... – Spojrzała na elektroniczny zamek stojący na szafce nocnej.
     – Mam wszystko gdzieś, zaraz wsiadam do auta i przyjadę najszybciej jak się da. – Mówił każde słowo z wyraźną powaga.
     – Marco? – Spytała niepewnie.
     – Co?
     – Wiem, że teraz jesteś wściekły, ale proszę, uważaj jak będziesz z nim rozmawiał. Ma straszne wahania charakteru i często jest naprawdę przygnębiony. – Zacisnęła wolną dłoń w piąstkę, próbując dodać sobie otuchy. – Jeszcze jedno... Nie da się kochać dwóch osób, zastanów się.
      – Teraz będziesz mnie pouczać? – Prychnął z wyraźną kpiną. – Może jeszcze raz przeczytaj jego prywatne rzeczy, bo chyba nie doczytałaś, że ona nic dla mnie nie znaczy. Och, wybacz, nie napisałem w SMS-ach dlaczego jeszcze z nią nie zerwałem.
      – Ja po prostu martwię się o swojego przyjaciela. – Odparła, starając się zignorować jego bezczelne podteksty.
      – Koleżanko, to moje sprawy. Zajmij się lepiej tym, jak mu to wyjaśnisz, oszustko.
      – A ty lepiej popracuj nad tym, żebyś chociaż w następnym związku nie zdradzał. – Po wypowiedzeniu tych słów ugryzła się w język. Nie chciała tego mówić, ale nie dała rady. Zachowanie dorosłego kompletnie ją zirytowało.
      – Nara. – Rzucił oschle i rozłączył się, nie czekając na jej reakcję.
      Darcy przygryzła wargę i przycisnęła telefon do klatki piersiowej. Nie chciała, aby ich pierwsza rozmowa wyglądała w ten sposób, chciała go polubić dla Lawsona, jednak jego zachowanie ją zirytowało. Wiedziała, że miał rację, ale mimo wszystko uraziło ją to. Miała ogromną ochotę wyrzucić urządzenie przez okno.

       Odetchnął głęboko, odchylając głowę i opierając ją o chłodne kafelki szpitalnego korytarza. Nie podobało mu się to miejsce, nie przepadał za szpitalami jak większość ludzi. Od kilku minut siedział na krzesłach obok sali, gdzie powinien już dawno być. Bał się, naprawdę bał się tam wejść. Tęsknił za nim i to cholernie, ale nie wiedział jak zareagować. Nie wiedział nawet, w jakim stanie znajdował się chłopak.
       James był na niego wściekły, dokładnie godzinę temu powinien być na ringu, a zamiast tego złapał kluczyki i poinformował go krótkim monologiem, po czym wybiegł na parking. Miał nadzieję, że i tym razem przyjaciel wybaczy mu kolejną już głupotę i zwalanie na niego dodatkowych obowiązków. Kiedyś będzie musiał mu się za to odwdzięczyć.
       Podczas jazdy miał całkowicie ponury nastrój, wciąż był zdenerwowany zaistniałą sytuacją z SMS-ami, czuł się koszmarnie zawstydzony, jak i wściekł na samego siebie, że nawet gdy rozmowy wydawały mu się w minimalnym stopniu podejrzane, nic z tym nie robił. Dręczyły go również minimalne wyrzuty sumienia, nie chciał być tak bezczelny dla nastolatki, ale po prostu nie wytrzymał.
       Wstał w końcu, odpychając od siebie kolejne smętne tematy pojawiające się w jego głowie. Musi być odważny. Wstając nagle, o mało nie przewrócił przechodzącej obok zgarbionej staruszki. Pacjentka jakby w ogóle go nie zauważyła i nawet na moment się nie zatrzymała. Jeśli o sam szpital chodziło, zaskoczyło go, że pozwolili mu wejść tak po prostu. Chcieli jedynie znać jego dane i kim był dla chorego. Podszedł powoli do drzwi i nacisnął ostrożnie klamkę.
        Chłopak uniósł głowę jakby przerażony, zakrywając się nagle kołdrą. Mężczyzna nie potrafił powstrzymać lekkiego uśmiechu, nawet mizerny wygląd chłopaka nie przeszkadzał mu. Sam nie spodziewał się, że tak strasznie tęsknił za jego nieśmiałym, ale zawsze wesołym zachowaniem, za tym, jak ich spotkanie odbywało się w jego domu, który był o wiele przytulniejszy od pustych ścian budynku, w którym aktualnie się znajdował...
       Szybkim krokiem podszedł do łóżka, starając się opanować, aby nie udusić chłopaka w uścisku.
       – Stiles. – Szepnął, ignorując postanowienie i obejmując chłopaka z całych sił. W międzyczasie usiadł na materacu.
      Nastolatek wciąż milczał, jednak po chwili ostrożnie wtulił się do Marshalla, zaciskając powieki.
      – Tęskniłem. – Dodał, przerywając ciszę panującą między nimi.
      Chłopak ze łzami w oczach spojrzała na podłogę, intensywnie nad czymś myśląc, ale nadal trzymając się jego klatki piersiowej. Pociągnął nosem, czując coraz większe zakłopotanie obecnością mężczyzny. Myślał, że bokser nie przyjdzie, a dzięki temu nie będzie miał wyrzutów sumienia i po prostu to zrobi.
      – Przepraszam, że jestem dopiero teraz. Wiesz, że Darcy miała twój telefon?
      – Tak. – Powiedział cicho, co ponownie wzruszyło bruneta. Tęsknił nawet za jego głosem. – Podobno nie dzwoniłeś... Jeżeli p–przeszkadzam, nie musiałeś przyjeżdżać.
       – Jak to przeszkadzasz? Stiles, ty nigdy mi nie przeszkadzałeś. – Ugryzł się w język, nim o mało nie powiedział prawdy o powodzie, dlaczego o niczym nie wiedział. Nie chciał niszczyć przyjaźni tej dwójki. – Było jej strasznie ciężko przyznać się, coś było nie tak z kartą, a ona nie pomyślała o tym, aby zresetować telefon. Myślała, że po prostu nikt nie pisał, nie zauważyła błędu z zasięgiem. To nie jej wina, Stili. – Skłamał, minimalnie rozluźniając uścisk, aż w końcu puszczając go, aby móc spojrzeć prosto w jego ciepłe brązowe tęczówki. – Rzuciłem wszystko, żeby móc cię zobaczyć. – Jego uwadze nie umknęło również, że chłopak ponownie w szybkim tempie włożył ręce pod kołdrę. Zmarszczył smutno brwi, przyglądając się nastolatkowi. Zmienił się, w ciągu jednego miesiąca zdążył wyglądać jak po przejściu ciężkiej choroby. Wątpił, aby była to jedynie wina tej próby. Kiedyś przelotnie przeczytał, że organizm wyniszczają również problemy psychiczne. – Dlaczego płaczesz?
      – Ja... – Zawahał się. – Mam tego dość. – Mówił strasznie cicho, patrząc tępo w przestrzeń. – Nie wiem już co robić... Mam wrażenie, że wszystkich tylko męczę swoimi problemami, że najchętniej daliby sobie spokój i mnie zostawili. – Wzruszył obojętnie ramionami. – W sumie im się nie dziwię, sam mam siebie dość.
      – To dlatego tutaj jesteś?
      – Tak. – Pokiwał flegmatycznie głową. – Boję się samego siebie. Wciąż kogoś ranię, spójrz, co zrobiłem z twoim życiem. – Wciąż mówił drżącym głosem, jednak teraz już cicho łkając. – Nie powinniśmy byli się wtedy spotkać. Gdybym nie zachował się jak napalony dzieciak, nic by się nie stało.
      – Hej, nie mów tak. – Powiedział szybko, patrząc na niego smutnym wzrokiem. – To nie twoja wina. Widocznie tak miało być, nie żałuję tego. Zanim się poznaliśmy, już nic mnie z nią nie łączyło, jedynie wspólne mieszkanie. – Chwycił delikatnie jego podbródek, zmuszając do spojrzenia na siebie. – Jesteś jeszcze młody, wszystko odczuwasz mocniej. To ja zaprosiłem cię do domu, to ja wciąż rzucałem podtekstami, nie ty. Kto zaczął to wszystko? To mój problem, sam muszę sobie z tym poradzić. – Spróbował chwycić jego dłoń pod kołdrą, aby tym czułym gestem pokazać mu, że jest dla niego ważny. Zmarszczył zdezorientowany brwi, gdy chłopak odsunął rękę jak oparzony. Reakcja wydała mu się nadzwyczaj dziwna, przypominało to, jakby bał się odkrycia czegoś, a nie niechęci do dotyku. – O co chodzi? – Zapytał niepewnie i złapał nagle jego dłonie, ciągnąc do siebie.
       – Nie, Marco, puść! – Spróbował się wyszarpać.
       Mężczyzna odczuł na jego skórze dziwną chropowatą powierzchnię, co tylko utwierdziło go, że musi natychmiast dowiedzieć się, o co mu chodziło. Z powagą jednym ruchem wysunął jego ręce, przyglądając się im z uchylonymi ustami. Wpatrywał się z głębokim smutkiem i bólem w świeże blizny. Przedramiona naznaczone były wieloma kreskami, od grubszych do cieniutkich. Nagle zrozumiał, co przerwał nastolatkowi, wchodząc tutaj. Uświadomiła mu to jakby niedokończona grubsza kreska urwana tuż przed żyłą. Z powodu krótkiej szarpaniny odsunął również kołdrę, pod którą zobaczył niewielką plamę krwi na prześcieradle. Kilka minut dłużej spędziłby przed salą i już nigdy by go nie zobaczył tak jak teraz. Ta świadomość sprawiła, że coś w nim pękło.
      Wciąż trzymając jego nadgarstki, westchnął w duchu. Nie był osobą skorą do wyznań, ale w tym wypadku musiał to zrobić.
       – Stiles. – Szepnął, na co chłopak powoli uniósł na niego przestraszony, jak i zawstydzony wzrok. – Nasza znajomość nie zaczęła się najlepiej, ponieważ opierała się tylko na jednej rzeczy. W szybkim czasie zacząłem zauważać też inne rzeczy, ale nie byłem pewnie co do swoich uczuć. – Chwycił ostrożnie jego dłoń, splatając ich palce razem. – Stiles, jesteś najlepszą osobą, jaką w życiu spotkałem, nie zniechęca mnie to gdy jesteś smutny, zły czy denerwujący. Każdy człowiek ma czasami doła, to nie twoja wina. Stili, w zasadzie powinienem był ciebie podziwiać. Jesteś silny, inni nie daliby rady tak żyć. Mimo że robiłem te wszystkie głupoty, ty wciąż byłeś przy mnie, nie mówiłeś mi, że masz mnie dość. Przepraszam, że musiało się stać coś takiego, żebym nareszcie zrozumiał, że nie mogę cię obarczać moimi problemami. – Uśmiechnął się smutno. – Jesteś uroczy, szczególnie gdy tak słodko się rumienisz lub przedrzeźniasz, seksowny, przeważnie gdy czegoś chcesz. – Zaśmiał się krótko, gdy zobaczył lekki uśmiech na twarzy bruneta mimo łez spływających po policzkach. – Strasznie nieśmiały, co również prowadzi do twojego uroku, ale i irytujący, gdy się czegoś uprzesz. Masz wielki talent, z którym głuptasie nic nie robisz. Jesteś wyjątkowy, to inni tego nie akceptują i szczerze ich nie rozumiem. W takim wypadku też chcę być tym nienormalnym, byleby razem z tobą. Wiesz, tylko nie przeginajmy, zabijać dla ciebie jeszcze nie będę.
       – Jeszcze. – Szepnął cicho rozbawiony nastolatek.
       – Zrobisz słodkie oczka, wtulisz się i już stoję kurczę z nożem w ręku, tak więc... Jeżeli się zgodzisz, kiedyś tam w przyszłości chciałbym móc ciebie widywać codziennie, nie zależnie od tego, w jakim humorze będziesz. Tutaj pojawia się prośba dla ciebie. Zrób tak, żebym miał chociaż szansę cię kiedyś widywać, nawet jeżeli nie będziemy razem. Po prostu żebym miał świadomość, że ty gdzieś tam jesteś i żyjesz. – Spojrzał na ułamek sekundy znacząco na jego nadgarstki. – Odejście z tego świata nie jest rozwiązaniem. Jeżeli ty to zrobisz, będziesz miał na sumieniu również mnie. Właściwie to nie mówmy tu tylko o mnie, mowa tu również o Darcy. Nie wyobrażasz sobie nawet jak się o ciebie martwi i jakie głupoty robi z tego powodu. Jeżeli jeszcze raz będziesz chciał zrobić coś głupiego, skup się na tym, jak ona cię przytula, jak spędzacie razem czas, jak jest przy tobie mimo wszystko. Może ja też działam na ciebie tak jak ty na mnie. Wtedy myśl o każdej chwili, gdy spędzamy w ciszy czas, gdy przytulamy się lub całujemy. – Zignorował łzy, które również błysnęły w jego oczach. – Nie, to nie jest jakaś tam śpiewka. Jeżeli tak brzmi... Wybacz, nie umiem mówić o tych rzeczach, nie spodziewaj się szybko powtórki. – Uśmiechnął się szeroko. – Jesteś dla mnie ważny, Stiles. – Szepnął czule, nachylając się i muskając wargami jego usta.
      Chłopak powoli uniósł dłoń do jego policzka, w pełni skupiając się na przyjemnym uczuciu, za którym tak strasznie tęsknił. Po chwili odsunęli się od siebie, utrzymując kontakt wzrokowy.
     – Ty też mi coś obiecaj, to będzie w zamian za to, że ja więcej nie spróbuję odejść. Coś za coś. – Przygryzł lekko wargę. – Podejmiesz decyzję, ja albo ona. I nie odwracaj wzroku, tylko poważnie to przemyśl.
     Marshall westchnął ciężko i odezwał się po chwili.
     – Ale ja już wybrałem. Daj mi trzy miesiące, a załatwię wszystko.
     – Miesiąc. – Powiedział sztywno, wpatrując się w niego.
     Bokser pokręcił lekko głową, krzywiąc się.
     – Miesiąc. – Szepnął zrezygnowany, obejmując chłopaka i ponownie go do siebie wtulając. Uniósł dłoń, delikatnie gładząc jego włosy oraz wpatrując się w przestrzeń za nim.
     – Ewentualnie jeżeli coś pójdzie nie tak, to mogę poczekać dwa miesiące... – Powiedział cicho, unosząc głowę. – Ale po tym czasie wybierasz. Jeżeli wybierzesz ją... raczej się nie zobaczymy. Jeżeli mnie, a ona wciąż nie będzie o tym wiedziała, sam jej to powiem.
     Marco tylko uśmiechnął się lekko, pochylając głowę, aby na niego spojrzeć.
     – Jesteś – Musnął ustami jego policzek. – moim – Dotknął ustami jego drugiego policzka. – małym – Złożył lekki pocałunek na czubku jego nosa. – Stilesem. – Dokończył, całując czule jego usta.
     – Nie jestem mały. – Zaśmiał się, udając następnie obrażonego.
     – Dla mnie jesteś. – Mruknął rozbawiony.
     Brunet otaksował Marshalla lekceważącym spojrzeniem.
     – Dla ciebie to chyba każdy jest mały. – Pokręcił głową, po czym znów minimalnie sposępniał. – Chcę już stąd wyjść, mam dość tych czterech ścian. Czuję się tu niezręcznie, nocami jest tu potwornie cicho, w dodatku lekarz wydaje się być jakiś dziwny... Chcę stąd wyjść. – Powtórzył z uporem, ponownie kręcąc głową.
     – Przykro mi, ale musisz wyzdrowieć w pełni. Będę cię odwiedzał, kiedy tylko będziesz chciał, okej?
      – Okej. – Mruknął i uśmiechnął się szeroko. – Chcę, żebyś odwiedził mnie dzisiaj w nocy.
      – Dobrze wiesz, że nie mam jak. Nie wiem, do której obowiązuje pora odwiedzin, ale wątpię żeby obejmowała całą noc.
      Lawson przysunął dłonie do twarzy, udając, że cicho łka.

      – Dzień dobry, Stiles. – Rzuciła obojętnie kobieta, wchodząc do pomieszczenia. – Zaraz będzie doktor w celu przeprowadzenia badań, tak więc wstawaj.
      Chłopak mruknął coś przez sen, szczelniej zakrywając się kołdrą.
       – Nie bądź dziecinny. – Zaśmiała się, chwytając nagle materiał, czym odkryła do połowy nastolatka. – O mój Boże! – Wrzasnęła roztrzęsiona, przykładając wierzch dłoni do ust i powoli cofając się. – O mój Boże... – Szepnęła, nie wierząc w to, co widzi. Zahipnotyzowana wpatrywała się w ręce nastolatka i plamę krwi.
       Nastolatek obudzony nagłą paniką pielęgniarki, pośpiesznie zakrył się z powrotem kołdrą, przerażony wpatrując się w wybiegająca kobietę. Co prawda przed snem starał się zmyć plamę, ale nie bardzo mu to wyszło. W zasadzie sam nie wiedział, jak to odkręci, ale rano miał nadzieję improwizować. Nie spodziewał się, że ktoś przyjdzie o wcześniejszej porze niż zwykle.

══◊══

+Wyjątkowo dodałam na początku tekst piosenki, razem z linkiem. Nie umiałam się powstrzymać, ta piosenka wręcz krążyła mi po głowie. Oprócz tego podałam również Try, przy którym moim zdaniem ciekawie się czyta. :)
+Wydaje mi się, że nie specjalizuję się w romantycznych sprawach... W zasadzie to wy oceńcie, czy to było urocze jak miało być, czy raczej mi to nie wyszło. Marco w końcu się ogarnął i wziął na odwagę po raz pierwszy powiedzieć coś o swoich uczuciach. Brawa mu.
+Ogółem rozdział pisany przy herbacie, z lekkim smutkiem i rozczulaniem, słuchanie przygnębiających piosenek zrobiło swoje, i takie smutne spojrzenie na to, że ten nasz Sarco też potrzebuje troszku czułości.
+Mój telefon chyba się obraził. Pisząc, miałam włączone losowe piosenki. W momencie, gdy pisałam wypowiedź Marco, w słuchawkach rozległo się nagle „Lajk e laaaaajer” (=Like a liar=Jak kłamca[nie jestem pewna, ale coś w tym stylu]) Wredota jedna. :p
+Pozdrawiam! :)

11 komentarzy:

  1. No nie i teraz bedzie jazda że znowu sie wykrwawiał i zamkną go w psychiatryku:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie lubie Marshalla. Jest beznadziejny. Niech Stiles bd z Darcy! sa tacy uroczy ;)

    X.O.X.O
    PS. Your forever.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo długo zwlekałam ze skomentowaniem tego opowiadania, a to dlatego, że kiedyś podczas publikowania tutaj komentarza, który pisałam przeszło 10 min, wysiadł mi internet i wszystko poszło się ciulić.
    No nic, może tym razem się tak nie stanie.
    Z początku miałam opory co do tego utworu, nie potrafię powiedzieć dokładnie dlaczego. Może to przez zachowanie Marco i przez to, iż nie jestem zwolenniczką zdrad, a złaszcza takich, o których zdrajca swojej żonie (w tym przypadku) nie mówi. Jednak czytałam, a dzisiaj zostałam całkowicie usatysfakcjonowana. Myślę, że Marshall częściej powinien okazywać uczucia Stilesowi, ale to tylko moja opinia. Jestem zwolenniczką fluffistych yaoi, to dlatego.
    Osobiście na miejscu Marco byłabym wkurwiona na Darcy (której swoją drogą nigdy nie lubiłam) i powiedziałabym Lawsonowi prawdę. Ja nie ogarniam tej dziewczyny, really -_-
    Twoja twórczość bardzo mi się podoba mimo kilku błędów stylistycznych i tych przy zapisywaniu dialogów (o tym radziłabym Ci poczytać) oraz niewyjustowanego tekstu. Poza tym nie mam zastrzeżeń :)
    No cóż, chyba już skończyłam. Wiedziałam, żeby robić sobie notatki, aby przypadkiem niczego nie pominąć xD
    A, no i mam nadzieję, że niczym Cię nie uraziłam, bo tego bym sobie nie wybaczyła :)
    Życzę weny, a no i muszę Ci powiedzieć, że tak, wyznanie/a Marco było bardzo urocze, wzruszające oraz romantyczne. Choć nie było ono idealne, to tak czy siak, dobre.

    Bang Azunne-san

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie nie uraziłaś, bardziej dodałaś weny, haha! :D
      Właśnie mało kiedy trafiamy na opowiadania zahaczające o zdrady. Tutaj chodziło mi również o samo przedstawienie tego, że czasami po prostu ludzie nie potrafią pomyśleć z kim się wiążą, bo „szybko, szybko, kocham cię!!” i potem z tego wychodzą problemy, strachu przed wyznaniem prawdy i tym podobne. ;)
      Spróbuję kolejny rozdział dodać z wyjustowaniem, bo właśnie nie wiedziałam czy przypadkiem tak jak jest teraz, nie jest czytelniej.
      W kwestii dialogów: Jeżeli chodzi o to, że nie piszę małych liter przy „powiedział” i tym podobnych, to zdaję sobie z tego sprawę, ale jakoś odruchem piszę z dużych liter. Poza tym zostawiłam tak, jako taki niestylistyczny, ale charakterystyczny w moim stylu. :p
      Dziękuję za miłe słowa! Cieszę się, że postanowiłaś dać temu opowiadaniu szansę! ^^

      Usuń
  4. Pwiedzałabym Stilsowi prawdę cieszę się z takiej reakcji Marco na telefon Darcy w końcu ktoś powiedzał jej prawdę Marco powiedzał prawdę Stilsowi prawdę o swoich uczuciach ja również nie chce żeby Stils wylądował w psychiatryku jestem dumna z Marco,że rzucił wszystko i pobiegł do Stilsa na miejscu Marco przeniosłabym Stilsa do innego szpitala pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Jednak Stilers chciał skorzystać z prezentu od Felixa :) Dobrze że Darcy zadzwoniła do Marco i mu wszystko powiedziała z tymi SMS-mi i jej przyjaciel chciał popełnić samobójstwo !!!!!!!!! Reakcja Marshala wskazuje że czuje do Stilersa coś więcej niż pożądanie i jak by nie zjawił się w szpitalu Stiles by się zabij ;) będzie miał problemy młody z tym doktorem :( notka cudo życzę weny < A

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja bym na miejscu Marco zabila Darcy za te sms, powaznie...
    Stiles sie prawie znowu zabil...
    A Marco sie otworzyl i wyznal mu to co czuje! *-*
    Tylko w sumie jestem ciekawa jak sie rozwiaze sprawa z jego zona...
    Bo taka ciagla zdrada jest rzeczywiscie meczaca :/
    Nie jest tak zle z moim czasem co nie? :D
    Znowu nadrabiam wszystkie blogi! :v
    Do nastepnego! :*
    ~ Ruda

    OdpowiedzUsuń
  7. Odpowiedzi
    1. Postaram się dodać dzisiaj, jeżeli nie, to jutro. ^^

      Usuń
  8. Doobra, już komentuję. Kuźwa, kilka dni bez neta i już miliardy opek do przeczytania i skomentowania. Moją opinię już znasz - Marco to pizda, Stiles ma żyć (i rzyć). Felix niech będzie dzieciorobem i zrobi brzucha Darcy! Biedna Jess. Niech Stiles jej powie! Niech i Stiles, i Darcy rzucą Marco! Niech Jess będzie w cionszy i Stiles jej pomaga... Kuźwa, ja to już muszę się leczyć :D
    Weny, MENDO.

    //kropka nienawiści, bum.

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam,
    wspaniały rozdział , Darcy w końcu zadzwoniła do Marco i wyznała mu prawdę, dobrze, że nie zwlekał dłużej z tym wejściem do tej sali, no i wyznał Stilsowi w końcu swoje uczucia
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Kochany Hater? żєgηαм. ♥
Kochany Czytelnik? ωιтαנ. ♥
Jak już tu jesteś to będę wdzięczna za chociaż jeden krótki komentarz! ♥

Obserwatorzy