– Lawson, lepiej nie zaczynaj! – Mężczyzna w średnim wieku wycedził słowa przez zęby, będąc na granicy wytrzymania. – Mógłbyś gnojku okazać więcej szacunku. – Wstał gwałtownie, powodując, że krzesło odsunęło się z donośnym szurnięciem po kafelkach.
– Jasna cholera, ja mam imię! – Wykrzyczał, po czym biorąc płytki wdech, odwrócił wzrok w innym kierunku, byle na niego nie patrzeć, jak przestraszone dziecko.
Na moment nastała cmentarna cisza. Charles wpatrywał się w niego ciężkim, niedowierzającym wzrokiem. Podparł się zaciśniętymi w pięści dłońmi o blat, górując nad chłopakiem.
– Coś ty powiedział? – Spytał niedowierzającym głosem, ewidentnie na skraju w miarę spokojnego tonu. Prychnął, z szerokim uśmiechem. – Pytam po raz ostatni, coś ty powiedział?
– Ja... – Głos nastolatka zadrżał, a on sam umiejętnie unikał wzroku ojca. – Powiedziałem, że mam imię. – Ściszył głos do minimum. – Nie chcę, żebyś zwracał się do mnie nazwiskiem lub przezwiskiem.
Brązowooki mężczyzna zaśmiał się ironicznie, kręcąc głową.
– To ma być żart? – Uniósł brwi z rozbawienia. – No doprawdy, to ci się udało. – Ponownie pokręcił głową, wciąż intensywnie wpatrując się w chłopaka. Ironiczny uśmieszek, zdobiący jego twarz powoli zrzedł. – Wiesz, co ci powiem? Oczywiście, że nie wiesz, bo jesteś debilem. – Okrążył stół w paru szybkich krokach i łapiąc część koszulki Stilesa, pociągnął go do góry, stawiając na równe nogi. – To jebane nazwisko, to jedyne co ma w tobie sens. Wiesz dlaczego? Bo masz je po mnie. – Spauzował wypowiedź i złapał nastolatka za włosy, zmuszając do spojrzenia na niego. – Patrz się na mnie, jak do ciebie mówię!
Stiles zmuszony wykonał jego polecenie, czując jak do oczu napływają mu łzy.
– R–rozumiem. – Wyjąkał i lekko trzęsąc się, zacisnął szczękę z całej siły.
– Rozumiesz?! Nic kurwa nie rozumiesz! Zdaje mi się, że czasami zapominasz sobie, kto rządzi w tym domu! – Szarpnął go mocniej za włosy, na co chłopak syknął, krzywiąc się.
– Dobra, przepraszam! – Wykrzyczał łamanym głosem na skraju płaczu.
– Mam w dupie twoje przeprosiny. Staram się jak mogę, żebyś wyrósł na normalną osobę, ale nie! Tato, te zajęcia nie mają sensu. Tato, ten zawód jest do niczego. – Nabrał głęboki, drżący oddech i kontynuował. – Chcesz, żeby odnosić się do ciebie z szacunkiem? To zrób coś, żebym miał do ciebie szacunek. – Wypowiadał każde słowo wolniejszym tempem. – To ty masz odnosić się do mnie z szacunkiem. Czy to, kurwa, jasne?! – Wykrzyczał potrząsając nim, i spiorunował go rozwścieczonym wzrokiem. Szarpnął chłopakiem za trzymany fragment koszulki i energicznym ruchem pchnął go na podłogę.
Chłopak w ostatnim momencie zdążył upaść przedramiona, zanim uderzył głową. Wyraźnie odczuł chłód bijący od kuchennych kafelek. Obrócił się gwałtownie na plecy i trzęsąc ze strachu zaczął odsuwać się. Poczuł jak po policzku spływa mu kilka łez, gdy przypomniał sobie podobne wydarzenie, które miało już miejsce. Na skraju wybuchnięcia płaczem, patrzył przez przymrużone powieki, jak w jego kierunku udaje się Charles. Nagle mężczyzna zatrzymał się, słysząc uwagę kobiety.
– Charles, znoszę wszystko, ale rozmawialiśmy już o podnoszeniu ręki na kogokolwiek w tym domu. – Czarnowłosa kobieta spojrzała z pogardą na męża. Pokręciła głową i odwiązała sznurek od fartuszka. – Jeśli nie przestaniecie się kłócić, obydwoje zaliczycie spóźnienie. Jeden do pracy, a drugi do szkoły. – Odparła spokojnym głosem.
Oh, dzięki mamo za tak hojną i jakże szybką pomoc...
Susan podeszła do syna, przy okazji posyłając mężowi karcące spojrzenie.
– Wstawaj z tej podłogi i idź się szykuj. – Wypowiedziała zdanie, krzywiąc się. Wyminęła leżącego na podłodze nastolatka i skierowała się w stronę łazienki.
Stiles z wahaniem złapał kontakt wzrokowy z ojcem.
– Susan ma rację, rusz się. – Odparł normalnym już głosem, ale wciąż z nutką dezaprobaty. – Żeby mi to było ostatni raz. Uwierz, jeżeli jeszcze raz mi odpyskujesz, to nawet ona ci nie pomoże. – Wyszedł z pomieszczenia i zwrócił się łagodnym tonem do żony. – Skarbie, pamiętaj, że muszę kupić wino na niedzielę.
Stiles zamknął oczy, przecierając je dłońmi. Podparł się z powrotem na łokcie i powoli podniósł się z podłogi. Panująca atmosfera w żadnym wypadku nie dodawała mu otuchy. Pociągając nosem, otrzepał koszulkę. Wciąż roztrzęsiony po wybuchu ojca powłóczył nogami na korytarz.
Kolejna kolacja z sąsiadami w stylu „Nienawidzę cię, ale dziś jesteś moim ulubionym synkiem.”
Westchnął na myśl o perspektywie kolejnej zmarnowanej niedzieli. Czując wibracje w kieszeni, wyjął telefon i odczytał przysłanego SMS-a. Po odczytaniu treści na jego twarzy momentalnie wymalował się szeroki uśmiech, jednak mimo wszystko lekko przygaszony wstrząsającym wydarzeniem.
Oh, szacunek? Jasne, tato, już się robi.
Stiles wyciągnął potrzebne przybory, kładąc je na blacie i odłożył plecak na podłogę obok jednoosobowej ławki. Nienawidził tego, że na języku angielskim musieli siedzieć w osobnych ławkach.
– No dobra, dzieciaki. – Nauczyciel odchrząknął. – Dziś nie ma waszej pani, ale mam wasze sprawdziany. Pooglądacie czy wszystko się zgadza, potem poczekacie moment, aż je odniosę i będziemy kontynuować zajęcia. – Klasa westchnęła z dezaprobatą, tracąc nadzieję, że będą mieli wolną lekcję.
Pan Tanger przeszedł między ławkami, rozdając kartki. Nastolatek spojrzał z niechęcią na sprawdzian. W rogu kartki widniała pokaźna pieczątka z literką *F. Skrzywił się i usłyszał, jak ktoś po cichu woła go po imieniu. Spojrzał w bok i dostrzegł machającą do niego Darcy, która miała rozłożoną dłoń.
Oh, ocena?
Uśmiechnął się i wystawił cztery palce. Nie miał najmniejszej ochoty słuchać ochrzanu od Darcy, że ostatnio nie przykłada się do nauki. Nauczyciel po chwili opuścił salę, a uczniowie wrócili do zajęć z przerwy, czyli gadania i wygłupiania się. Do jego uszu ponownie dobiegło jego imię, jednak z innej strony. Z niechęcią odwrócił się i spojrzał na kolegę siedzącego za nim.
– Co?
– Chciałem cię o coś zapytać... Czekaj muszę sobie przypomnieć. – Podrapał się w tył karku i nagle pstryknął palcami. – Dobra już wiem. Idziesz na ognisko? – Uśmiechnął się, jakby powstrzymując przed śmiechem.
Co go tak bawi?
– Tak, idę.
Towarzysz odrzekł krótkie „yhm”, które miało oznaczać koniec rozmowy. Słysząc za sobą odchrząknięcie, zrozumiał dlaczego chłopak skończył rozmowę. Obrócił się powoli i uśmiechnął niewinnie.
– Dziękuję, że raczył pan odwrócić się w moją stronę. Przypomnę, że tablica jest z przodu klasy.
Słysząc z niektórych miejsc ciche chichoty, nic nie rozumiejąc spojrzał na Darcy. Dziewczyna trzymała swój zeszyt i uporczywie wskazywała na niego palcem, ze spanikowaną miną. Obrócił się i złapał kontakt wzrokowy z nauczycielem, trzymającym w ręku zeszyt... który w żadnym wypadku nie należał do niego, ale najwidoczniej leżał na jego ławce, czyli teoretycznie był jego. Ktoś z tyłu klasy zaśmiał się głośniej i udał, że rozbawił go kolega z ławki obok. Nauczyciel przekartkował zeszyt z uniesioną brwią.
– Cóż, Lawson, tak? Zastanawia mnie, czy powinienem pójść z tym do dyrektora, czy po prostu wygłosić ci krótką uwagę na temat nieciekawych myśli zaprzątających twoją głowę na języku angielskim.
– Ale to nie mój zeszyt. – Nastolatek zmarszczył brwi, przypatrując się okładce.
– Raaacja, jak coś się stanie to nie ma winnych. Zapomniałem. – Mężczyzna syknął i zwrócił się w kierunku klasy. – Jeżeli jeszcze ktoś, zamiast pisać, rysuje ubarwione w erotyzm, zbereźne rysunki to proszę, pochowajcie te zeszyty.
Klasa wybuchnęła śmiechem, a Lawson poczuł jak na jego twarzy pojawia się rumieniec. Otworzył usta, żeby zaprzeczyć, ale nauczyciel zdążył mu przerwać.
– Kolego, żeby mi to było ostatni raz. – Rzucił zeszyt z powrotem na jego ławkę i odszedł w kierunku biurka, po drodze próbując uciszyć klasę.
Nastolatek z niechęcią otworzył zeszyt, czerwieniąc się jeszcze bardziej. Każda kartka zapełniona była nieprzyjemnymi rysunkami. Domyślał się, że stoi za tym Felix, ale on nie potrafił tak dokładnie rysować. Przez całą lekcję zastanawiał się, kto mógł wykręcić mu numer z zeszytem.
– Jasna cholera, ja mam imię! – Wykrzyczał, po czym biorąc płytki wdech, odwrócił wzrok w innym kierunku, byle na niego nie patrzeć, jak przestraszone dziecko.
Na moment nastała cmentarna cisza. Charles wpatrywał się w niego ciężkim, niedowierzającym wzrokiem. Podparł się zaciśniętymi w pięści dłońmi o blat, górując nad chłopakiem.
– Coś ty powiedział? – Spytał niedowierzającym głosem, ewidentnie na skraju w miarę spokojnego tonu. Prychnął, z szerokim uśmiechem. – Pytam po raz ostatni, coś ty powiedział?
– Ja... – Głos nastolatka zadrżał, a on sam umiejętnie unikał wzroku ojca. – Powiedziałem, że mam imię. – Ściszył głos do minimum. – Nie chcę, żebyś zwracał się do mnie nazwiskiem lub przezwiskiem.
Brązowooki mężczyzna zaśmiał się ironicznie, kręcąc głową.
– To ma być żart? – Uniósł brwi z rozbawienia. – No doprawdy, to ci się udało. – Ponownie pokręcił głową, wciąż intensywnie wpatrując się w chłopaka. Ironiczny uśmieszek, zdobiący jego twarz powoli zrzedł. – Wiesz, co ci powiem? Oczywiście, że nie wiesz, bo jesteś debilem. – Okrążył stół w paru szybkich krokach i łapiąc część koszulki Stilesa, pociągnął go do góry, stawiając na równe nogi. – To jebane nazwisko, to jedyne co ma w tobie sens. Wiesz dlaczego? Bo masz je po mnie. – Spauzował wypowiedź i złapał nastolatka za włosy, zmuszając do spojrzenia na niego. – Patrz się na mnie, jak do ciebie mówię!
Stiles zmuszony wykonał jego polecenie, czując jak do oczu napływają mu łzy.
– R–rozumiem. – Wyjąkał i lekko trzęsąc się, zacisnął szczękę z całej siły.
– Rozumiesz?! Nic kurwa nie rozumiesz! Zdaje mi się, że czasami zapominasz sobie, kto rządzi w tym domu! – Szarpnął go mocniej za włosy, na co chłopak syknął, krzywiąc się.
– Dobra, przepraszam! – Wykrzyczał łamanym głosem na skraju płaczu.
– Mam w dupie twoje przeprosiny. Staram się jak mogę, żebyś wyrósł na normalną osobę, ale nie! Tato, te zajęcia nie mają sensu. Tato, ten zawód jest do niczego. – Nabrał głęboki, drżący oddech i kontynuował. – Chcesz, żeby odnosić się do ciebie z szacunkiem? To zrób coś, żebym miał do ciebie szacunek. – Wypowiadał każde słowo wolniejszym tempem. – To ty masz odnosić się do mnie z szacunkiem. Czy to, kurwa, jasne?! – Wykrzyczał potrząsając nim, i spiorunował go rozwścieczonym wzrokiem. Szarpnął chłopakiem za trzymany fragment koszulki i energicznym ruchem pchnął go na podłogę.
Chłopak w ostatnim momencie zdążył upaść przedramiona, zanim uderzył głową. Wyraźnie odczuł chłód bijący od kuchennych kafelek. Obrócił się gwałtownie na plecy i trzęsąc ze strachu zaczął odsuwać się. Poczuł jak po policzku spływa mu kilka łez, gdy przypomniał sobie podobne wydarzenie, które miało już miejsce. Na skraju wybuchnięcia płaczem, patrzył przez przymrużone powieki, jak w jego kierunku udaje się Charles. Nagle mężczyzna zatrzymał się, słysząc uwagę kobiety.
– Charles, znoszę wszystko, ale rozmawialiśmy już o podnoszeniu ręki na kogokolwiek w tym domu. – Czarnowłosa kobieta spojrzała z pogardą na męża. Pokręciła głową i odwiązała sznurek od fartuszka. – Jeśli nie przestaniecie się kłócić, obydwoje zaliczycie spóźnienie. Jeden do pracy, a drugi do szkoły. – Odparła spokojnym głosem.
Oh, dzięki mamo za tak hojną i jakże szybką pomoc...
Susan podeszła do syna, przy okazji posyłając mężowi karcące spojrzenie.
– Wstawaj z tej podłogi i idź się szykuj. – Wypowiedziała zdanie, krzywiąc się. Wyminęła leżącego na podłodze nastolatka i skierowała się w stronę łazienki.
Stiles z wahaniem złapał kontakt wzrokowy z ojcem.
– Susan ma rację, rusz się. – Odparł normalnym już głosem, ale wciąż z nutką dezaprobaty. – Żeby mi to było ostatni raz. Uwierz, jeżeli jeszcze raz mi odpyskujesz, to nawet ona ci nie pomoże. – Wyszedł z pomieszczenia i zwrócił się łagodnym tonem do żony. – Skarbie, pamiętaj, że muszę kupić wino na niedzielę.
Stiles zamknął oczy, przecierając je dłońmi. Podparł się z powrotem na łokcie i powoli podniósł się z podłogi. Panująca atmosfera w żadnym wypadku nie dodawała mu otuchy. Pociągając nosem, otrzepał koszulkę. Wciąż roztrzęsiony po wybuchu ojca powłóczył nogami na korytarz.
Kolejna kolacja z sąsiadami w stylu „Nienawidzę cię, ale dziś jesteś moim ulubionym synkiem.”
Westchnął na myśl o perspektywie kolejnej zmarnowanej niedzieli. Czując wibracje w kieszeni, wyjął telefon i odczytał przysłanego SMS-a. Po odczytaniu treści na jego twarzy momentalnie wymalował się szeroki uśmiech, jednak mimo wszystko lekko przygaszony wstrząsającym wydarzeniem.
Oh, szacunek? Jasne, tato, już się robi.
Stiles wyciągnął potrzebne przybory, kładąc je na blacie i odłożył plecak na podłogę obok jednoosobowej ławki. Nienawidził tego, że na języku angielskim musieli siedzieć w osobnych ławkach.
– No dobra, dzieciaki. – Nauczyciel odchrząknął. – Dziś nie ma waszej pani, ale mam wasze sprawdziany. Pooglądacie czy wszystko się zgadza, potem poczekacie moment, aż je odniosę i będziemy kontynuować zajęcia. – Klasa westchnęła z dezaprobatą, tracąc nadzieję, że będą mieli wolną lekcję.
Pan Tanger przeszedł między ławkami, rozdając kartki. Nastolatek spojrzał z niechęcią na sprawdzian. W rogu kartki widniała pokaźna pieczątka z literką *F. Skrzywił się i usłyszał, jak ktoś po cichu woła go po imieniu. Spojrzał w bok i dostrzegł machającą do niego Darcy, która miała rozłożoną dłoń.
Oh, ocena?
Uśmiechnął się i wystawił cztery palce. Nie miał najmniejszej ochoty słuchać ochrzanu od Darcy, że ostatnio nie przykłada się do nauki. Nauczyciel po chwili opuścił salę, a uczniowie wrócili do zajęć z przerwy, czyli gadania i wygłupiania się. Do jego uszu ponownie dobiegło jego imię, jednak z innej strony. Z niechęcią odwrócił się i spojrzał na kolegę siedzącego za nim.
– Co?
– Chciałem cię o coś zapytać... Czekaj muszę sobie przypomnieć. – Podrapał się w tył karku i nagle pstryknął palcami. – Dobra już wiem. Idziesz na ognisko? – Uśmiechnął się, jakby powstrzymując przed śmiechem.
Co go tak bawi?
– Tak, idę.
Towarzysz odrzekł krótkie „yhm”, które miało oznaczać koniec rozmowy. Słysząc za sobą odchrząknięcie, zrozumiał dlaczego chłopak skończył rozmowę. Obrócił się powoli i uśmiechnął niewinnie.
– Dziękuję, że raczył pan odwrócić się w moją stronę. Przypomnę, że tablica jest z przodu klasy.
Słysząc z niektórych miejsc ciche chichoty, nic nie rozumiejąc spojrzał na Darcy. Dziewczyna trzymała swój zeszyt i uporczywie wskazywała na niego palcem, ze spanikowaną miną. Obrócił się i złapał kontakt wzrokowy z nauczycielem, trzymającym w ręku zeszyt... który w żadnym wypadku nie należał do niego, ale najwidoczniej leżał na jego ławce, czyli teoretycznie był jego. Ktoś z tyłu klasy zaśmiał się głośniej i udał, że rozbawił go kolega z ławki obok. Nauczyciel przekartkował zeszyt z uniesioną brwią.
– Cóż, Lawson, tak? Zastanawia mnie, czy powinienem pójść z tym do dyrektora, czy po prostu wygłosić ci krótką uwagę na temat nieciekawych myśli zaprzątających twoją głowę na języku angielskim.
– Ale to nie mój zeszyt. – Nastolatek zmarszczył brwi, przypatrując się okładce.
– Raaacja, jak coś się stanie to nie ma winnych. Zapomniałem. – Mężczyzna syknął i zwrócił się w kierunku klasy. – Jeżeli jeszcze ktoś, zamiast pisać, rysuje ubarwione w erotyzm, zbereźne rysunki to proszę, pochowajcie te zeszyty.
Klasa wybuchnęła śmiechem, a Lawson poczuł jak na jego twarzy pojawia się rumieniec. Otworzył usta, żeby zaprzeczyć, ale nauczyciel zdążył mu przerwać.
– Kolego, żeby mi to było ostatni raz. – Rzucił zeszyt z powrotem na jego ławkę i odszedł w kierunku biurka, po drodze próbując uciszyć klasę.
Nastolatek z niechęcią otworzył zeszyt, czerwieniąc się jeszcze bardziej. Każda kartka zapełniona była nieprzyjemnymi rysunkami. Domyślał się, że stoi za tym Felix, ale on nie potrafił tak dokładnie rysować. Przez całą lekcję zastanawiał się, kto mógł wykręcić mu numer z zeszytem.
══◊══
*Dla tych, co nie interesują się Ameryką. W Ameryce litera F to nasze 1.
+ Coś mniej komentarzy, ale ważne, że skomentowali stali czytelnicy (aww♥) [czyt. Paulina, Greaseblow, Cassty i Rinne :3].
+Jak widzicie wyjątek, dodałam szybciej rozdział. :D
+Pozdrawiam! ;*
+ Coś mniej komentarzy, ale ważne, że skomentowali stali czytelnicy (aww♥) [czyt. Paulina, Greaseblow, Cassty i Rinne :3].
+Jak widzicie wyjątek, dodałam szybciej rozdział. :D
+Pozdrawiam! ;*
Aaaaa nowy rozdział ♥
OdpowiedzUsuńWczoraj byłam na blogu i było 40% a dziś już cały rozdział się pojawił, jestem z Ciebie dumna !
Nie wiem co napisać.... może to że ojciec Stilesa to idiota, chętnie bym mu przyłożyła.... z ogromną przyjemnością ;) Czekam z niecierpliwością na zemstę Stilesa. Marco powinien uczyć Stilesa angielskiego, na pewno by zapamiętał o ile w ogóle by się uczyli XD
Cieszę się, że jest już nowy rozdział, oczywiście znakomity jak zawsze, ale to nie nowość ;*
Czekam z ogromną niecierpliwością na kolejny rozdział i życzę duuużo weny.
Pozdrawiam ;)
WTF?!? Ten ojciec jest jakiś jebnięty czy co? :o
OdpowiedzUsuńMatka to już wgl jakas pojebana xd
Ciekawe kto jest właścicielem tego zeszytu... o.O
Ciekawe co się stanie w piątek... ;3
Jak mi w następnym nie oddasz Marco to cię zajebię ;D
Wgl jestem z ciebie taka dumna bo jesteś w pisaniu coraz lepsza i wgl ;')
Do następnego ;* (oby tak szybko jak ten ;p)
~ Paulina :) x
No to miałam nosa, by dziś tu zajrzeć ;)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać tego ciekawego wieczoru z Marco :P
ciężko w domu ma Sillers jestem ciekawa co wykombinował Marco :) czekam na next < A
OdpowiedzUsuńAwh, na początek, bardo mi miło, że wspomniałaś mnie w notce pod rozdziałem! Dziękuję! ♥ Komentarz nie będzie zbyt długi, bo ledwo widzę na oczy, jestem strasznie zmęczona.
OdpowiedzUsuńNie wierzę, że w domu Stilesa dzieją się takie rzeczy! Jego ojciec to taki chuj. O jego matce nawet nie wspomnę. Zimna suka, która ma w dupie syna. Co za hipokryta z jego ojca. On wymaga szacunku? To on traktuje własnego syna jak śmiecia, więc niech się zastanowi nad samym sobą. to chore.
Biedny chłopak, cały czas pod górkę. Kto był tak podły, aby zrobić mu takie świństwo? Kto, oprócz Felixa chciałby zrobić mu na złość? Nie wiem, czy to prawdopodobne, ale czekam, aż Stiles jakoś się zemści. Chociaż przypuszczam, że prędzej zrobi to za niego Marco, haha. XD
Pozdrawiam i życzę masę weny!
Oj zemści się, zemści *demoniczny uśmieszek*
UsuńO ja pitole o.O Lubię takie patologiczne rzeczy, oj lubię ^^ Ach... więcej :C Nie cierpię tego niedosytu ;C Nie mogę się już doczekać, aż to wszystko się rozwinie; jak skończy się akcja z Felixiem, co będzie jak Marco zobaczy w jakich warunkach żyje Stiles, no i nie można zapomnieć o kobitce naszego semesia :D Uh, będzie się działo XD Tylko nie zapominaj o seksach!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;3
Zaczynam się Ciebie bać! Boże prawdopodobnie znalazłam kopię siebie. XD
UsuńMam nadzeję,że Marco i Stils będą razem mam nadzeję,że Marco przyłorzy Felikxowi pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPo pierwsze naucz sie pisac.
UsuńPo drugie pamietaj, ze Marco ma jeszcze zone czy tam narzeczona. To nie inny kontynent, ze mowisz zonie ,,biore rozwod" i bez zadnych papierow sie rozstajecie. Kobieta Marca moze nie podpisac papierow ;)
Po raz kolejny zajebistości stało się za dość!
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: Chce już ich piątek. Ciekawe co tam się będzie dziać.
Po drugie: Ojciec Stilesa to pojeb. Daj namiary a z przyjemnością wykastruje :3
Po trzecie: Na Felixa też poproszę namiary. Ja już poszukam chętnego chłopaka, który by go zgwałcił (niech ma traumę gówniarz jeden)
Po czwarte: Nikt nie pisze tak genialnie jak ty. Ahhh moja mistrzyni! ;D
Po piąte :Czy tylko ja maniakalnie kocham, delikatnie mówiąc, homoseksualnych chłopców? Jeżeli nie to oglądałaś Tajemnice Brokeback Mountain? Zastanawiam się czy obejrzeć ^^
Po szóste: Seksy proszę! <3
Po siódme: Ciekawa jestem czy nie będzie z narzeczoną Marco jakiś problemów (jakby im tak wbiła do domku haha *-*).
Po ósme: Boję się, że dla Marco, Stiles nie stanie się kimś na poważnie i zostanie z powrotem ze swoimi problemami. Zasługuje chłopak na takiego Marco.
Po dziewiąte: Lubisz anime? Jesteś yaoistką? Jesteś nienormalna? Pogadamy na gg lub czymś innym? Lubię takie osoby :D
Po dziesiąte: Wybaczam opóźnienie z rozdziałem 12, bo czuję, ze warto na niego poczekać.
Weny, Mistrzu!
~Pandemonia
Hahaha, to o Feliksie pobiło wszystko. XD
Usuń(do 5) Uwierz nie tylko ty. Ludzie znalazłam bliźniaczkę XD Nie oglądałam. :p
(do 9) Nie oglądam anime, ale nic do tego nie mam. Yaoistka? Zawsze mam problemy ze zrozumieniem tego określenia. W sensie czy chodzi o osobę która ogółem kocha homoseksualistów, czy o osobę, która ogląda yaoi. xD Nienormalna? Ojjj tak, lubię to stwierdzenie. :3 Haha!
Dziękuję za tak miły komentarz. (♥)
Nie znam cię, ale już cię lubię. :D [47629959 = gg]
Ten rozdział napawa mnie smutkiem...
OdpowiedzUsuńI współczuję młodemu. Gdy mnie prześladowano, to nikt nie był tak wyrafinowany... Młody ma gorzej :(
Już sobie wyobrażam Stilesa z Marco na kolacji z rodzicami i sąsiadami młodego :D
Pozdrawiam :3
Witam,
OdpowiedzUsuńagrh... co to za rodzice, ojciec tyran, a matka normalnie szkoda gadać... ciekawe od kogo ten sms no i co w nim było, że od razu mu się humor poprawił..
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia