8.03.2015

Rozdział 26 [ Nie może go stracić ]

    Polecam włączenie piosenki Apologise, przy czytaniu rozdziału. Dlaczego link z polskim tłumaczeniem? Ponieważ moim zdaniem piosenka po części pasuje do całej sytuacji.
     Ronny westchnął przeciągle i splatając dłonie na wysokości klatki piersiowej, spróbował usiąść w wygodniejszej pozycji. Niestety chłodna podłoga i ściany szkolnego korytarza nie ułatwiały mu tego. Obrócił głowę w kierunku siedzącego obok Stilesa, który oprócz przywitania się od paru lekcji nie powiedział nic więcej. Wyglądał co najmniej podejrzanie, jakby był chory. Lekko przekrwione oczy nieustannie wpatrywały się w podłogę, a nietypowego wyglądu dodawały sine worki pod oczami.
     – Coś się stało, jesteś chory? – Zapytał, z czystej troski.
     Nastolatek nawet na niego nie patrząc, pokręcił niemrawo głową. Na ułamek sekundy skrzywił się, jakby coś go zabolało.
     – Widzę, że coś ci jest. Może chcesz iść do higienistki? – Pytanie zawisło między nimi, do momentu aż po dziwnie dłużącym się czasie ponownie pokręcił głową w odpowiedzi. – Stiles, co jest? Cały dzień chodzisz rozkojarzony, nie odpowiadasz na pytania nauczycieli, prawie nic nie piszesz na lekcjach, a w dodatku totalnie mnie ignorujesz. Dobra, w sumie wszystkich ignorujesz.
     – Ja... – Szepnął z wyraźną chrypką, dlatego natychmiast odchrząknął. – Ź-źle spałem. – Wyjąkał niepewnie i poruszył obojętnie ramionami, jakby nawet ten krótki wysiłek zadawał mu ból.
     – Na pewno nie masz grypy? – Dociekał, marszcząc brwi.
     – Nie. – Odparł krótko, wyraźnie zirytowany jego nachalnością.
     – To niespanie naprawdę źle na ciebie wpływa. – Rzucił, przyglądając się mu. Gdy zrozumiał, że chłopak nie ma zamiaru nic mówić, spróbował podjąć nowy temat. – Co u ciebie, oprócz tego, że wyglądasz jak trup?
     – U kogo? – Spytał, marszcząc brwi i lekko kręcąc głową, jakby nie rozumiał, o co mu chodzi.
     – U ciebie. – Powtórzył wyraźnie zaniepokojony.
     – A, okej, a co ma być?
     – Dobra, nieważne. – Wzruszył ramionami, wzdychając. – Pamiętasz sytuację z ogniska, no wiesz, namiot... – Mówił coraz ciszej, wyraźnie zawstydzony.
     – Jakiego ogniska? – Chłopak przechylił flegmatycznie głowę, mrużąc oczy.
     – Stiles, nie rób sobie ze mnie żartów. To naprawdę nie jest śmieszne. – Prychnął oburzony, gdy ten zareagował idiotycznym pytaniem na jego niepewność.
     – Co nie jest śmieszne?
     – Dobra, nie mam ochoty na żarty. Już nic. – Burknął, skupiając wzrok na kamiennej podłodze.
     Usłyszał szmer przesuwanego plecaka i mimowolnie spojrzał w tym kierunku. W milczeniu przyglądał się, jak z jednej z kieszeni torby wyjął białe opakowanie z niebieskim paskiem z boku. Zmarszczył brwi, gdy ten przełknął jedną z tabletek, popijając ją wodą, następnie chowając wszystko z powrotem.
     – Xanax? – Szepnął, niemal niesłyszalnie. – Przepraszam, że pytam, ale... boisz się koszmarów?
     – Dlaczego miałbym się bać koszmarów? – Odparł zgryźliwie, patrząc na niego z wyraźną złością.
     – To tabletki lękowe... ja po prostu tak tylko myślę, że może dlatego jesteś niewyspany... – Wypowiadał każde słowo, czując się coraz bardziej zakłopotanym, przeszywającym go wzrokiem rówieśnika. Wyglądał naprawdę kiepsko.
     – Gówno cię to obchodzi! – Wrzasnął gwałtownie, zwracając na siebie uwagę kilku uczniów na korytarzu.
     – O-okej, wybacz, że... – Zaczął, patrząc na niego przerażony.
     – Daj mi kurwa spokój!! Jesteś tak bardzo pojebany, że nie potrafisz usiedzieć kilku minut w spokoju, tylko już musisz wpierdalać się czyjeś życie?! – Krzyknął, wpatrując się w niego z nienawiścią.
     – P-prze...
     – Zamknij się do cholery! – Niebieskowłosy umilkł gwałtownie, ze strachem obserwując jego twarz. Stiles złapał obiema dłońmi jego koszulkę, przyciągając do siebie. – To, nie, twój, interes! – Odepchnął go, sprawiając, że chłopak upadł na plecy. Lawson wstał gwałtownie, łapiąc plecak i przewieszając go sobie przez ramię. Oddalił się szybkim krokiem w kierunku męskich łazienek.
      Ronny poczuł na sobie wzrok wszystkich uczniów, dlatego zawstydzony w milczeniu podniósł się z podłogi, w momencie, gdy podszedł do niego nauczyciel.
     – Co się stało? – Zapytał, oceniając stan chłopaka.
     – Nic, nic. Po prostu go zdenerwowałem, to nic takiego. – Powiedział cicho, wzruszając ramionami. – Proszę, niech pan do niego nie idzie. To naprawdę ważne, on potrzebuje w tej chwili spokoju. – Widząc zero przekonania na twarzy mężczyzny, postanowił zmyślić cokolwiek. – Źle się czuje, za chwile przychodzą po niego rodzice. Jest strasznie nerwowy, obecność innych w tej chwili źle na niego wpływa. Proszę mi uwierzyć.
     – Jeszcze jedna taka sytuacja, a porozmawiam z waszym wychowawcą. – Mruknął po chwili milczenia, odchodząc w przeciwnym kierunku.
     Zignorował wszystkie spojrzenia i szepty, kierując się w stronę schodów. Musiał jak najszybciej odnaleźć przyjaciółkę chłopaka. Może ona wiedziała coś na temat jego zachowania, musiała coś wiedzieć. Miał nadzieję, że jego najgorsze podejrzenia nie były prawdą. Z racji, że trwała właśnie przerwa na lunch, ale on nie miał ochoty, a Lawson z jakiegoś powodu również nie jadł, siedzieli już pod salą, podczas gdy większość znajdowała się teraz na stołówce.
      Przekroczył próg pomieszczenia, z ulgą dostrzegając brunetkę. Podszedł do niej, starając się nie zwracać na siebie uwagi. Dziewczynie towarzyszyła Jus, razem zajmowały jeden ze stolików przy ścianie. Usiadł obok, a nastolatki ucichły, kierując na niego dziwne spojrzenie.
     – Darcy, muszę z tobą pogadać. – Ponaglił, zanim któraś z nich zdążyła się odezwać.
     – Ze mną? Nie jestem Stilesem i nie, nie wiem, gdzie on jest. – Odparła beztrosko, jednak nie spuszczała z niego wzroku pełnego podejrzeń.
     – Muszę, z tobą porozmawiać. – Powtórzył z naciskiem, patrząc znacząco na blondynkę. Dziewczyna pokręciła głową i z westchnięciem przewiesiła torbę przez ramię, wstając od stolika i odchodząc.
     – Ronny, co jest tak ważnego, że przerywasz nam lunch? – Rzuciła od niechcenia, przekręcając oczami.
     – Przyjaźnisz się ze Stilesem, prawda?
     Nastolatka skrzywiła się lekko, poruszając się niezręcznie na siedzeniu.
     – My... my już nie jesteśmy przyjaciółmi. – Wydusiła, a wyraz jej twarzy spoważniał.
     – Ou... – Spuścił wzrok, przejeżdżając dłonią po włosach w niebieskim kolorze. – Mimo wszystko chyba powinnaś wiedzieć. Myślę, że Stiles chce... no wiesz... Myślę, że on się odurza.
     – Co? – Spytała niedowierzająco, patrząc na niego jak na kretyna. – My chyba nie mówimy o tej samej osobie. Skąd te dziwne podejrzenia?
     – On bierze Xanax, to byłoby niebezpieczne, gdyby zażywał coś oprócz tego i...
     – Co bierze? Ronny, nie rób ze mnie idiotki.
     – Nie wiesz? – Spytał ostrożnie. – Mój brat przez to nie żyje. – Szepnął, przygryzając wargę.
     Nastolatka przyglądała mu się przez chwilę w milczeniu, starając się przypomnieć sobie czy kiedykolwiek widziała u niego taką substancję. Zamiast tego przypomniała sobie, o przeszłości jej przyjaciela.
     – Mów wszystko, co wiesz na temat tego leku. I... – Spojrzała na niego współczująco. – Moje kondolencje.
     – Dzięki, ale to zdarzyło się siedem lat temu. Najlepiej, jeżeli opowiem ci na przykładzie mojego brata. Matt miewał stany lękowe, przerażały go różne rzeczy. Jego lekarz przepisał mu właśnie te tabletki, miały mu pomóc. Jednak Matt oprócz lęków cierpiał na depresję, o której psychiatra nie wiedział. Łączenie depresji z tym lekiem powoduje skutki śmiercionośne. Nie pytaj, nie wiem, dlaczego tak się dzieje. – Oblizał wargę, widocznie zestresowany. – Któregoś dnia, gdy miałem dziesięć lat, zdenerwował mnie i zacząłem się z nim przedrzeźniać. Zawsze wygłupialiśmy się w ten sposób. Jednak wtedy on był już kimś innym. Spojrzał na mnie i wpadając w furię, chwycił krzesło i uderzył mnie z całej siły, tak, że uderzyłem o ścianę. Upadłem na podłogę i ze łzami w oczach zobaczyłem, jak złapał się za głowę i upadł na podłogę, mamrocząc coś o... otaczających go stworzeniach, jakkolwiek to brzmiało. Byłem tak przerażony, że zamiast wołać o pomoc, pobiegłem do swojego pokoju... – Urwał, a w jego oczach zagościły łzy.
     – Ron, to nie twoja wina, byłeś mały. – Ze smutkiem położyła dłoń na jego ramieniu. – Co się stało potem? – Spytała, jednak nie była pewna, czy chce słyszeć odpowiedź.
     – Matt trafił do szpitala. Nie pamiętał nic. Leki spowodowały u niego amnezję całkowitą. Wciąż był nerwowy. Któregoś dnia zapadł w śpiączkę, którą wywołał Xanax. On... nigdy się nie obudził. – Ostatnie słowa wyszeptał niemal niesłyszalnie, przygryzając wargę i powstrzymując się od płaczu. – Darcy... objawem przedawkowania jest agresja, ból głowy, zaburzenia pamięci, zmęczenie, padaczka, a nawet omamy. – Przetarł powieki zewnętrzną częścią dłoni. Do ich uszu dobiegł dzwonek. – Proszę, miej na niego oko.
     Nastolatka pokiwała lekko głową, przygnębiona wpatrując się w przestrzeń.

      Cullen skończyła robić zadanie, które zadała im nauczycielka, zanim będzie kontynuowała lekcję. Niepewnie spojrzała na siedzącego obok niej milczącego bruneta. W jej myślach wciąż krążyły słowa wypowiedziane przez Blake'a.
     – Pomóc ci? – Szepnęła, przybliżając się do niego. Zauważyła, że kartka była cała popisana w różne napisy, które nijak miały związek z lekcją.
      Stiles pokręcił głową, zapisując kolejne słowa na kratce. Tym razem było to „Za późno, Stiles”. Zmarszczyła brwi, zastanawiając się, co mogło to oznaczać.
      Dasz radę, nie okazuj strachu, pokaż, że może na ciebie liczyć.
     
Dodała sobie w myślach otuchy, przyglądając się nastolatkowi. Jego kruczoczarne, rozczochrane włosy kontrastowały z bladą cerą. W zasadzie wyglądał jak metalowiec albo demon. Jego wygląd naprawdę ją przerażał. Zdziwiło ją, że żaden nauczyciel nie zwrócił na to uwagi. Nie wyglądał na kogoś chorego, bardziej przypominał trupa. Szczególnie z sinymi ustami i nieobecnym spojrzeniem. Dostrzegła na jego twarzy grymas bólu, a powierzchnia jego oczu zaszkliła się, jakby miał ochotę płakać.
      Kątem oka dostrzegła, jak przysunął zeszyt na jej część ławki. Spojrzała na niego, a jej uwagę zwrócił napis otoczony czerwoną pętlą. „Przepraszam cię za wszystko”.
      – Stiles, nie musisz mnie przepraszać. Nic się nie stało, naprawdę. – Szepnęła, z nadzieją w głosie.
      – Mimo wszystko wciąż nie chcę cię znać, ale chcę, żebyś wiedziała, że mi przykro za tamte sytuacje. – Odparł równie cicho, nie patrząc na nią.
      Dziewczyna przymknęła powieki, obracając się w kierunku tablicy. Miała dość, nie wiedziała jak z nim rozmawiać. Musiała być silna, obiecała to zarówno Ronny'emu, jak i Stilesowi w dniu, gdy obiecali sobie, że już na zawsze będą najlepszymi przyjaciółmi, ale czasami brakowało jej sił.
      Brunet złapał się gwałtownie za brzuch, a jego ciałem wstrząsnął dziwny odruch, jakby miał zwymiotować.
      – Stiles, co się dzieje? – Zapytała gorączkowo, kładąc dłoń na jego ramieniu.
      – Nic. – Mruknął, a z kącika jego ust spłynęło coś w rodzaju śliny.
      Otworzyła szeroko oczy, gdy dostrzegła, że chłopak wyglądał jakby dławił się. Przestraszona zawołała nauczycielkę, w momencie, gdy chłopak wstał gwałtownie, przewracając krzesło i wybiegając z sali. Uczniowie znajdujący się w pomieszczeniu w milczeniu patrzyli na wszystko, nie rozumiejąc, o co chodzi. Jednak ona wiedziała, wiedziała, że Ron mógł mieć rację i to sprawiało, że jej ciało ogarnęła panika. Wstała równie szybko, również opuszczając pomieszczenie.
       Dostrzegła, że obok niej biegł niebieskowłosy, widocznie wybiegając w tym samym momencie.
       – Stiles! – Z krzykiem wbiegła do łazienki, upadając na kolana obok przyjaciela, który leżał na podłodze, zwijając się z bólu. – O Boże, Stiles, coś ty zrobił. – Szepnęła, gwałtownie go przytulając. Poczuła, jak po jej policzkach spływają łzy. Nie może go stracić.
       Chłopak odkaszlnął, a z kącika jego ust wypłynęło coś na zwór piany. Spojrzał na nią spod przymkniętych powiek i pokręcił głową. Gdzieś za sobą usłyszała, jak Ronny mówi coś do telefonu, a do pomieszczenia wbiegł dyrektor. Jednak ona nie odrywała wzroku od nastolatka, którego widziała rozmazanego przez łzy zbierające się w jej oczach. Szybko przetarła powieki wierzchem dłoni, następnie łapiąc przyjaciela za rękę. Nie może go stracić. Kłótnia to co innego, to w zasadzie mniejsze zło przy tym, co mogło się stać.
      Brunet zmarszczył brwi i wyrwał rękę z czyjegoś uścisku, a dokładniej Maggie, która również podbiegła do niego ze zrozpaczoną miną, która według Darcy nie była zbyt szczera.
       – Kim ty niby jesteś? – Burknął, patrząc na blondynkę. – Zostaw mnie! – Spróbował podeprzeć się na rękach, ale zaraz wrócił do pozycji leżącej, do której zmusił go starszy mężczyzna. W międzyczasie nauczycielka zabrała blondynkę, odganiając od drzwi również resztę ciekawskich uczniów. Do dziewczyny podbiegł Blake, który wyglądał, jakby starał się utrzymać w sobie strach i ból, prawdopodobnie wywołanych przez wspomnie. Darcy była z niego dumna, że potrafił być silny w tej sytuacji. Ona sama nie potrafiła zapanować nad łzami.
       – Chłopcze, oddychaj spokojnie, będzie dobrze. – Spokojny głos dyrektora nijak pomógł nastolatkowi.
       – Dajcie mi spokój! Wiem, że będzie dobrze. Chyba nie bez powodu to spowodowałem! – Odwarknął, spychając z siebie dłonie mężczyzny.
       – Proszę pana – Zaczął Ronny, widząc niezrozumiały wyraz twarzy dyrektora. – Chodzi o to, że będzie dobrze, gdy on już... wie pan... – Głos mu się załamał, nie potrafił wymówić nic więcej. Po prostu gdy dotarły do niego te słowa, przygryzł wargę, a po jego policzkach spłynęły łzy.
       Stiles spojrzał na nich z nienawiścią, jakby w ogóle ich nie rozpoznawał. Złapał się ponownie za brzuch, przewracając na bok i zginając w pozycji embrionalnej. Zacisnął z całej siły szczękę razem z powiekami. Widocznie powstrzymywał się przed zwymiotowaniem, wiedząc, że substancja mogłaby nie zadziałać.
       – Kto z was wie cokolwiek na ten temat, nie kryjcie go, nawet jeżeli brał jakieś narkotyki.
       – To nie narkotyki, prawdopodobnie otruł się środkiem przeciwlękowym. Przypuszczam, że mógł go przedawkować, ponieważ widziałem osobę w podobnej sytuacji. – Pierwszy odezwał się Ronny, wypowiadając każde słowo z przyśpieszonym biciem serca. – Ta substancja nazywa się Xanax.
       – Dobra, powtórzysz to ratownikom. – Polecił starszy mężczyzna, przykładając dłoń do czoła osłabionego nastolatka. – W takim wypadku, jeżeli pozbędziemy się substancji... – Powiedział sam do siebie, nagle zwracając uwagę na bruneta.
       Jednak zrozumiał, że było już za późno na realizację tego pomysłu, ponieważ dłoń chłopaka, którą kurczowo trzymał przy ustach, bezwładnie opadła na podłogę.
       – Nie, nie, nie nie. Mały, trzymaj się. – Szeptał gorączkowo widocznie przerażony tą sytuacją. W końcu nie zdarzyło mu się być świadkiem takiego wydarzenia. Ustabilizował pozycję nastolatka, tak aby nie przewrócił się na plecy, co mogłoby spowodować zagrożenie zadławienia się językiem. Po chwili do ich uszu dobiegł dźwięk syren pogotowia.
       Darcy odsunęła się przerażona, wciąż pogrążona w płaczu. W myślach błagała, aby to wszystko okazało się snem. W następnej kolejności zobaczyła, jak dwóch mężczyzn w jaskrawych strojach podbiegło do nieprzytomnego chłopaka.
       Nie wiedziała, co stało się dalej, ponieważ ktoś zabrał ją stamtąd, wyciągając na korytarz i objął ramionami. Gdy minimalnie się uspokoiła, uniosła głowę i spotkała się ze spokojnym wzrokiem Felixa. Jednak jego wzrok był inny, nie opanowany, jak u Ronny'ego, on po prostu przyglądał się wszystkiemu z obojętnością.
      Z powrotem opuściła głowę. Nie rozumiała, jak on mógł tak się zachowywać, jakby nie miał uczuć. To jej wina. To ona nie przejęła się przyjacielem, a wybrała zauroczenie. Nie była dość silna. To ona zignorowała go.
       Odepchnęła od siebie szatyna i czym prędzej pobiegła w kierunku karetki, zdążając w ostatnim momencie. Gdy nie chcieli pozwolić jej na jazdę, zaczęła płakać jeszcze głośniej i panikować, aż pod namową dyrektora, który zrozumiał, że to dla dziewczyny konieczne, pozwolili jej wejść.
        Już nie powtórzy tego błędu, już go nie zostawi. Pokaże mu, że można być silnym, że dla niej wciąż jest kimś ważnym, nawet jeżeli tak usilnie próbuje ją odepchnąć.
        Jeżeli tylko będzie miała możliwość...

══◊══

+Przyznać się, kto się cieszy, a kto właśnie przechodzi wewnętrzne załamanie? A tak serio, co myślicie o tym co się stało?
+Taka ciekawostka, nie zmyśliłam tego leku, więc jego dziwne zachowanie nie jest zmyślone, tak mogłoby być naprawdę.
+Mam nadzieję, że rozdział wyszedł mi dobrze. Chodzi o opisy i w ogóle.

9 komentarzy:

  1. Ja ani się nie cieszę, ani nie smucę. Od dzisiaj jestem Gangsta Sarcia w Glanach aka Felix.
    Trochę nie ogarniam Twojej interpunkcji, ale jebać to.
    Ronny, Darcy i Felix interesują mnie bardziej, niż Marco i jego męska dupa. Hm... Niech Stiles nie umiera. Jak umrze, to żona Marco nie pozna prawdy.
    Weny, mendo, albo będą glany
    Btw: FIKIASZ 29. JUŻ JEST. Będziesz matką chrzestną???

    OdpowiedzUsuń
  2. weny tak byle szybko bo tak zawiesić rozdział ach to chyba nieładnie.....

    OdpowiedzUsuń
  3. Łał. Jestem wstrząśnięta.
    Co ze Stiles !!! Zakończyłaś w takim momencie że czuję się tak jak fan sherlock w momencie kiedy on skacze w dół wodospadu i nie wiem czy przeżył!
    Czekam na kolejny. Mam nadzieję że pojawi się jak najszybciej.
    Pozdrawiam i życzę weny
    ~Paris
    PS: Sorry że tak z anonima.

    OdpowiedzUsuń
  4. Co ty Stilers zrobiłeś ;( poczucie winy dopadło go i nie poradził sobie z tym uczuciem :( nie lubię Felixa nie obeszło go cierpienie Stilersa ani Darcy !!!!! weny weny życzę ;) czekam na reakcję Marco <A

    OdpowiedzUsuń
  5. Takze tego...
    CO DO KURWY?!? :O
    Jak? Dlaczego? Na chuja?
    Zabije :v
    W kazdym badz razie Stylesa pojebalo konkretnie...
    A Darcy mam nadzieje, ze rzeczywiscie bd miala szanse "odnowic" ich przyjazn i wgl :/
    Nie moge sie doczekac nastepnego! :3
    ~ Ruda

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak! Och niech Stiles zdechnie! Zasluzyl na to w 99%. Marze o tym. Marco pograzy sie w rozpaczy, Jessica sie dowie, Darcy zostawi Felixa, no i idealne zakonczenie!
    Uwielbiam Ronnyego <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozumiem Stilsa tez byłam w depresji denerwuje mnie derektor szkoły Stilsa za to,że bakatelizuje całą sytłację wkurza mnie swoim zachowaniem Darcy dlatego,że dopiero teraz przypomniała sobie o przyjacielu mam nadzieję,że teraz przejrzała na oczy co do Felixa pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Hdsdhiaidhaidhiw.ZAJEBISTE KASIEŃKO! Jesteś Bogiem hyhyhy, Bogiem, Bogiem, Bogiem! Oby Stilesowi przeszło. Mógłby Marco zrobić z nim porządek. Gówniarz jeba... wybacz. :D Felix to gnojek, kuźwa, a Darcy współczuję. Aż mnie w sercu zakuło jak wspomniał, że nadal nie chce jej znać :c ~Wicia :D

    OdpowiedzUsuń
  9. O moj boze, ten rozdzial mna wstrzasnal. Nie sadzilam ze ze Stilesem dzieje sie az tak zle. Czy to przez tamten sen? W sumie watpie, wydaje mi sie ze cos od dawna dzialo sie w jego glowie. Teraz Darcy zrozumiala ile on dla niej znaczy. Naprawde mam nadzieje ze Stiles to przezyje. Co mu w ogole strzelilo do glowy?! Nie moge uwierzyc w jego decyzje :(

    OdpowiedzUsuń

Kochany Hater? żєgηαм. ♥
Kochany Czytelnik? ωιтαנ. ♥
Jak już tu jesteś to będę wdzięczna za chociaż jeden krótki komentarz! ♥

Obserwatorzy