Marco usiadł na kanapie i zaczął bawić się brelokiem od kluczy, pluszową rękawicą bokserską. Od paru dni nie potrafił skupić się na treningach. Jego uwagę wciąż rozpraszały myśli o nowej osobie, która pojawiła się w jego życiu. Od dwóch dni nie widział go. To stosunkowo niewiele, ale dla Marshalla to nie było czterdzieści osiem godzin, to była wieczność. Stiles nie pojawił się nawet na jego walce. Przeklął się w duchu za to, że nie wziął jego numeru.
Mężczyzna zaczął zastanawiać się, co mógł zrobić źle. Może Stiles zrozumiał, że to nie ma sensu. Może coś mu się stało. Zacisnął dłonie w pięści, aż poblakły mu kostki. Może ten cholerny gnojek coś mu zrobił. Z pewnej perspektywy przerażała go jego tęsknota. Owszem, znał swoją nadopiekuńczość, ale żeby aż tak? Może... Nie. To tylko zabawa, nic więcej. Gdy będzie po wszystkim, wróci do dawnego życia. Do nudnego, zwyczajnego, rutynowego...
Z zamyślenia wyrwał go dzwonek do drzwi. Spojrzał na zegar, marszcząc przy tym brwi. Kto normalny przychodzi o dziewiętnastej? Poczta odpada. Przez moment poczuł iskrę nadziei, ale stłumił ją. Wstał i leniwym krokiem podszedł do drzwi. Otworzył je, a jego usta natychmiast wygięły się w uśmiechu. Na wycieraczce stał brunet z delikatnym uśmiechem, ubrany w białą bokserkę zespołu „Panic! At The Disco” i czarne, dresowe spodnie zwężane w nogawkach. Przez lewe ramię miał przewieszony czarny plecak.
Mężczyzna zaczął zastanawiać się, co mógł zrobić źle. Może Stiles zrozumiał, że to nie ma sensu. Może coś mu się stało. Zacisnął dłonie w pięści, aż poblakły mu kostki. Może ten cholerny gnojek coś mu zrobił. Z pewnej perspektywy przerażała go jego tęsknota. Owszem, znał swoją nadopiekuńczość, ale żeby aż tak? Może... Nie. To tylko zabawa, nic więcej. Gdy będzie po wszystkim, wróci do dawnego życia. Do nudnego, zwyczajnego, rutynowego...
Z zamyślenia wyrwał go dzwonek do drzwi. Spojrzał na zegar, marszcząc przy tym brwi. Kto normalny przychodzi o dziewiętnastej? Poczta odpada. Przez moment poczuł iskrę nadziei, ale stłumił ją. Wstał i leniwym krokiem podszedł do drzwi. Otworzył je, a jego usta natychmiast wygięły się w uśmiechu. Na wycieraczce stał brunet z delikatnym uśmiechem, ubrany w białą bokserkę zespołu „Panic! At The Disco” i czarne, dresowe spodnie zwężane w nogawkach. Przez lewe ramię miał przewieszony czarny plecak.
– Hej. Emm... Wiesz, chciałem zapytać, a raczej pomyślałem, że może chciałbyś, żebym – Nie potrafił się wysłowić, dlatego zamknął oczy i wziął głęboki wdech. Marco postanowił mu nie przerywać. – Nie miałbyś nic przeciwko temu, żebym wpadł do ciebie na noc? – Wypowiedział wszystko jednym oddechem. Nabrał powietrza do płuc i powoli je wypuścił.
Mężczyzna wyszczerzył się, ukazując rządek śnieżnobiałych zębów.
– Jasne, wchodź, nie ma sprawy.
Odsunął się i gestem ręki zaprosił chłopaka.
Stiles wszedł do środka i odwrócił się w jego stronę. Zwęził powieki i uderzył go pięścią w brzuch, na co bokser odruchowo dotknął brzucha i spojrzał zdezorientowany na młodego.
– To za malinkę. Musiałem przez cały dzień zasłaniać się bejsbolówką! – Spojrzał na niego przez zwężone powieki, po czym skierował wzrok na jego brzuch i skrzyżował ręce na wysokości klatki piersiowej. – Nie udawaj, wiem, że nie bolało.
– Przesadzasz. – Mężczyzna zaśmiał się i dołączył do chłopaka siedzącego już na kanapie. – Dlaczego wczoraj cię nie było?
– Nie mogłem przyjść. – Skrzywił się, na swój słodki sposób. – Rodzice uparli się, że mam zostać dziennikarzem i zapisali mnie na jakieś kretyńskie zajęcia. Dasz wiarę? Co za kretynizm. Siedziałem przez sześć godzin, słuchając o tym, jak ekscytujący jest ten zawód. Potem jakaś dziewczyna zaczęła prezentować swój artykuł na temat „One Direction, związki naszych ulubieńców.” – Wykonał w powietrzu cudzysłów. – Nie jestem fanem, ale znam ten zespół na tyle, żeby ocenić, że to była kompletna ściema. Media, tego nie zrozumiesz. – Zamilkł i zarumienił się, udając zainteresowanie srebrną figurką słonika stojącą na szafce. – Ee... Wybacz, że tak ciągle gadam.
– Nie, dla mnie to żaden problem. – Wyszczerzył się, autentycznie ucieszony, że chłopak nabrał odwagi. – Skoro o twoich rodzicach mowa. Nie są źli, że kolejny dzień nie przyjdziesz na noc? – Spytał zaniepokojony.
– Wczorajszy dzień zignorowali, a dzisiaj "pojechałem" – Wykonał w powietrzu cudzysłów palcami. – Na wycieczkę do innego miasta, na kurs fotografii. Zanim spytasz. Noc mojej nieobecności to dla nich raj, po prostu zachowują się, jakby mieli mnie dość. Z wzajemnością. – Wzruszył obojętnie ramionami.
– No dobra... Wracając do tematu o tym całym dziennikarstwie. Dlaczego na spokojnie z nimi nie pomówisz, nie spróbujesz polepszyć waszych stosunków?
– Ja... wolałbym o tym nie mówić. Są, jacy są i tego nie zmienię. – Spojrzał smutno w podłogę, ale po chwili odwrócił się z uśmiechem. – Tym razem zabrałem własne ubrania. – Podkreślił przedostatnie słowo.
Marco teatralnie zrobił minę zawiedzionej osoby.
– No więc, żebyś nie umarł z nudów. – Wstał i rozłożył ręce. – Dom do twojej dyspozycji. – Możesz zwiedzać, wydurniać się i co tam jeszcze chcesz. Może pomożesz mi jakoś znaleźć ciekawe zajęcia oprócz tego związanego z jacuzzi. – Puścił do niego oczko.
Stiles zarumienił się, a po chwili otworzył szerzej oczy, gdy doszło do niego znaczenie słów.
– Ale ty tak na serio? Tak cały dom? – Chłopak patrzył na niego jak dziecko, które usłyszało, że dostanie pod choinkę wymarzony prezent. Gdy właściciel domu kiwnął głową, Stiles zerwał się na równe nogi i pobiegł w stronę schodów. Marco pobiegł za nim na górę. – Co jeszcze jest na górze? Nie, czekaj, nic nie mów! – Stiles obiegł wszystkie pokoje, zatrzymując się w każdym i robiąc zachwycona minę. – To cholerny pałac! Kto normalny ma w domu: bilard, salon gier, barek z drinkami, garderobę na damskie buty, torebki, bluzki – Zaczął wymieniać i odliczać na palcach, ale Marco w połowie przytknął mu palec do ust.
– Okej, okej rozumiem. – Zaśmiał się, kręcąc głową. Stiles uśmiechnął się i wszedł do kolejnego pokoju, ostatniego już na piętrze. Jedną ścianę zdobiło ogromne lustro, przy drugiej stała czerwona, zamszowa kanapa, ogółem pokój był utrzymany w czarno-czerwonym imprezowym stylu. – Kiedyś często robiłem przyjęcia, pokój do imprez był niezwłocznie potrzebny, potem służył jako sala taneczna. Teraz w zasadzie nikt w domu z niej nie korzysta.
Chłopak w międzyczasie rozejrzał się i podszedł do zamkniętego laptopa, który podłączony był do wieży stereo. Otworzył urządzenie i wpisał YouTube w przeglądarkę.
– Za to, że mogłeś rozejrzeć się po domu, mam warunek.
– Jaki? – Stiles nie odrywał wzroku od ekranu.
– Masz otworzyć notatnik i wpisać mi swój numer.
Młody, słysząc to żądanie, uśmiechnął się i otworzył program.
– 796 504 862. Zapisz jako... sex telefon. – Wypowiadał każdą cyferkę i literkę, którą wpisywał, po czym zapisał i wrócił do swoich zajęć. Marco zaśmiał się, słysząc nazwę pliku. – Ja też mam warunek, za podanie numeru. Podaj jakiegoś piosenkarza lub piosenkarkę. – Obrócił na moment głowę i zauważając zakłopotanie mężczyzny, dodał. – Pierwszą lepszą, którą ostatnio widziałeś w TV.
– Stiles, w telewizji jest ogrom wykonawców, nie pamiętam, co akurat leciało. – Westchnął. – Dobra, nie wiem, Lady Gaga, Nicki Minaj, Justin Timberlake...? – Spojrzał podejrzliwie na chłopaka uśmiechającego się do ekranu.
– To, co za chwilę zobaczysz, będzie dość, hm, niemożliwe i śmieszne. Zgodzisz się? – Spytał.
– Jeśli bierzesz w tym udział, to zgadzam się w stu procentach.
– Jak mieliśmy po piętnaście lat, Darcy odbiło na punkcie zostania cheerleaderką. – Chłopak przekręcił oczami, widząc w pół zszokowaną, a w pół niedowierzającą minę mężczyzny. Nastolatek wolał nie wiedzieć, o czym on właśnie pomyślał. – Nie, nie będę biegał z pomponami. W każdym razie ona po prostu uparła się, że będzie najlepszym kapitanem drużyny. – W międzyczasie przeglądał jakąś stronę. – Pech chciał, że już wtedy byłem jej najlepszym przyjacielem, jak brat. Ubzdurała sobie, że będzie mnie trenowała, tak jakby już miała rządzić. O zgrozo. – Wzdrygnął się na wspomnienie treningów. – Normalne dziewczyny by tego nie przetrwały, więc cud, że ja jeszcze żyję i umiem chodzić.
Włączył jakiś filmik i stanął przodem do lustra, podczas gdy Marco nie ruszał się ze swojego miejsca na środku sali.
Mężczyzna wsłuchał się w rytm piosenki i z miejsca domyślił się, o czym ona jest. Powstrzymał się przed śmiechem i z ciekawością spojrzał na Lawsona.
– Będziesz to śpiewał? – Zapytał pół żartem, pół serio.
My anaconda don't
My anaconda don't want none unless you got buns, hun
Wszystko wykonywane było do rytmu muzyki, tak więc szpagat trwał ledwo kilka sekund, po czym złączył gwałtownie nogi, lekko przechylając je w przód i odbijając się dłońmi od podłoża, tak, że wylądował z powrotem na stopach.
Oh my gosh, look at her butt
Stiles z rozbawieniem spojrzał w lustro, na zszokowaną twarz mężczyzny, unosząc dwie dłonie do góry, ustami naśladując słowa Nicki Minaj, udając typową plasticzkę, a w międzyczasie przysunął się do rogu pomieszczenia.
Oh my gosh, look at her buttOh my gosh, look at her butt
Stiles wykonał kolejny zamach, tym razem w tył i w przeciągu dwóch powtórzeń słów refrenu wykonał do tyłu trzy salta, jedno po drugim, starając się nadal utrzymać rytm. Przez wykonanie akrobacji przy zwierciadle, ukończył akrobację gdzieś kawałek od środka lustra.
Oh my gosh, look at her butt
Posłał mu ukradkowy uśmiech, biegnąc w jego kierunku.
Look at, look at, look at
Look, at her butt
Na ostanie słowa wybił się, wykonując coś w rodzaju gwiazdy, jednak nie dotknął dłońmi parkietu, uderzając z hukiem o podłogę. Wybuchnął śmiechem na widok odrętwienia mężczyzny.
Marco przyglądał mu się jeszcze przez chwilę z otwartymi ustami, po czym opamiętał się.
– Jak ty to... a potem... – Wskazywał palcem na miejsca, w których młody prezentował akrobatyczne ruchy. – Au. – Skrzywił się. – Ciebie to nie...? No wiesz...
– Ani trochę. – Pokręcił głową ze zdecydowaniem. – Uwierz mi, to prościzna. Gdybyś ty widział, czego ona próbowała mnie nauczyć...
– Dla mnie to wciąż niewyobrażalne. Nie wiedziałem, że jesteś akrobatą.
– Bo nie jestem, ale mimo wszystko i tak niewiele o mnie wiesz. – Uśmiechnął się zawadiacko.
– Cholera, z czego ty masz kości? – Stiles zaśmiał się i podniósł głowę, spoglądając na niego. – Wiesz, co? Ja też mogę ci coś pokazać.
– Naprawdę?
Mężczyzna w odpowiedzi pokiwał głową i wskazał palcem miejsce pod ścianą.
– Stań o tam.
Lawson posłusznie stanął w wyznaczonym miejscu. Marco uśmiechnął się i żarliwym pocałunkiem przycisnął go do ściany. Chwycił go pod udami i podsadził, opierając go na swoich biodrach. Oderwał się od jego ciepłych i przyjemnych ust, żeby zaczerpnąć powietrza.
– Hm, interesująca lekcja. – Chłopak zaśmiał się i dotknął jego policzka. – No to co, chcesz spróbować? – Kiwnął głową w stronę parkietu.
– Jedyne, co teraz chcę spróbować, to twoje usta. – Złożył na jego ustach kolejny łapczywy pocałunek i przyciskając go biodrami do ściany, zaczął krążyć dłońmi po jego pośladkach i kroczu.
Stiles spojrzał znaczącą na jego dłonie, a potem w jego brązowe tęczówki.
– Lekcja numer dwa. – Mężczyzna poruszył zabawnie brwiami i zaczął składać na jego szyi delikatne pocałunki. Wsunął dłoń do jego bokserek, na co chłopak westchnął drżąco i przycisnął tył głowy do ściany.
Nie przerywając pocałunków, zaczął bawić się jego członkiem, masując go delikatnie. Powoli zwiększał siłę ruchów, całując przy tym łapczywiej jego podrażnioną skórę obojczyków i szyi. Chłopak zaczął cicho pojękiwać i zamknął oczy, zaciskając dłonie na jego barkach.
– Okej, okej – Wydyszał. – Chyba już rozumiem, o co chodzi w tej lekcji. O Boże, Marco...
Słysząc swoje imię, uniósł głowę i spojrzał na jego twarz, nie zaprzestając pracy dłoni. Oblizał górną wargę i zaczął poruszać ręką w tak szybkim tempie, że Stiles otworzył szerzej usta, zaciskając palce na jego barkach. Chłopak owinął go mocniej nogami i spojrzał na ułamek sekundy w jego oczy, po czym z powrotem zamknął powieki, pojękując przez zęby. Marshall na sekundę przed końcem przywarł do jego ust. Całował go do momentu, gdy przestał drżeć.
Przyglądał się mu przez chwilę z uśmiechem, jak stara się unormować oddech. Nachylił się nad jego uchem, szepcząc.
– Lekcja numer trzy odbędzie się w sypialni. Będę czekał. – Zaśmiał się półgłosem.
Pomógł mu stanąć na nogach i złożył na jego ustach delikatny pocałunek, po czym odwrócił się i opuścił pomieszczenie. Uznał, że od dziś sala taneczna to jeden z najlepszych wydatków.
+Przypominam o możliwości spamu w zakładce Czytam! :)
+Pojawili się kolejni obserwatorzy, aww.. <3 Ten uśmiech na twarzy, gdy widzisz czyiś komentarz i wiesz, że ktoś nie może się doczekać kolejnego rozdziału. :3
Mężczyzna wyszczerzył się, ukazując rządek śnieżnobiałych zębów.
– Jasne, wchodź, nie ma sprawy.
Odsunął się i gestem ręki zaprosił chłopaka.
Stiles wszedł do środka i odwrócił się w jego stronę. Zwęził powieki i uderzył go pięścią w brzuch, na co bokser odruchowo dotknął brzucha i spojrzał zdezorientowany na młodego.
– To za malinkę. Musiałem przez cały dzień zasłaniać się bejsbolówką! – Spojrzał na niego przez zwężone powieki, po czym skierował wzrok na jego brzuch i skrzyżował ręce na wysokości klatki piersiowej. – Nie udawaj, wiem, że nie bolało.
– Przesadzasz. – Mężczyzna zaśmiał się i dołączył do chłopaka siedzącego już na kanapie. – Dlaczego wczoraj cię nie było?
– Nie mogłem przyjść. – Skrzywił się, na swój słodki sposób. – Rodzice uparli się, że mam zostać dziennikarzem i zapisali mnie na jakieś kretyńskie zajęcia. Dasz wiarę? Co za kretynizm. Siedziałem przez sześć godzin, słuchając o tym, jak ekscytujący jest ten zawód. Potem jakaś dziewczyna zaczęła prezentować swój artykuł na temat „One Direction, związki naszych ulubieńców.” – Wykonał w powietrzu cudzysłów. – Nie jestem fanem, ale znam ten zespół na tyle, żeby ocenić, że to była kompletna ściema. Media, tego nie zrozumiesz. – Zamilkł i zarumienił się, udając zainteresowanie srebrną figurką słonika stojącą na szafce. – Ee... Wybacz, że tak ciągle gadam.
– Nie, dla mnie to żaden problem. – Wyszczerzył się, autentycznie ucieszony, że chłopak nabrał odwagi. – Skoro o twoich rodzicach mowa. Nie są źli, że kolejny dzień nie przyjdziesz na noc? – Spytał zaniepokojony.
– Wczorajszy dzień zignorowali, a dzisiaj "pojechałem" – Wykonał w powietrzu cudzysłów palcami. – Na wycieczkę do innego miasta, na kurs fotografii. Zanim spytasz. Noc mojej nieobecności to dla nich raj, po prostu zachowują się, jakby mieli mnie dość. Z wzajemnością. – Wzruszył obojętnie ramionami.
– No dobra... Wracając do tematu o tym całym dziennikarstwie. Dlaczego na spokojnie z nimi nie pomówisz, nie spróbujesz polepszyć waszych stosunków?
– Ja... wolałbym o tym nie mówić. Są, jacy są i tego nie zmienię. – Spojrzał smutno w podłogę, ale po chwili odwrócił się z uśmiechem. – Tym razem zabrałem własne ubrania. – Podkreślił przedostatnie słowo.
Marco teatralnie zrobił minę zawiedzionej osoby.
– No więc, żebyś nie umarł z nudów. – Wstał i rozłożył ręce. – Dom do twojej dyspozycji. – Możesz zwiedzać, wydurniać się i co tam jeszcze chcesz. Może pomożesz mi jakoś znaleźć ciekawe zajęcia oprócz tego związanego z jacuzzi. – Puścił do niego oczko.
Stiles zarumienił się, a po chwili otworzył szerzej oczy, gdy doszło do niego znaczenie słów.
– Ale ty tak na serio? Tak cały dom? – Chłopak patrzył na niego jak dziecko, które usłyszało, że dostanie pod choinkę wymarzony prezent. Gdy właściciel domu kiwnął głową, Stiles zerwał się na równe nogi i pobiegł w stronę schodów. Marco pobiegł za nim na górę. – Co jeszcze jest na górze? Nie, czekaj, nic nie mów! – Stiles obiegł wszystkie pokoje, zatrzymując się w każdym i robiąc zachwycona minę. – To cholerny pałac! Kto normalny ma w domu: bilard, salon gier, barek z drinkami, garderobę na damskie buty, torebki, bluzki – Zaczął wymieniać i odliczać na palcach, ale Marco w połowie przytknął mu palec do ust.
– Okej, okej rozumiem. – Zaśmiał się, kręcąc głową. Stiles uśmiechnął się i wszedł do kolejnego pokoju, ostatniego już na piętrze. Jedną ścianę zdobiło ogromne lustro, przy drugiej stała czerwona, zamszowa kanapa, ogółem pokój był utrzymany w czarno-czerwonym imprezowym stylu. – Kiedyś często robiłem przyjęcia, pokój do imprez był niezwłocznie potrzebny, potem służył jako sala taneczna. Teraz w zasadzie nikt w domu z niej nie korzysta.
Chłopak w międzyczasie rozejrzał się i podszedł do zamkniętego laptopa, który podłączony był do wieży stereo. Otworzył urządzenie i wpisał YouTube w przeglądarkę.
– Za to, że mogłeś rozejrzeć się po domu, mam warunek.
– Jaki? – Stiles nie odrywał wzroku od ekranu.
– Masz otworzyć notatnik i wpisać mi swój numer.
Młody, słysząc to żądanie, uśmiechnął się i otworzył program.
– 796 504 862. Zapisz jako... sex telefon. – Wypowiadał każdą cyferkę i literkę, którą wpisywał, po czym zapisał i wrócił do swoich zajęć. Marco zaśmiał się, słysząc nazwę pliku. – Ja też mam warunek, za podanie numeru. Podaj jakiegoś piosenkarza lub piosenkarkę. – Obrócił na moment głowę i zauważając zakłopotanie mężczyzny, dodał. – Pierwszą lepszą, którą ostatnio widziałeś w TV.
– Stiles, w telewizji jest ogrom wykonawców, nie pamiętam, co akurat leciało. – Westchnął. – Dobra, nie wiem, Lady Gaga, Nicki Minaj, Justin Timberlake...? – Spojrzał podejrzliwie na chłopaka uśmiechającego się do ekranu.
– To, co za chwilę zobaczysz, będzie dość, hm, niemożliwe i śmieszne. Zgodzisz się? – Spytał.
– Jeśli bierzesz w tym udział, to zgadzam się w stu procentach.
– Jak mieliśmy po piętnaście lat, Darcy odbiło na punkcie zostania cheerleaderką. – Chłopak przekręcił oczami, widząc w pół zszokowaną, a w pół niedowierzającą minę mężczyzny. Nastolatek wolał nie wiedzieć, o czym on właśnie pomyślał. – Nie, nie będę biegał z pomponami. W każdym razie ona po prostu uparła się, że będzie najlepszym kapitanem drużyny. – W międzyczasie przeglądał jakąś stronę. – Pech chciał, że już wtedy byłem jej najlepszym przyjacielem, jak brat. Ubzdurała sobie, że będzie mnie trenowała, tak jakby już miała rządzić. O zgrozo. – Wzdrygnął się na wspomnienie treningów. – Normalne dziewczyny by tego nie przetrwały, więc cud, że ja jeszcze żyję i umiem chodzić.
Włączył jakiś filmik i stanął przodem do lustra, podczas gdy Marco nie ruszał się ze swojego miejsca na środku sali.
Mężczyzna wsłuchał się w rytm piosenki i z miejsca domyślił się, o czym ona jest. Powstrzymał się przed śmiechem i z ciekawością spojrzał na Lawsona.
– Będziesz to śpiewał? – Zapytał pół żartem, pół serio.
My anaconda don't
Nastolatek z lekkim zamachem w przód stanął na rękach, utrzymując się w pionowej linii.
My anaconda don'tWciąż stabilnie utrzymując się pionowej linii, wykonał szpagat męski, na co Marco skrzywił się z niedowierzaniem.My anaconda don't want none unless you got buns, hun
Wszystko wykonywane było do rytmu muzyki, tak więc szpagat trwał ledwo kilka sekund, po czym złączył gwałtownie nogi, lekko przechylając je w przód i odbijając się dłońmi od podłoża, tak, że wylądował z powrotem na stopach.
Oh my gosh, look at her butt
Stiles z rozbawieniem spojrzał w lustro, na zszokowaną twarz mężczyzny, unosząc dwie dłonie do góry, ustami naśladując słowa Nicki Minaj, udając typową plasticzkę, a w międzyczasie przysunął się do rogu pomieszczenia.
Oh my gosh, look at her buttOh my gosh, look at her butt
Stiles wykonał kolejny zamach, tym razem w tył i w przeciągu dwóch powtórzeń słów refrenu wykonał do tyłu trzy salta, jedno po drugim, starając się nadal utrzymać rytm. Przez wykonanie akrobacji przy zwierciadle, ukończył akrobację gdzieś kawałek od środka lustra.
Oh my gosh, look at her butt
Posłał mu ukradkowy uśmiech, biegnąc w jego kierunku.
Look at, look at, look at
Look, at her butt
Na ostanie słowa wybił się, wykonując coś w rodzaju gwiazdy, jednak nie dotknął dłońmi parkietu, uderzając z hukiem o podłogę. Wybuchnął śmiechem na widok odrętwienia mężczyzny.
Marco przyglądał mu się jeszcze przez chwilę z otwartymi ustami, po czym opamiętał się.
– Jak ty to... a potem... – Wskazywał palcem na miejsca, w których młody prezentował akrobatyczne ruchy. – Au. – Skrzywił się. – Ciebie to nie...? No wiesz...
– Ani trochę. – Pokręcił głową ze zdecydowaniem. – Uwierz mi, to prościzna. Gdybyś ty widział, czego ona próbowała mnie nauczyć...
– Dla mnie to wciąż niewyobrażalne. Nie wiedziałem, że jesteś akrobatą.
– Bo nie jestem, ale mimo wszystko i tak niewiele o mnie wiesz. – Uśmiechnął się zawadiacko.
– Cholera, z czego ty masz kości? – Stiles zaśmiał się i podniósł głowę, spoglądając na niego. – Wiesz, co? Ja też mogę ci coś pokazać.
– Naprawdę?
Mężczyzna w odpowiedzi pokiwał głową i wskazał palcem miejsce pod ścianą.
– Stań o tam.
Lawson posłusznie stanął w wyznaczonym miejscu. Marco uśmiechnął się i żarliwym pocałunkiem przycisnął go do ściany. Chwycił go pod udami i podsadził, opierając go na swoich biodrach. Oderwał się od jego ciepłych i przyjemnych ust, żeby zaczerpnąć powietrza.
– Hm, interesująca lekcja. – Chłopak zaśmiał się i dotknął jego policzka. – No to co, chcesz spróbować? – Kiwnął głową w stronę parkietu.
– Jedyne, co teraz chcę spróbować, to twoje usta. – Złożył na jego ustach kolejny łapczywy pocałunek i przyciskając go biodrami do ściany, zaczął krążyć dłońmi po jego pośladkach i kroczu.
Stiles spojrzał znaczącą na jego dłonie, a potem w jego brązowe tęczówki.
– Lekcja numer dwa. – Mężczyzna poruszył zabawnie brwiami i zaczął składać na jego szyi delikatne pocałunki. Wsunął dłoń do jego bokserek, na co chłopak westchnął drżąco i przycisnął tył głowy do ściany.
Nie przerywając pocałunków, zaczął bawić się jego członkiem, masując go delikatnie. Powoli zwiększał siłę ruchów, całując przy tym łapczywiej jego podrażnioną skórę obojczyków i szyi. Chłopak zaczął cicho pojękiwać i zamknął oczy, zaciskając dłonie na jego barkach.
– Okej, okej – Wydyszał. – Chyba już rozumiem, o co chodzi w tej lekcji. O Boże, Marco...
Słysząc swoje imię, uniósł głowę i spojrzał na jego twarz, nie zaprzestając pracy dłoni. Oblizał górną wargę i zaczął poruszać ręką w tak szybkim tempie, że Stiles otworzył szerzej usta, zaciskając palce na jego barkach. Chłopak owinął go mocniej nogami i spojrzał na ułamek sekundy w jego oczy, po czym z powrotem zamknął powieki, pojękując przez zęby. Marshall na sekundę przed końcem przywarł do jego ust. Całował go do momentu, gdy przestał drżeć.
Przyglądał się mu przez chwilę z uśmiechem, jak stara się unormować oddech. Nachylił się nad jego uchem, szepcząc.
– Lekcja numer trzy odbędzie się w sypialni. Będę czekał. – Zaśmiał się półgłosem.
Pomógł mu stanąć na nogach i złożył na jego ustach delikatny pocałunek, po czym odwrócił się i opuścił pomieszczenie. Uznał, że od dziś sala taneczna to jeden z najlepszych wydatków.
══◊══
+Przypominam o możliwości spamu w zakładce Czytam! :)
+Pojawili się kolejni obserwatorzy, aww.. <3 Ten uśmiech na twarzy, gdy widzisz czyiś komentarz i wiesz, że ktoś nie może się doczekać kolejnego rozdziału. :3
O MÓJ BOŻE NIE WIERZE W TO CO CZYTAM UMIERAM *.*
OdpowiedzUsuńJesteś genialna! ♥
Oby był seks następnym bo inaczej się policzymy! ;D
Dzięki za info o nowym rozdziale ;3
PS. Jeśli jeszcze raz napiszesz do mnie propozycje seksualne z telefonu Stilesa - nigdy się już do cb nie odezwę ;____;
Kocham ♥
- wiesz kto suko :) x
Bum, bum cziki cziki bum! :D a więc, um... OFICJALNIE OGŁASZAM IŻ GDYŻ PONIEWAŻ PRZYPUSZCZAM, ŻE MUSISZ BYĆ JAKAŚ FIUTI (GŁUPIA) DLATEGO IŻ GDYŻ PONIEWAŻ TO NIEMOŻLIWE ABYŚ FAJNIE TO NAPISAŁA. XD POPIERAM TA U GÓRY!! CHCĘ TEGO SEKSU NOOO JA PIERDOLE ILE WOLNO CZEKAĆ DO CHUJA PANA..... A TAK PO ZA TYM TO ROZDZIAŁ JAK ZAWSZE FAJNY I W OGÓLE TAKI OMOMOMOMOMOMOMO *0* IDĘ OBEJRZEĆ SOBIE BOHATERÓW :))
OdpowiedzUsuń~ ANCZI SRANCZI
Ohohohoho następny proszę <3
OdpowiedzUsuńO haha dobry numer cheerleaderski :D
OdpowiedzUsuńJejku świetny!!!
OdpowiedzUsuńczekam na next
Tak się cieszę, że napisałaś kolejny rozdział, który jak zwykle jest genialny ♥ Życzę weny i pomysłów na kolejne rozdziale i aby pisało ci się tak samo łatwo i szybko jak się czyta. Cieszę się, że tak wiele osób czyta bloga i to grono się poszerza
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cassty ;*
Czekam na lekcję nr 3 :) notka świetna < A
OdpowiedzUsuńDżizas, i demoralizujoo młodego Stilesa...
OdpowiedzUsuńRozdział krótki, ale i tak bardzo mi się spodobał...
Witam,
OdpowiedzUsuńhahah Stills stał się obiektem treningu Darcy na kapitana chiliderek, mam nadzieję, że Marco nie będzie traktował go jak taką zabawkę...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Spoooko, dawaj dalej.
OdpowiedzUsuń