31.07.2014

Rozdział 3 [ Witam panie Lawson, prawda? ]

     – Mhm. – Marco pomieszał łyżką jajko smażące się na patelni. – Mhm. – Potrząsł kilka razy patelnią i poprawił telefon, który przyciskał barkiem do ucha. – U mnie? – Zawahał się – U mnie wszystko w porządku, skarbie. – Wyłączył palnik. – Jak zwykle trenuję i siedzę w domu. Trochę tu pusto, ale daję radę. – Przerzucił jajecznicę na przygotowany talerz. – Naprawdę widziałaś? To cudownie. Racja trochę ciężki przeciwnik, ale wiesz. – Spojrzał na zegarek.
      Zostało kilka godzin.... Co, jeśli nie przyjdzie?
     Trudno, przecież nie musi przychodzić, ale nie miałby nic przeciwko, gdyby chłopak jednak się zjawił. Wrócił myślami do poprzedniego dnia, gdy ku jego zdziwieniu był tam. Mimo wszystko nastolatek przyszedł na walkę. Uśmiechnął się na wspomnienie własnego entuzjazmu, gdy go zobaczył. Siedemnaście... Naprawdę jest tak młody? Owszem, wygląda młodo, ale żeby aż tak? Spodziewał się dwudziestki lub coś takiego.
     – Eee... Tak, tak, słucham cię. – Pytający głos w telefonie wyrwał go z zamyśleń. – Mhm. To wspaniale. – Tak naprawdę nie miał zielonego pojęcia, o czym ona mówi. – Muszę kończyć. – Zawahał się, gdy usłyszał te dwa słowa wypowiedziane przez rozmówczynię. Spuścił wzrok i oparł się ręką o blat, a drugą przytrzymał komórkę. – Tak, ja ciebie też. Pa.
     Odłożył smartphone'a na blat i chwytając talerz, przeszedł kilka kroków, następnie przekroczył próg jadalni. Wciąż nie rozumiał, po co im tyle miejsc przy stole, skoro mieszkali tutaj sami. Jego zdaniem cały dom wyglądał jak jakiś sterylny szpital. Oczywiście zdaniem Jessiki było tu przepięknie. Jej gust dzielił się na kilka grup: beżowe, białe, srebrne, złote – tak; kafelki, farby, szklane przedmioty – tak; skóra, jedwab, aksamit – tak; kwieciste obrusy, przytulne wystroje – nie ma mowy.
     Po śniadaniu pozmywał naczynia i z nudów wyszedł na świeże powietrze, aby pobiegać. Mimo wszystko wciąż wolał unikać tłumów, dlatego na trasę wybrał sobie pobliski las znajdujący się kilka kroków od tylnego ogrodu posiadłości. 
     W słuchawkach pobrzmiewała mu piosenka Wiggle. Jego myśli wciąż krążyły wokół obawy czy on jeszcze wróci. Może go speszył?
     Co jakiś czas spoglądał na zegarek, aby się nie spóźnić. Po ostatniej kłótni z Jessicą poszedł pobiegać o szesnastej i był tak wściekły, że wrócił dopiero koło północy. Na następny dzień zakwasy nieźle dały mu popalić, ale było warto, bo miał czas na przemyślenia.
     Przebiegając przez kolejne rozgałęzienie spojrzał na zegarek, nie zauważając znaku „Teren Prywatny Szkoły”. Było około trzynastej. Biegł jeszcze przez kilka minut i zatrzymał się, opierając o pień drzewa. Wziął głęboki wdech i wyjął słuchawki z uszu. Schował iPod'a do kieszeni spodenek.
      – Mówię ci, to nie jest dobry pomysł.
     Do jego uszu dobiegł z niedaleka dziewczęcy głos. Wychylił się i ujrzał kilka metrów dalej dziewczynę rozmawiającą z kimś. Jej brązowe włosy były spięte w kucyk. Ubrana była w bordową bokserkę i krótkie spodenki. Siedzący obok towarzysz, jakiś chłopak ubrany był głównie w ciemnych kolorach. Nie potrafił go rozpoznać, bo częściowo zasłaniały go krzaki.
      – Posłuchaj, ja tylko ćwiczę, nie martw się to naprawdę nic więcej.
     Marco natychmiast rozpoznał głos rozmówcy. Stiles. Otworzył usta ze zdziwienia i oparł się z powrotem o pień. 
     – Na pewno? – Zapytała z naciskiem. – Stiles ciężko mi uwierzyć w to, co mówisz.
     – Darcy, zaufaj mi. – Nie widział jego twarzy, ale mógłby przysiąc, że się uśmiechnął. – Nie zrobię nic głupiego. Po prostu uczę się obrony u kogoś, kto się na tym dobrze zna. To wszystko.
      – Czyli nic między wami nie zaszło?
     Mężczyzna wciągnął powietrze do płuc.
      – Cullen! Oczywiście, że nie. – Stiles zaśmiał się. Marco odetchnął z ulgą, słysząc odpowiedź chłopaka. – Następnym razem, gdy spotkam Felix'a, przynajmniej dam sobie radę z obroną. Chociaż ograniczę moje obrażenia do zwykłego pobytu w szpitalu, a nie na oiomie.
     Bokser nieświadomie zacisnął pięści. Miał ochotę zabić tego człowieka, o którym Stiles mówił.
     Dziewczyna pokręciła głową, spoglądając na niego z troską.
     – Hej, nie myśl o nim. Nie chcę się wtrącać w te tematy, przecież wiesz, co o tym myślę... – Wypowiedź brunetki przerwał gwizdek.
     – Państwo Lawson i Cullen proszeni o ruszenie tyłków na zbiórkę! – Głos dorosłego mężczyzny zwrócił uwagę Stilesa i jego koleżanki. – Jestem wuefistą, a to jest lekcja wuefu, a nie kafejka. Wyglądam wam na szczupła laskę w kelnerskim wdzianku?! No właśnie! – Ponownie gwizdnął. – Ruszać się bo zaraz dzwonek.
     Nastolatkowie wstali, wyraźnie zniechęceni, podnosząc plecaki i ruszyli za trenerem. 
     Marshall po chwili osłupienia zadecydował, że starczy mu biegania na dziś. Musiał jak najszybciej wrócić do domu.
     Czyli przyjdzie...
     Marco rozpromienił się na myśl o tym, ale po chwili uśmiech mu zrzedł, gdy wspomniał sobie strach w głosie chłopaka na imię "Felix".
     Gdy wrócił, od razu wszedł pod prysznic i przebrał się w świeże ubrania.
     Telefon zabrzęczał i rozległ się remix Skrillex'a, Rock That Body. W międzyczasie pomyślał, że musi zmienić dzwonek. Pobiegł do kuchni i złapał telefon z blatu, pośpiesznie przejeżdżając palcem po ekranie. W telefonie rozległ się kobiecy głos:
      – Marco? Co się dzieje? Dlaczego nie odbierałeś?
      – Jess, spokojnie, byłem w lesie pobiegać. Co u ciebie? – Kobieta natychmiast zapomniała o złości i zaczęła mu relacjonować wypad na zakupy i wpadkę z niewłaściwym kolorem butów. Bo przecież jak to możliwe, że do czarno białej sukienki z pośpiechu chwyciła białe buty zamiast czarnych. No przecież to niedorzeczne! – Naprawdę kupiłaś drugą parę? To cudownie, będziesz miała nowe buty do kolekcji. – Mruknął, przekręcają oczami. – Co robię? Ja właśnie...
     Jego skupienie natychmiast rozwiał dzwonek do drzwi. 
      – Kto? A nie, nie to pewnie poczta lub mój menadżer. Pewnie chce o czymś pogadać. Kończę, pogadamy jutro!
     W słuchawce rozległ się protest kobiety, ale on zignorował go i rozłączył się. O mało nie poślizgnął się, biegnąc do drzwi.

2 komentarze:

  1. Witam,
    oj Marco jest niesamowicie podeksytowany przed spotkaniem ze Stilsem... no i ta reakcja jak usłyszał tą rozmowę....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. lubię tego trenera...
    Nie podoba mi się to, jak Marco oszukuje swoją żonę... Ona mi się już podoba :) Ale współczuję jej takiego męża... Ech, te serca... co z nimi zrobisz? Nic nie zrobisz...
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Kochany Hater? żєgηαм. ♥
Kochany Czytelnik? ωιтαנ. ♥
Jak już tu jesteś to będę wdzięczna za chociaż jeden krótki komentarz! ♥

Obserwatorzy